Samobójcy. „Prawdziwym problemem jest samotność”
Przeglądając internet, natrafiłem na ciekawie brzmiącą nazwę lasu. Aokigahara. Obejrzałem film o tym miejscu, poczytałem o nim i muszę powiedzieć, że to bardzo ciekawy temat do zgłębienia. I przerażający. Aokigahara to las, który niezwykle upodobali sobie japońscy samobójcy. Obok Golden Gate Bridge w San Francisco to miejsce, gdzie życie odbiera sobie najwięcej ludzi. A Polska jest na około dwudziestym czwartym miejscu wśród krajów z największym odsetkiem samobójców.
Presja finansowa, gonienie za sukcesem, bieda, patologie, brak pomocy psychologicznej, słaba komunikacja międzyludzka, szykanowanie, nietolerancja… powodów samobójstw jest mnóstwo, ale wszystkie sprowadzają się do jednego hasła: samotność. Człowiek jest osamotniony w swoich problemach, musi sobie sam z nimi radzić. I nie daje sobie rady. Do tego we wspomnianej Japonii odebranie sobie życia jest uważane za honorowe wyjście z sytuacji, co odwołuje się do tradycji sięgającej czasu samurajów. A jak to jest u nas? W chrześcijańskich krajach samobójstwo uważane jest za grzech. W końcu to zabójstwo.
Ale odbierając sobie życie, człowiek nie postępuje tak samo, jak ten, który zabija drugą osobę. Logiczna sprawa, przecież samobójstwa nie popełnia się w celu zagarnięcia czyjegoś majątku czy z powodu nienawiści do drugiej osoby. No chyba że ktoś popełnia samobójstwo z powodu długów… Ale to jednak inna inszość.
W przeciwieństwie do morderstw, samobójstwa raczej nie są planowane. Ludzie postanawiają się na te ostateczny krok pod wpływem chwili i bardzo silnych emocji, nie można więc powiedzieć, aby był to krok postawiony z premedytacją. To już daje jakąś szansę na to, by samobójca poszedł do Nieba…
Właśnie. Czy samobójcy są skazani na potępienie? W końcu czynią oni grzech przeciwko sobie, przeciwko Bogu i przeciwko swoim bliskim…
Ale czy robi to ze swojej winy? Nie, więc nie mogą brać całkowitej odpowiedzialności za ten postępek. Przecież nikt nie odebrał sobie życia ot tak, bo miał taką chęć. Samobójstwa popełniają ludzie samotni, cierpiący, nie widzący przed sobą przyszłości, ludzie, którym wszystko się zawaliło i nie widzą już ratunku. Oczywiście wielu ludzi odebrało sobie życie z powodu nieszczęśliwej miłości… Ten powód wydaje się najbłahszy, ale co, gdy w swoim ostatnim momencie życia samobójca uważa, że osoba, którą kocha, jest dla niego najważniejsza i że nikogo lepszego już nie znajdzie?
Jeśli w momencie odbierania sobie życia człowiek jest pod wpływem emocji i nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co robi, to samobójstwo nie może być grzechem śmiertelnym. Katechizm mówi nam, że mamy prawo wierzyć, że Bóg wprowadzi samobójców do Nieba. Moim zdaniem tacy ludzie na pewno wejdą do Królestwa Niebieskiego, bo samobójstwo nie jest ich winą. Winna jest zawsze, krótko mówiąc, trudna sytuacja życiowa. W Katechizmie można przeczytać takie słowa:
„Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu.” (KKK 2283)
Bóg rozgrzeszy każdą taką osobę, to pewne. Bóg jej pomoże, uratuje ją i przygarnie do siebie. Jak każdego, kto tylko tego zapragnie.
Kiedyś słyszałem, że samobójcy nie mają prawa spocząć na poświęconym cmentarzu. Wychodzi na to, że prawdopodobnie były to słowa jakiegoś bardzo kiepskiego księdza.
Na zakończenie stwierdzę rzecz oczywistą. Samobójstwo to coś strasznego. Jeśli znacie kogoś, kto jest w życiu samotny, nie radzi sobie z codziennością, podajcie mu dłoń. Nie bądźcie obojętni na drugiego człowieka.
Hannah Arendt rozróżniała stan samotności od osamotnienia. Samotność to stan kiedy człowiek myśli ale jest odizolowany za pomocą swoich myśli od społeczeństwa. To stan trudny dla podmiotu podejmującego decyzje co robić. Jak traci sens życia to wtedy nawet może popełnić samobójstwo. Dzisiaj u nas w kraju w nieustającej od lat wojnie polityków, dyskryminacji obywateli samotność jest normalnością. Nikogo nie interesuje człowiek ani jego problemy. A osamotnienie to jest stan kiedy człowiek nie może myśleć. Jedni to nazywają chorobą Altzheimera, która w medycynie nie istnieje ale biznes farmakologiczny jest na wysokim poziomie albo demencja…starcza, wtedy jest dom starców… I takie jest nasze życie. Jesteśmy albo zezwierzęceni poprzez kryteria zewnętrzne oceny medialnej i politycznej albo izolujemy się od społeczeństwa bo już nie możemy ścierpieć głupoty polityków…od lat idziemy tyłem do przodu…