Wg Tomasza Lisa za „aferą taśmową” stoi PiS! „Słabość państwa to jego siła”
Pan Tomasz Lis reklamuje zamieszczony w kierowanym przez siebie tygodniku artykuł, którego autorka sugeruje, że za tak zwaną „aferą taśmową” (podsłuchową) stoi Prawo i Sprawiedliwość. Ponoć wiele przesłanek na to wskazuje.
Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi pana redaktora Lisa zamieszczonej w: http://polska.newsweek.pl/afera-tasmowa-w-aferze-tasmowej-wszystkie-tropy-prowadza-do-pis-,film,372050.html
W dodatku w całej sprawie swój udział ma prokuratura, bo sprawę prowadzi nie ta, której spodziewał się pan redaktor. Rozumiem, że mamy okres przedwyborczy i każdy artykuł, każdy paszkwil, każde uderzenie w politycznego przeciwnika (może już wroga) będzie się liczyć przy następnym rozdawaniu nagród i medali „za kampanię”.
Mimo całej niechęci, jaką odczuwam do pana redaktora Lisa, mam go za osobę w miarę inteligentną. I w związku z tym jestem przekonany, że jest on świadomy tego, że popularyzując tezy zawarte w artykule zbliża się niebezpiecznie do sposobu postępowania pana Antoniego Macierewicza, badającego katastrofę prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Istotna różnica, jaka dzieli obu panów, polega tylko na tym, że:
Antoni Macierewicz, co nie ulega wątpliwości, wynikami prac swojego zespołu pokazuje bałagan, brak kompetencji, brak zrozumienia zadań, jakie stoją przed urzędnikami polskiego państwa i jakie mają oni realizować. I udowadnia, że nie rozumiejąc tych zadań, po prostu ich nie zrealizowali.
Tomasz Lis, co wynika z przedstawionego komentarza, nie zamierza zajmować się tym, co zarejestrowały „taśmy”. A nagrania dokonane, może nawet nielegalnie w warszawskich restauracjach, pokazują wyraźnie, że to, o czym mówią wyniki prac zespołu Macierewicza potwierdza się po raz kolejny. Ba! Udowadniają one, że urzędnicy państwa gotowi są na co najmniej naginanie prawa dla celów politycznych. Czy to nie jest zagrożeniem dla demokracji? Ale to pana redaktora Lisa raczej zajmować nie będzie.
Z analizy postaw obu panów wysnuć można pewne wnioski. Pan Antoni Macierewicz, nawet, jeśli wyciągane przez kierowany przezeń zespół są błędne lub częściowo błędne, pokazuje słabość państwa. A to może pozwolić w przyszłości usunąć przyczyny tych słabości i przyczynić się do tego, że mój kraj będzie lepiej zorganizowany, bardziej uporządkowany, bardziej sprawny.
Pan Tomasz Lis natomiast słabości państwa (jakość klasy politycznej) próbuje nazywać jego siłą. Co może prowadzić do dalszej degrengolady jego tak zwanych elit, do wykorzystywania ich przez siły niekoniecznie sprzyjające Rzeczpospolitej. O choćby próbie napiętnowania działań, gdy wysocy urzędnicy państwa balansują na granicy prawa (moim zdaniem znacznie tę granicę przekraczając, ale moje zdanie liczy się tylko przy wyborczej urnie), w postawie pana Tomasza Lisa można zapomnieć.
W tej sytuacji pozwalam sobie na stwierdzenie, że w mojej ocenie postawa pana Antoniego Macierewicza jest zdecydowanie bardziej propaństwowa niż postawa pana Tomasza Lisa. Póki co nie zmienią tej oceny żadne zabiegi propagandowe. Nawet, jeśli będą wspierane pieniędzmi największych „prywatnych” stacji telewizyjnych, czasopism i gazet.