Nie wolno! Absolutnie nie wolno wspominać publicznie o tym, że w czasie II wojny żydowska policja, żydowskie rady w gettach współpracowali z Hitlerem! Nie wolno i już! Bo wolność wypowiedzi służy temu, żeby oskarżać o antysemityzm Polaków – nieważne czy to prawda czy nie i czy można podbitemu narodowi zarzucić, że masowo współpracował z hitlerowcami w wyniszczaniu Żydów.

Nasi „starsi bracia w wierze” czyli Żydzi uznali, że Polacy mają zostać umieszczeni wśród wrogów, wśród sprawców Zagłady i tej tezy nie można kwestionować bo to jest sprzeczne z wolnością wypowiedzi. Tak od lat wychowują swoją młodzież, taki przekaz sączą w media – stąd „polskie obozy śmierci”.

Zatem przypomnienie przez polskiego premiera o fakcie znanym, że byli także żydowscy współpracownicy Hitlera – choć zgodne z prawdą – jednak sprzeczne z żydowskimi interesami – stało się skandalem. Na Morawieckiego rzucili się nie tylko Żydzi, ale i nasi przyjaciele – czyli Stany Zjednoczone. No i oczywiście krajowe ośrodki kształtowania opinii publicznej (czytaj: ogłupiania opinii publicznej) podchwyciły ten ton i walą w niego jak w bęben. No bo nie ma lepszego sposobu na uderzenie w Polskę jak walnąć w premiera.

Tymczasem oczywiste jest, że byli żydowscy kolaboranci, którzy za pieniądze, chcąc przeżyć czy z jakichś innych powodów wydawali swych współbraci w ręce SS, pomagali pakować do transportów jadących do obozów śmierci, wyłapywali i dostarczali do getta uciekinierów itd. itp. To prawda historyczna i polski premier ją powtórzył. Ba! Ale kogo interesuje dziś prawda?

W interesie wpływowych żydowskich organizacji amerykańskich leży oskarżenie Polski i Polaków, bo przyczyną tego jest chęć wymuszenia na Polsce oddania pokaźnego majątku pożydowskiego w ręce tych organizacji. Wśród nich jest Światowy Kongres Żydów mający siedzibę w Nowym Jorku. Żydowskie środowiska w Stanach są niezwykle wpływowe, kontrolują sektor finansowy, wiele mediów i stąd każdy amerykański prezydent i każdy kongresmen musi się z ich opinią liczyć. Jak zatem Żydzi w Stanach okrzyknął kogoś antysemitą, to nie ma wyboru zaraz kongresmeni i prezydent zaczną ich popierać.

Stąd do antypolskiej nagonki z Izraela i Nowego Jorku natychmiast przyłączyły się wpływowe amerykańskie media i Departament Stanu, który „pilnie śledzi losy ustawy o IPN”. Nie ma co się łudzić – w starciu z potężnym żydowskim lobby nadającym ton polityce USA – jesteśmy z góry skazani na porażkę. Trzeba będzie pokornie stulić uszy po sobie, uklęknąć, pocałować wielkiego brata w co tam każe i zmienić ustawę. Bo suwerenność suwerennością, ale ma się rozumieć w pewnych granicach. Skoro Wielki Brat i jego wojska raczyły wkroczyć na nasze terytorium co – jak nam oznajmiał niedawny minister Macierewicz – było marzeniem polskich patriotów od wieków, to teraz kiedy mają nas bronić przed tym okropnym Putinem, to nie ma co się buntować i wierzgać. Pokornie w postawie na baczność (jak to będzie po angielsku: „Ruki pa szwam”?) przyjąć zalecenia i będzie dobrze.

Mateusz Morawiecki jeszcze jest młody i nie rozumie tych podstawowych zasad na jakich ma się opierać polska polityka. Nie zauważył, że jak od dobrych dwudziestu lat Polska podejmuje nie sprowokowana kroki antyrosyjskie, stara się szkodzić Rosji za wszelką cenę, popierając zawsze wrogów Rosji – jak Gruzję czy Ukrainę – bez patrzenia na nasz narodowy interes, to po dziesięcioleciach takiej polityki jesteśmy skazani na łaskę i niełaskę „naszych przyjaciół” z USA i z Izraela.

W tej sytuacji oczywiście nie ma co brać się za uchwalanie ustaw bez zapytania premiera Netanjahu czy mu się te ustawy podobają. No i skonsultować z Kongresem Światowym Żydów z New Yorku. A co nam to szkodzi zapytać co myśli nasz suweren… tj. chciałem powiedzieć nasz sojusznik i przyjaciel.

I popierajta dalej banderowców na Ukrainie! Bez banderowców przecie nie będzie niepodległej Polski no bo jakże? I plujta dalej na Putina i szczypta dalej Rosję.

Suweren tylko na to czeka!