Wielka manipulacja. Medialni profesorowie, tajni współpracownicy, fałszywe autorytety | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 9.02.2017

Wielka manipulacja. Medialni profesorowie, tajni współpracownicy, fałszywe autorytety

Od dłuższego czasu z rosnącym niepokojem obserwuję pleniące się niczym chwasty: językowe wypaczenia, dewaluację wartości i znaczenia pojęć. Gdyby rzecz dotyczyła tylko mowy potocznej, pewnie machnąłbym na to ręką. Ale sprawa zaczyna być znacznie poważniejsza.

„Profesor”

Oto co drugi rozmówca biorący udział w rozmowach „gadających głów telewizyjnych” tytułowany jest „profesorem”. Z tym tytułem wiąże się wielki naukowy prestiż, dorobek twórczy, nieprzeciętny poziom wiedzy. Profesorski tytuł w społecznej świadomości stanowi gwarancję rzetelności, obiektywizmu, intelektualnej niezależności, wysokiego poziomu merytorycznego prezentowanego przez osobę ten tytuł posiadającą. Tymczasem dziennikarze bez żadnej refleksji nazywają „profesorami” ludzi z tytułami doktorskimi, nie zawsze nawet z habilitacją. Pierwszy z brzegu przykład: proszę bardzo: pan Jerzy Stępień, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Zresztą, oddając co cesarskie cesarzowi podkreślę, że właśnie pan sędzia jako jeden z niewielu przynajmniej raz (po artykule w Gazecie Bałtyckiej) przed kamerami zwrócił uwagę prowadzącemu, że nie jest profesorem. Innych nie było na to stać. (Dr hab. Leszek Balcerowicz, dr hab. Krystyna Pawłowicz, dr hab. Sławomir Cenckiewicz – nazwiska można mnożyć). Jaki jest więc cel tej swoistej manipulacji?

Tajny współpracownik

Inny interesujący przykład. „Tajny współpracownik”. Dziś już wiemy, że w sławnym, 1980 roku „porozumienia sierpniowe” ze strony ówczesnej władzy podpisywali wicepremierzy: Mieczysław Jagielski i Kazimierz Barcikowski. A ze strony protestującego społeczeństwa: tajni współpracownicy Lecha Wałęsa i Marian Jurczyk. Żeby było śmieszniej, sądy Rzeczpospolitej obu wspomnianych panów w specyficzny sposób „rozgrzeszyły” z faktu współpracy ze służbą bezpieczeństwa. A politycy skutecznie doprowadzili do sytuacji, gdy zwykli kapusie, donosiciele, zdrajcy, „gumowe uszy” bezpieki, zostali zrównani z pracownikami służb wywiadu, kontrwywiadu. Z oficerami tajnych służb. Powtórzę: jaki jest cel tej swoistej manipulacji?

Żołnierz „wyklęty”

„Żołnierze wyklęci”. Zakładam, że wśród nich byli także żołnierze. Ale wiem, że byli wśród nich także zwykli bandyci, rabujący z chęci zysku, mordujący niewinnych cywilów, kobiety i dzieci. Dziś z nich wszystkich niektórzy próbują robić wielkich bohaterów. Czy słusznie? W tym kontekście bardzo często pewne środowiska usiłują przekreślić zasługi polskich żołnierzy walczących na froncie wschodnim. Tak, jakby polska krew przelewana pod Lenino, pod Studziankami, na Wale Pomorskim czy przy zdobywaniu Berlina była mniej warta niż ta pozostawiona pod Tobrukiem, Monte Cassino, czy Arnhem. I znowu powtórzę: jaki jest cel tej manipulacji?

„Eksperci” i „bohaterowie”

Lansuje się w telewizjach co najmniej dziwne osoby. A to w charakterze eksperta wystąpi bohaterka jednej z poprzednich ekip rządzących, w swoim czasie skazana prawomocnymi wyrokami za poważne przestępstwa: urzędnicze i drogowe. A to bohaterem wieczoru będzie były świetny tenisista, który w normalnym państwie miałby już zatarty wyrok za kuplerstwo. A to zaprosi się na rozmowę faceta, który będąc ministrem spiskuje z szefem banku centralnego w sprawie wykorzystania pieniędzy tego banku dla zachowania politycznego status quo. Narodowym bohaterem ogłasza się pułkownika przekazującego najtajniejsze informacje przedstawicielom obcego wywiadu. I tak trwa ta gonitwa za przewartościowaniem już ponad dwadzieścia pięć lat. Po raz kolejny zadam pytanie: jaki jest cel tej manipulacji?

Problem wartości

Dlaczego za wszelką cenę staramy się mącić umysły Polaków. Dlaczego dziś, przynajmniej w tak zwanej przestrzeni publicznej, nikt nie może być pewnym, co było (jest) dobre, a co złe. Co zasługuje na pochwałę, co na potępienie, co będzie zasługą, a co grzechem śmiertelnym. Jak z tymi problemami ma sobie radzić młode pokolenie? Kto ma być wzorem dla dwunasto – piętnastoletnich chłopaków? Czy ma to być pan Kukliński czy może pan Zacharski? A jeśli pan Kukliński, to jak należy ocenić pana Jerzego Pawłowskiego? A może trzeba zastanowić się nad rolą, jaką w historii Polski odegrali tacy ludzie jak Irena Kirszenstein – Szewińska, Ryszard Szurkowski, Jan Tomaszewski czy nawet Zbigniew Boniek. Wszak wszyscy oni rozsławiali „zniewoloną”, znienawidzoną PRL w świecie.

