IPN ogłosił, że dokumenty potwierdzające współpracę Lecha Wałęsy z SB są prawdziwe i podpisane ręką byłego prezydenta. Oficjalnie usłyszeliśmy to, co większość z nas i tak przypuszczała. Niewątpliwa rysa na życiorysie Wałęsy, jaką była współpraca z bezpieką, nie byłaby większym problemem, gdyby w odpowiednim czasie nie zabrakło mu odwagi, aby się do tego przyznać. Ten jednak nie dość, że nigdy się nie przyznał, to w dalszym ciągu twierdzi, że „nigdy z SB nie współpracował” i „sam rozwalił komunę”. Buta i arogancja byłego prezydenta gubi nie tylko jego samego – jego symbol i legendę, ale całą polską walkę o wolność.

Jak informuje IPN – Lech Wałęsa współpracował z organami bezpieczeństwa PRL. Rozpoczął ją w latach 70. Jaki miało to wpływ na decyzje podejmowane przez ówczesnego szefa „Solidarności”, a następnie prezydenta RP? Na to ważne pytanie zapewne nie usłyszymy nigdy odpowiedzi.

Dlaczego Wałęsa nie miał dość odwagi, aby przyznać się do współpracy z SB i tym samym ostatecznie rozliczyć z przeszłością? Przecież tak często powtarza, że był odważny, nieustraszony, nieugięty.

Największym cieniem na wizerunku byłego prezydenta kładzie się jednak fakt, że przez lata mając do dyspozycji spore środki finansowe procesował się z byłymi działaczami „Solidarności”, którzy współpracę z SB Wałęsie zarzucali. Przykładem takiego działacza jest Krzysztof Wyszkowski, którego batalie sądowe z Wałęsą trwały kilkanaście lat i sporo zdrowia.

Dziś już wiemy, że to Wyszkowski miał rację, a Wałęsa kłamał.