Sędziowie w obronie własnych interesów
Waldemar Żurek – rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Krystian Markiewicz – prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, Irena Kamińska – prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”. Co łączy tych ludzi? Z pewnością jedno – niedawno objawili się opinii publicznej, która dowiedziała się tym samym, że tego rodzaju podmioty w ogóle istnieją. Ważne pytanie brzmi – gdzie były te instytucje i ich przedstawiciele przez ostatnie 25 lat, gdy w sądownictwie działo się bardzo wiele złego?
Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” istnieje od 1990 roku. Jak informuje, jest największym stowarzyszeniem sędziowskim w Polsce, liczącym ponad 3500 członków, w 33 oddziałach, co stanowi ok. 1/3 ogólnej liczby sędziów.
Wielu Polaków zadaje sobie pytanie, dlaczego sędziowie nie protestowali, gdy słynny gdański „sędzia na telefon” Milewski zamiast usunięty z zawodu został przeniesiony do Białegostoku, gdzie (sic!) w dalszym ciągu orzeka?!
Trudno przypomnieć sobie jakikolwiek protest organizacji zrzeszającej sędziów, gdy były poseł Jan Bury, który (sic!) należąc do Krajowej Rady Sądownictwa, został zatrzymany w związku z poważnymi zarzutami natury korupcyjnej. W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że sędzia rozpatrujący jego sprawę, nie zgodził się na areszt…
Podobnie żaden z wyjątkowo aktywnych dziś przedstawicieli sądownictwa nie protestował, gdy sędzia Tuleya, zamiast orzekać i opierać się o przepisy prawa, w uzasadnieniu wyroku, nie będąc przecież badaczem historii, zaprezentował kontrowersyjny i bardzo wątpliwy merytorycznie pseudo-wykład z historii najnowszej, porównując obecne służby państwa do zbrodniczych organizacji stalinowskich.
Warto zadać pytanie, gdzie był i co robił pan Żurek wraz z panem Markiewiczem i panią Kamińską, gdy za rzekomą zniewagę sądu, sędzia skazał Zygmunta Miernika na karę bezwzględnego (sic!) pozbawienia wolności?
O skandalicznych orzeczeniach dotyczących np. wypuszczenia na wolność Arkadiusza Ł. znanego pod pseudonimem Hoss, oskarżanego o stworzenia mafii wyłudzającej od starszych ludzi pieniądze metodą „na wnuczka” – nie ma sensu wspominać. Podobnie nie warto wspominać o pedofilu, który został przez sąd przedterminowo zwolniony, w efekcie czego już następnego dnia porwał dziecko i prawdopodobnie tylko dzięki sprawność policji i lokalnych mieszkańców nie doszło do nieszczęścia.
O sopockiej sędzi, która po zaledwie kilku latach pracy jako sędzie, w wieku 37 lat przeszła w stan spoczynku, pobierając 6 tys. zł miesięcznej „emerytury” – słyszała cała Polska. O pomyśle jednego z sędziów, aby stworzyć tajny spisek w celu przejęcia wpływów politycznych – także było głośno.
Takich i podobnych „osiągnięć” „najlepiej wykształconej grupy zawodowej” – jak sami sędziowie o sobie mówią (ciekawe swoją drogą, co ma o tym myśleć grupa zawodowa naukowców) – można wyliczać niemal w nieskończoność. A wspomniane zostały tylko te najgłośniejsze medialnie sprawy. Gdybyśmy zaczęli przyglądać się sędziom w sądach rejonowym orzekającym w mniejszych miejscowościach i ich relacjom z lokalnymi politykami, biznesmenami, adwokatami i prokuratorami – mogłoby być jeszcze „ciekawiej”…
Dziś, gdy Zbigniew Ziobro postanowił reformować system sądownictwa, wspomniani na wstępie państwo niemal codziennie aktywnie zabierają głos w mediach. W jakim celu? Ich bierność a tym samym przyzwolenie na wymienione wyżej skandale i jawną niesprawiedliwość dowodzi, że na pewno nie w celu naprawy sądownictwa. Przypomnę raz jeszcze – sędzia Milewski w dalszym ciągu orzeka! Otóż sędziom chodzi o obronę ich własnych interesów. O bezkarność, o poczucie wyższości nad każdym obywatelem, o nieograniczoną niczym władzę nad człowiekiem!
Czy propozycje przedłożone przez ministra sprawiedliwości dotyczące reformy sądów są dobre, mądre i okażą się skuteczne – trudno dziś to ocenić. Pewne jest za to jedno – zmiany w sądach są niezbędne.
I na koniec warto przywołać nieco humorystyczny argument, rzekomo mający świadczyć o wyjątkowo wysokich standardach etyczno-moralnych polskich sędziów. Jak się dowiadujemy, odsetek wyroków skazujących za korupcję wśród sędziów jest w Polsce znacznie niższy niż średnia w Europie. O czym to faktycznie może świadczyć? Właśnie o głębokiej patologii w polskich sądach, gdzie sędziowie w ramach niezdrowej solidarności zawodowej po prostu nie skazują swoich kolegów, potocznie mówiąc pomagają „zamiatać sprawy pod dywan”.
Gdy liczba ujawnionych i sądowo rozliczonych przypadków korupcji i innych przestępstw wśród sędziów będzie zbliżona do średniej europejskiej – wówczas dopiero będziemy mogli stwierdzić, że sytuacja w polskich sądach rozwija się we właściwym kierunku. Na to jednak jeszcze trzeba poczekać.