Próby zawracania historii w kraju takim, jak Polska, nie mogą się udać. Żyję już wystarczająco długo, by być tego świadomym. Z racji wieku mogę powiedzieć, że mimo indoktrynacji okresu PRL-u, mimo cenzury, mimo prób wytarcia ze społecznej świadomości historycznych faktów (przy okazji – ani indoktrynacja nie była zupełna, ani cenzura nie była skuteczna, a próby zatajenia faktów historycznych nie dały rezultatów) wiedzieliśmy, co to był Katyń, kto spalił Gdańsk, dlaczego nie miało żadnych szans powodzenia. I niekoniecznie wiedza ta musiała pochodzić z Radia Wolna Europa. Może ta nasza ówczesna wiedza nie była tak pełna jak dzisiaj. Ale ona była, trwała i dotrwała do „wolnej” Polski. A ta wolna Polska po raz kolejny rozgrywana jest bardziej przez politykierów niż przez polityków.

Kolejne próby zachwiania fundamentem społecznej świadomości, podstawowymi wartościami – nie mogą służyć mojemu krajowi. Nie może być cnotą cwaniactwo, jak to miało miejsce przez wiele ostatnich lat. Nie może być cnotą donoszenie na kolegów z pracy, choćby się było później prezydentem kraju czy ministrem. Nie może cnotą być zdrada, choćby motywowana najlepszymi chęciami. Nie mogą mordercy bezbronnej ludności cywilnej być bohaterami, choćby byli ubrani w mundury. Ciekawostką Polski jest to, że bohaterowie, ci prawdziwi, z krwi i kości, a niekoniecznie ze styropianu, najczęściej nie mówią o sobie. Nie próbują korzystać ze swego heroizmu, nie chełpią się swoimi czynami.

Pierwszego lutego minęła kolejna, już siedemdziesiąta trzecia rocznica zamachu na Franza Kutscherę, nazywanego także „katem Warszawy”. Dlaczego wolna Polska nie popularyzuje wykonawców tamtego, bohaterskiego czynu? Dlaczego przeciętny młody Polak nie zna żadnego nazwiska bohaterów, którzy dokonali zamachu na jednego z najważniejszych urzędników niemieckich w okupowanej Polsce? Mamy trudną historię. Ale mamy historię piękną. Nie mamy się czego w tej naszej historii wstydzić. No, może z wyjątkiem ostatnich lat.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 8 komentarzy
Napisano
  1. Starsza pisze:

    Bardzo dziękuję za merytoryczną ocenę naszej historii. Bo ona od lat się ciągle zmienia i każdy polityk widzi ją po swojemu.

  2. Anonim pisze:

    …wspaniale podsumowanie. Wiekszosci myslacych ludzi taka konkluzja sie nasuwa. Po raz pierwszy jednak ktos zebral to w solidna calosc. Dziekuje, bo czasem mam wrazenie , ze zostalem sam … .

  3. Maks pisze:

    Do każdego, kto jest zatrudniony na stanowisku profesora nadzwyczajnego mówi się „panie profesorze”, „pani profesor”. Tak jak do osoby zatrudnionej na stanowisku dziekana mówi się „panie dziekanie” itd. I obojętnie czy ma „tylko” habilitację, czy tytuł naukowy nadany przez prezydenta. Dopóki trwa jej/jego kadencja na stanowisku profesora uczelnianego można się do niego/niej tak zwracać.

    • Artur pisze:

      Można sie tak zwracać ale tylko na terenie jednostki na ktorej taką funkcję sprawuje. Poza nią już nie. Tak to wygląda od strony zwyczajów i tradycji. Więc pan profesor uczelniany jest nim tylko na terenie uczelni. Poza nią nie jest profesorem i nie powinien godzić się na takie tytułowanie.

  4. Bodek pisze:

    Zmarnowana wygrana pod Grunwaldem, Targowica, liberum veto, czasy saskie, rozbiory, powstanie styczniowe, same powody do dumy

  5. Mirosław pisze:

    Boli mnie merytoryczne faktów stwierdzenie.
    Próbuje się historię Polski zakłamać, dopasowując, do potrzeb dnia dzisiejszego.
    Edukacja młodych jest bardzo wypaczoną.
    Rodzice,dziadkowie nie zawsze adekwatnie mogą przedstawić sytuację, w której przyszło im żyć w minionych latach.
    Te czy inne okaleczanie historii Polski, spotykanym sa każdego dnia.
    Wielu ludzi po zakończeniu wojny zmieniało swoją tożsamość i życiorysy.
    Widocznym to dzisiaj jest, u polityków i członków naszego rządu.

  6. Edmund pisze:

    Wasza gazeta, to moje odkrycie. Ciekawe artykuły. Pozdrawiam.

  7. Edmund pisze:

    Na fotce, Plac Kazimierz Wielkiego. Na czele oddziału idzie „cichociemny”, kpt. AGATON.
    Urodziłem się na tym nieistniejącym obecnie placu, gdzie zginęła moja babka w okresie Powstania.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika