Współwięzień Stefana W. przerywa milczenie: „Raz był normalny, raz kimś zupełnie innym”
Mamy nowe informacje o zabójcy prezydenta Gdańska. Dotarliśmy do osadzonego, który przez kilka miesięcy miał bezpośredni kontakt ze Stefanem W. podczas odbywania kary pozbawienia wolności w Zakładzie Karnym Gdańsk-Przeróbka. To, co nam powiedział, rzuca nowe światło na obraz zabójcy Adamowicza, a także na sytuację, jaka miała miejsce w gdańskim zakładzie karnym. Te informacje mogą także w istotny sposób wpłynąć na śledztwo w sprawie pośrednich przyczyn zabójstwa prezydenta Gdańska.
Naszym informatorem jest Mateusz R. (nazwisko jest znane redakcji) – odbywający karę pozbawienia wolności od 7 lat, osadzony obecnie w Areszcie Śledczym w Elblągu. Według jego relacji został tam przeniesiony zaraz po tym, gdy postanowił ujawnić to, co wie na temat Stefana W.
R11; Jak tylko zacząłem głośno mówić o tym, co działo się w Z.K. Gdańsk-Przeróbka – zostałem odizolowany przez administrację więzienną, następnie zdegradowany z podgrupy „otwartej” do „zamkniętej”, później bardzo szybko wywieziony z Gdańska.
„Chora głowa”
Mateusz R. twierdzi, że chciano zamknąć mu usta i jak najszybciej pozbyć z Gdańska.
R11; Przez kilka miesięcy odbywałem karę razem ze Stefanem W. w Gdańsku-Przeróbce. Poznałem go podczas spacerów na więziennym „spacerniaku”. Stefan W. jednego dnia zachowywał się normalnie, rozmawiał, następnego dnia był jakby kimś zupełnie innym. To wskazywało, że jest z nim coś nie w porządku. W związku z tym wśród więźniów zyskał ksywkę „chora głowa”. Tak o nim mówiono.
Według relacji naszego informatora Stefan W. miał skarżyć się na to, w jaki sposób jest traktowany przez Zakład Karny na Przeróbce. Miał mówić, że administracja ogranicza mu dostęp do leków, że personel z niego drwi i go prowokuje.
Nasz informator twierdzi także, że administracja zakładu karnego miała informować lekarza, że Stefan W. próbuje wyłudzać leki, w efekcie miał dostawać tylko leki nasenne, a nie takie, których faktycznie potrzebował w związku ze swoją chorobą.
R11; Zrobiono ze Stefana W. „tykającą bombę”, aż stała się tragedia. Kilka dni przed wyjściem z więzienia oznajmił administracji (wychowawcy z oddziału, oddziałowym i praktycznie wszystkim wokół), że „będzie o nim głośno”, że „wszyscy o nim usłyszą” i że to wszystko wina zakładu karnego.
Te informacje potwierdza także zachowania samego zabójcy tuż po tym, gdy zaatakował prezydenta Gdańska. Ze sceny finału WOŚP krzyczał, że „był w więzieniu torturowany”.
Według naszego informatora inni osadzeni zgłaszali administracji więzienia problemy ze Stefanem W. – Zainteresowanie ze strony psychologa, bądź nawet zwykłego oddziałowego mogłoby zapobiec tragedii – sugeruje nasz informator.
Nocny przyjazd dyrektora
Mateusz R., do którego dotarliśmy, poinformował nas także o jeszcze jednym dziwnym zdarzeniu, które miało mieć miejsce w Zakładzie Karnym w Gdańsku-Przeróbce. Otóż według naszego informatora, w dniu zabójstwa Pawła Adamowicza, około godziny 23, dyrektor zakładu karnego miał w trybie nagłym przyjechać na teren placówki i jak twierdzi R11; powołując się na informacje od jednego z oddziałowych – „czyścić brudy”.