SARS-CoV-2. Zbiorowa manipulacja, globalny strach. Co czeka nas wkrótce? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 21.07.2020

SARS-CoV-2. Zbiorowa manipulacja, globalny strach. Co czeka nas wkrótce?

Wielkie oszustwo i zbiorowa manipulacja. Rząd luzuje restrykcje, podczas gdy ujawniana przez ten sam rząd liczba zakażonych wcale nie spada, jest nawet większa niż na początku ogłoszonej pandemii. Coraz lepiej widać, że tzw. epidemia to tylko propagandowe narzędzie, które miało obudzić w społeczeństwach strach po to, aby móc nimi manipulować, a następnie zarobić ogromne pieniądze. Owo narzędzie okazało się bardzo skuteczne i rządy większości państw nie były w stanie mu się przeciwstawić, a może po prostu nie chciały? Być może po prostu lojalność wobec własnych rodaków zwyczajnie się nie opłaca?

Dziwny ten wirus. A jeszcze dziwniejsze reakcje naszych rządzących na jego „działanie”. Właśnie media „doniosły” (to określenie mi się podoba, bo chociaż częściowo oddaje wartość, jaką dzisiejszym mediom przypisuję – wartość przeciętnego donosiciela), że władza (ukochana przez  naród)  łagodzi kolejne obostrzenia wprowadzone w swoim czasie w związku z ogłoszoną przez Światową Organizację Zdrowia pandemią, a przez polski rząd – stanem epidemicznym.

Sprawdziłem, jakie to sukcesy osiągnęliśmy w walce z koronawirusem (a właściwie, jakie wyniki ogłosiła ta sama władza, która nie tak dawno wprowadzała drakońskie restrykcje w stosunku do obywateli własnego kraju). Okazuje się, że „luzowanie obostrzeń” następuje w czasie, gdy oficjalne komunikaty głoszone przez przedstawicieli rządu mówią o liczbie zakażeń co najmniej takiej samej lub wyższej niż w momencie rozpoczynania całej tej hucpy.

Żebym nie był gołosłowny: komunikaty z ostatnich dwóch dni mówią o stwierdzeniu ok. 350 zakażeń każdego dnia. Gdy „pandemiczna gorączka” zaczynała rozkwitać, podawano informacje o ok. 300 zakażeniach dziennie.

Najwyraźniej widać brak koordynacji działań pomiędzy różnymi ośrodkami władzy. Żeby „luzować obostrzenia” (że użyję ulubionego określenia pana premiera), trzeba było tydzień wcześniej zasugerować zmniejszanie liczby stwierdzonych przypadków zachorowań. Ktoś albo czegoś do końca nie przemyślał, albo nie dopilnował.

Przyznam, że dla mnie przezabawnie brzmią komunikaty typu: zmniejszamy do półtora metra dystans społeczny. (Przypomnę, że dotychczas wynosił on równe dwa metry). Zastanawiam się, czy ktoś, kto takie komunikaty opracowuje (przygotowuje), myśli nad tym, co robi?

Jeszcze dziwniej się czuję gdy słyszę, że takie informacje przekazuje masom premier lub minister. Jako homo sapiens (ciągle się za takiego uważam) dochodzę do wniosku, że wirus Sars-Cov-2 stracił częściowo swą „zdolność skoczną”. Sytuacja z owym „zmniejszaniem dystansu społecznego” każe mi wrócić do wcześniejszych działań restrykcyjnych polskiego rządu, który pozwalał na jazdę autobusem ok. 15 osób, a w kościele dopuszczał obecność co najwyżej pięciu wiernych (oprócz sprawujących liturgię).

Przyznam, że z pewną zgrozą wsłuchuję się w wypowiedzi niektórych ekspertów, którzy stwierdzają na przykład, że: wirus (ten sam, SARS-CoV-2) może zachować swą zdolność przetrwania „na papierze jeden dzień, a na banknotach – nawet cztery dni”. Albo, że „jesienią czeka nas druga fala pandemii”. Albo, że „ludzie chorują bezobjawowo”. Albo, że „wszyscy zmarli mieli choroby współistniejące”.

Myślę, że powoli nadchodzi czas, by powiedzieć: Szanowni państwo! Ćwiczenia zostały zakończone. Wnioski zostaną opracowane w ciągu roku i na pewno pozwolą na jeszcze skuteczniejsze działania w kolejnych latach. Pytanie, jaki był cel tych ćwiczeń.  No cóż. W mojej ocenie chodzi o sprawdzenie, jak daleko można się posunąć w dążeniu do zniewolenia społeczeństwa. (Nie chodzi tylko o polskie społeczeństwo).

Okazuje się, że odpowiednimi działaniami można zmusić ludzi, nawet rozsądnych, do zachowań co najmniej dziwnych. Wystarczy wywołać w nich potrzebę takich zachowań.

Kolejnym krokiem jest przekonanie ich, że realizacja takiej potrzeby jest możliwa, nawet niespecjalnie trudna. (Tego uczą nawet na najprostszych szkoleniach z zakresu marketingu). W konkretnym przypadku taką potrzebą było zachowanie bezpieczeństwa (własnego) każdego człowieka.

Żeby taka potrzeba się pojawiła, należało wywołać strach. Okazuje się, że to bardzo silny bodziec. Stąd epatowanie społeczeństw codziennie podawanymi informacjami o liczbie zgonów, obrazami masowych pogrzebów, braku miejsc w szpitalach itp. Gdy już ludność została skutecznie przestraszona, przekazano jej  informacje, że łatwo może uniknąć „niebezpieczeństwa”. Wystarczy tylko nie chodzić do kościoła, na imprezy masowe, zakrywać usta i nos tkaniną, zachować społeczny dystans dwóch metrów. I ciemny lud to kupił.

Jeśli ktoś wątpi, że w przytoczonej opinii może tkwić ziarnko prawdy, proponuję przeczytać książkę Wiktora Suworowa pod tytułem „Wybór”. Jest tam fragment, w którym bohaterowie zastanawiają się, „jak zniewolić sto milinów ludzi”.  Odpowiedź autora jest prosta. „Żeby zmusić tysiące ludzi do reagowania w sposób bezrefleksyjny, przyzwyczaić ich do słuchania rozkazów, a nie zdrowego rozsądku”„trzeba podobne ćwiczenia zastosować wobec setek milionów ludzi”. … „Najważniejsze, żeby te ćwiczenia były absurdalne i żeby równocześnie dotyczyły setek milionów ludzi. Najlepiej zmusić ich do wykonywania jakiegoś kretynizmu. Regularnie.” Czyż nie widać tu, drodzy Czytelnicy, analogii do tego, co jest realizowane we współczesnym świecie?

Przynajmniej w tej części (być może były jeszcze jakieś inne elementy, o których nie mam pojęcia) ćwiczenia można uznać za udane. Jednak ceną tych ćwiczeń jest głębokie załamanie gospodarcze. Czy było ono potrzebne dla rozluźnienia finansowych barier zakazujących drukowania pustych pieniędzy w wielu krajach? Czy były jakieś inne powody?

Strach, tym razem prawdziwy, ogarnia mnie gdy pomyślę, na czym będzie polegała druga część ćwiczeń (a może tylko dokończenie chwilowo zawieszonej części pierwszej), gdy Światowa Organizacja Zdrowia ogłosi drugą falę pandemii, a polski rząd, w ślad za nią, ogłosi powrót do zakazów, nakazów i ograniczeń stanu wojen … przepraszam, „epidemicznego”, co, jak mówi niezawodny pan Minister Zdrowia, nastąpić ma jesienią bieżącego roku.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika