Świat uzależnień | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 27.12.2013

Świat uzależnień

Znane są historie nastolatków i dorosłych, którzy umarli z przedawkowania narkotyków, alkoholu czy leków. Często ocenia się ich, nie znając przyczyn tego uzależnienia. Można usłyszeć na ulicy: „Z tego ćpuna, nic nie będzie!” Surowa ocena, ale czy w pełni uzasadniona?

Świat uzależnień

Przecież ich uzależnienie może być spowodowane głębokim zranieniem psychicznym i goi się długo, niekiedy trwa latami. Przyczyny tego zranienia są różne. Czasem stanowi je brak kontaktu z rodziną i niezrozumienie przez bliskich. Narkomani, którzy wpadli w nałóg, chcą przyjemności, zapomnieć o bólu, doznać tzw. odlotu, który tak na prawdę trwa tylko przez chwilę, ale czy rozwiąże problemy?

“Jedziemy na haju, do raju, na front pod prąd…”

Nie. To tylko moment. Niektórzy uważają, że właśnie dla tego momentu warto żyć na przekór zdrowemu rozsądkowi. Czy można ich od razu negatywnie oceniać? Przeczytajmy wypowiedź rapera, Dobromira MAK Makowskiego, byłego narkomana:

„…Uciekałem z domu. Były meliny, paserstwo, kradzieże. Wdepnąłem w niezłe bagno. Byłem marionetką diabła. Takim pędzelkiem, którym on malował sobie zły świat na ziemi. Wydawało mi się, że robię dobre rzeczy, a z każdym dniem umierałem. Ćpałem coraz więcej. Któregoś razu, po kolejnym zatrzymaniu przez policję, dostałem ultimatum – albo z tym kończę, albo idę do kryminału. Załamał się mój świat, nie miałem nic. Stałem przyćpany na ulicy i płakałem: Jezu, jeśli naprawdę jesteś, to zmień moje życie”

Dlaczego alkohol?

Bo jest łatwo dostępny, tańszy od działki amfetaminy czy papierosów. Rozładowuje napięcie i stres. Alkohol uspokaja, łagodzi nerwy, pijąc, zapomina się o wielu problemach. Według badań amerykańskich naukowców mózg ludzki szybko zapomina negatywne wydarzenia z libacji alkoholowej, kiedy zatem znowu pojawiają się problemy, mechanizm się powtarza.

Przeczytajmy fragment wspomnień byłego alkoholika:

“Życie jest piękne. Mam na imię Michał i jestem alkoholikiem. Z 34 lat mojego życia 9 – były to lata mojego picia. W tym czasie doświadczyłem wielu rzeczy związanych z chorobą. Był to czas, kiedy szklanka piwa zdawała się być dla mnie cudownym lekarstwem na różne bolączki życia. Piłem – i po prostu „odlatywałem” w swój własny cudowny świat marzeń, fantazji. Było lekko i dobrze. Świat po wypiciu był inny, lepszy. Później nadeszły czasy, że piłem po to, aby żyć. Alkohol pozwalał mi na w miarę normalną egzystencję. Nie mogłem pracować, nie mogłem jeść, myć się, spać, załatwić wielu różnych spraw, jeśli nie spożyłem swojej dziennej dawki alkoholu. Moje 24 godziny – to był rytm wypijanego alkoholu. Czułem się dobrze i pewnie tylko wtedy, gdy obok mnie stała butelka wina. Bez niego byłem bezradny jak dziecko. Nie zszedłem na to szeroko rozumiane „dno”, ale robiłem wiele rzeczy, po których później – gdy trzeźwiałem czułem do siebie obrzydzenie. Gardziłem sobą wielokrotnie i marzyłem, żeby móc sobie plunąć w twarz. Przestałem pić w momencie, kiedy uświadomiłem sobie z bólem i prawdą, że pijąc alkohol wyruszam na szlak, który kończy się przepaścią. Dokonuję rozłożonego na raty w czasie. Wizja śmierci, a później rozpaczy, smutku i własnego upodlenia była nie do zniesienia. Zapragnąłem życia, które będzie inne. Nie chciałem umierać. I ta moja chęć zmiany była przełomem.”

Kto może pomóc w wyjściu z uzależnienia?

Mówi się, że jeśli ktoś ma problem z uzależnieniem, to powinien zgłosić się do specjalisty. Owszem, taka pomoc jest potrzebna, ale dobrą terapią jest szczera przyjaźń, oparta na zdrowych relacjach. Bez niej żadna terapia nie ma szans na pełne wyleczenie z uzależnienia. Niektórym pomaga religia i kościelne. Inni potrzebują szeroko pojętej życzliwości społecznej:

„Każdy odruch dobrej woli i harmonijnej, pogodnej myśli, skierowanej do wszystkiego, co nas otacza, opłaca się stokrotnie: wtedy bowiem otrzymujemy w zamian ten sam rodzaj energii harmonijnych, płynących zewsząd ku nam.
Czym promieniujemy – tym się nasycamy. Oto zasada miłości bliźniego, w najszerszym tego słowa znaczeniu. Zasada najważniejsza, decydująca o naszym losie.”
Stefan Ossowiecki

„Dla triumfu uzależnienia wystarczy, aby dobry człowiek stał się bezczynny…”

Obojętność na ludzką krzywdę – to chyba jedna z najgorszych ludzkich cech. Ostatnio dostrzec ją można i w naszym społeczeństwie. Będąc mimowolnymi świadkami chuligańskiej bójki, boimy się zadzwonić na policję. Widząc leżącego na chodniku człowieka, przechodzimy obok niego bez żadnej reakcji, tak jakby w ogóle, nie istniał..
Do tego dla ćpunów, alkoholików i innych uzależnionych, którym koleje losu ułożyły się tak, że dziś nie potrafią normalnie funkcjonować. Dlaczego tak łatwo się ich klasyfikuje i ocenia?
Może dlatego, że brak empatii, a być może funkcjonuje stereotypowy osąd wszystkich uzależnionych, bez wyjątku…. Dlaczego? Może dlatego, że chcemy poczuć ulgę, że to nas nie dotyka, że nie jesteśmy wcale tacy najgorsi?!

bk45

Autor

- Gazeta Bałtycka

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika