Polska dziurawa demokracja. "Nasza władza boi się już tylko brutalnej siły" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 26.01.2015

Polska dziurawa demokracja. „Nasza władza boi się już tylko brutalnej siły”

Okazuje się, że Polak potrafi. Praktycznie wszystko. Nawet zasady demokracji parlamentarnej tak wypaczyć, że w zasadzie nie funkcjonują. Czy trzeba kogoś przekonać? Proszę bardzo.

protest

W obecnym układzie parlamentarnym, a jakże, głęboko demokratycznym, nie ma znaczenia, jakie argumenty w poszczególnych sprawach przedstawiają posłowie. Ważne jest wyłącznie, jak głosują. A jeśli chcą zachować przywileje, to mają głosować tak, jak partia nakazuje. Bezwzględnie. I nie ma tu znaczenia, czy będzie to zgodne z interesem wyborców, kraju, społeczeństwa. My, zwycięzcy wyborów, ewentualnie wraz z koalicjantem, wszystko wiemy lepiej, a nawet jak nie wiemy, to i tak możemy przegłosować. Na przykład, że w sobotę jest środa. Parlamentarna dyskusja na ten temat owszem, może się odbyć. Tylko co? Przecież i tak możemy to przegłosować.

Stworzyliśmy wiele instytucji „demokratycznych”. W ramach ich działalności wypowiadać się mogą różne gremia. Takim ciałem była komisja trójstronna. Jak może niektórzy pamiętają, było to forum wymiany poglądów przedstawicieli rządu, pracodawców i pracobiorców. W imieniu pracobiorców występowali w tej komisji przedstawiciele związków zawodowych. Niby wszystko było w porządku. I tylko z opinią tych ostatnich dwaj pierwsi partnerzy „dialogu społecznego” nie chcieli się godzić. Nie dziwię się. Ja też wolałbym zarabiać dwieście zamiast sto złotych. A że ktoś jest innego zdania? Jakie to ma znaczenie? Przecież w sobotę może być środa.

Gdy „demokratyczna władza” nie musi dbać o czyjeś interesy, to co ma dbać? Dla jasności sprawy od razu uściślę: „demokratyczna władza” dowolnego szczebla. Stworzone w Polsce mechanizmy w praktyce eliminują jakąkolwiek dyskusję parlamentarną, jakiekolwiek słuchanie drugiej strony politycznego sporu.

Dzisiejsi przedstawiciele tak zwanych „elit politycznych” zapatrzeni są wyłącznie we własne korzyści, jakie mogą uzyskać w wyniku sprawowania takiej czy innej władzy uzyskanej w ramach „demokratycznych mechanizmów” państwa prawnego. Osławione kilometrówki nie są jedynym przykładem. Zupełnie nie liczy się słowo, nie jest ważny nawet język, jakie te rzekome się posługują. Zapewniam, że tak zwane „taśmy prawdy” nagrane w kilku warszawskich restauracjach nie są wyjątkami.

Doszliśmy już do takiej doskonałości w dziedzinie umacniania demokracji, że np. dwa i pół miliona deklaracji poparcia dla jakiejś idei, zebrane przez dowolne kręgi polityczno – społeczne, można wrzucić do kosza. I nic się nie dzieje.

Okazuje się, że władza w Polsce boi się już tylko brutalnej siły społecznej rewolucji. Postępowanie wobec górników walczących o zachowanie swoich miejsc pracy, wspartych samorządowcami widzącymi, że kolejne reorganizacje naszej organizacji spowodują upadek całych miast, jest tego najlepszym dowodem. Ale to już jest dość dalekie od demokracji. Nawet tej naszej, polskiej, dziurawej.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. Papa Smerf pisze:

    Górnicy zostali zwyczajnie wykorzystani przez cwanych związkowych kacyków i tzw.menadżerów.W górnictwie bieda ale cwaniacy,którzy doprowadzili do zapaści nie ponoszą żadnych konsekwencji i mają nadal zapewnione gigantyczne dochody.Płaci całe społeczeństwo.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika