Znów zobaczyliśmy prawdziwą twarz rządzących
Jeszcze nie przebrzmiały do końca słowa Joanny Muchy, która w krótkich słowach wyjaśniała gawiedzi, że ekonomiczny program jej partii jest tak dramatycznie prosty, że nie ma możliwości, by go wytłumaczyć, a już usłyszałem panią premier Ewę Kopacz, która w bardzo podobny sposób chciała prowadzić sejmową dyskusję na temat problemu, jaki zarysował się przed Polską i Unią Europejską, a który określić można dwoma słowami – islamscy emigranci.
Cóż takiego wartego zainteresowania było w wystąpieniu pani premier? Moją inżynierską uwagę przyciągnęły stwierdzenia, które brzmiały mniej więcej następująco. Mamy w Europie poważny problem, który trzeba rozwiązać. W związku z tym przychodzę do was z „gałązką oliwną” i proszę: odrzućcie na chwilę wyborczą retorykę, zapomnijcie na jakiś czas o politycznej wojnie. Tylko wzajemne zrozumienie, szacunek, tylko wspólnie wypracowane stanowisko pozwoli na realizację tego, co dla Polski i Europy będzie najkorzystniejsze.
Oczywiście nie jest to cytat. Ale takie było, przynajmniej w mojej świadomości, przesłanie pani premier. I gdy tylko okazało się, że w Sejmie, oprócz klakierów (zresztą z obu stron politycznego podziału) są także posłowie, którzy mają inne zdanie niż pani premier i potrafią je wypowiedzieć, w dodatku w sposób zrównoważony, kulturalny i rzeczowy, pani premier rozpoczęła atak. Atak bezprecedensowy, niezwykle agresywny, zupełnie nie prowadzący do przybliżenia rozwiązania omawianego problemu, a wprowadzający atmosferę wojny niemal takiej jak ta, którą prowadzi państwo islamskie.
Nagle okazało się, że inne niż „panipremierowe” zdanie oznacza pierwszy krok do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Że Jarosław Kaczyński proponuje przeliczać wartość ludzkiego życia na pieniądze. Że w ten sposób ukazuje swoje prawdziwe oblicze. I na wszelki wypadek dorzuciła bardzo konkretne pytanie: jak wysoka jest, zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, cena ludzkiego życia?
Muszę przyznać, że w ciągu mniej więcej godziny pani premier zamieniła oliwną gałązkę na polityczną maczugę, którą usiłowała „potraktować” szefa największej partii opozycyjnej. Tylko dlatego, że ten miał odwagę publicznie wyrazić zdanie większości Polaków. (Taka przynajmniej jest moja opinia. A wśród moich znajomych nie spotkałem nikogo, powtarzam nikogo, kto miałby w sprawie islamskich uchodźców zdanie inne niż Jarosław Kaczyński). Mogę więc powiedzieć: rzeczywiście, po raz kolejny zobaczyliśmy prawdziwą twarz. Twarz Platformy, która dla ratowania istniejących układów polityczno – towarzysko–biznesowych gotowa jest na wszystko.
Wprowadzać czarną biel i gorący chłód. Można ludzi tumanić, można obiecywać. Można sprzedawać za półdarmo, można wmawiać ludziskom troskę o naród, o lasy państwowe, o ich przyszłe renty, emerytury, zdrowie i szczęście. I równocześnie planować dalszą prywatyzację służby zdrowia, likwidację państwowego szkolnictwa, resztek przemysłu, spieniężenie (w jakim celu) zasobów lasów państwowych. I „wystawiać” do „tłumaczenia ludziskom” specjalistów klasy Joanny Muchy czy Janusza Lewandowskiego. (Przypomnę – jednego z głównych twórców programu Powszechnych Świadectw Udziałowych i Narodowych Funduszy Inwestycyjnych).
Jestem przekonany, że taka strategia w trakcie kampanii wyborczej nie ma szans powodzenia. Ludzie już „nie kupują” zagrożenia PiS-em. Ludzie nie chcą słyszeć opinii o niewłaściwym zachowaniu człowieka, któremu powierzyli najwyższy urząd w państwie, o jego nieodpowiednich i nieodpowiedzialnych wypowiedziach. Ludzie już nie wierzą, że nasze państwo jest przygotowane do czegokolwiek. Przecież cokolwiek by się nie wydarzyło, państwo polskie ma problem. Problemy te narastały być może znacznie dłużej niż osiem lat. Ale społeczna pamięć raczej dalej niż dwie kadencje w sejmie nie sięga. Może to i dobrze?