Sejmowe dywagacje… Przy drogim winie i cygarach sprowadzanych z Kuby
Absurd dotyczący zakazu sprowadzania produktów na bazie marihuany do celów wyłącznie medycznych jest ze wszech miar gorszący. I to nawet w odczuciu ludzi średnio rozgarniętych. Gdzie jest przyczyna dramatów tych, którzy w desperacji, wykorzystując często ostatnią szansę, sprowadzają olej konopny, aby ratować najbliższych, w konsekwencji czego lądują w aresztach? W Sejmie!
Jak wiadomo, w sejmowej krainie inaczej czas płynie i jest go zawsze w nadmiarze. Jest czas na jałowe dyskusje, pseudoanalizy legislacyjne, pseudokonsultacje społeczne i wciąż kolejne projekty ustaw, które nic nie wnoszą, poza zwielokrotnianiem i tak już ogromnego chaosu prawno-organizacyjnego, odczuwalnego w naszym kraju chyba już przez wszystkich i wszędzie. Ta sejmowa „ciężka praca” oczywiście odbywa się w godnych jak na „elytę” kraju warunkach – przy ośmiorniczkach, drogim winie i obowiązkowo przy cygarach, sprowadzanych specjalnie poprzez polską ambasadę na Kubie.
A potworny, przenikliwy krzyk rozpaczy obywateli, którzy przychodzą do Sejmu w imieniu swoich niepełnosprawnych dzieci, prosząc o kilka złotych podwyżki, albo w imieniu śmiertelnie chorych, dla których jedynym ratunkiem są produkty na bazie marihuany, albo w imieniu poszkodowanych przez mafię komorniczą, albo w imieniu ofiar twórcy gigantycznej piramidy finansowej, albo w imieniu pielęgniarek, które od lat nie dostały ani grosza podwyżki, pracując bardzo ciężko i z pełnym oddaniem – nikogo z rządzących dziś nie interesuje, bo rządzący mają inne, znacznie ważniejsze sprawy na głowie.
Trzeba obmyślić plan, jak wykorzystać NBP do tego, aby wygrać kolejne wybory, trzeba pośmiać się z pensji w wysokości 6 tys. zł miesięcznie i koniecznie trzeba zapobiec kontroli organów skarbowych w firmie żony. A z tymi zegarkami to nie powinno być problemu…
Obywatele? A niech umierają, przynajmniej stopa bezrobocia spadnie. Im mniej obywateli tym przecież lepiej. A jak nie chcą umierać, niech sobie protestują. Już niedługo Sejm ogrodzimy płotem, i w ogóle nie będą nam przeszkadzać…
Historia uczy że takie matołectwo i bezkarność kończy się wieszaniem szubrawców na latarniach albo… rozbiorami.