Kiedy milczą, krzyczą
Chodzę z głową w chmurach ulicami elbląskiej starówki. Złota jesień. Przyjemnie cicho. Ludzie piją kawę w sterylnie czystych lokalach. Jestem głodna. Jestem głodna i ciekawa tego świata, który odgrodzony jest ode mnie szybą zrobioną z najmocniejszych tworzyw. W ręku trzymam aparat. Ostatnim razem przez własną głupotę naświetliłam film. To było wtedy, gdy skręcając na ulicę Rzeźnicką, przetarłam oczy ze zdziwienia.
W maju po jakimś kolokwium szybko pobiegłam z kolegami nad kanał. Wino na łepka. Bania. Wygrzewanie się w słońcu. Pełen chill. Zanim dotarliśmy na miejsce, nieprzemyślany zakręt i ta Rzeźnicka. Tam jest taka kamienica, a na jej ścianie mural (szare szlaczki z czarną obwódką na białej powierzchni). Ściana kiedyś była „ślepa” i ten okres pamiętam dobrze. Obok parking. Tego dnia nie było na nim ani jednego auta. „Zróbcie mi zdjęcie” – poprosiłam. Ustawiłam się na tle budynku, któryś z moich kompanów nacisnął przycisk, poszliśmy dalej, tylko ja co chwilę spoglądałam wstecz na mural. „To spektrogramy. No chodź już” – wycedził Mateusz.
Spektrogramy to wykresy widma dźwięku. Do tej pory myślałam, że budynki ani be, ani me, ani kukuryku. Cholera wie, czym mnie jeszcze Elbląg zaskoczy. Tej fotografii nie mam. Jak już wspomniałam – zepsułam kliszę. Otworzyłam korpus i światło wdarło się do środka. Po ptakach. Strasznie żałuję. Byłaby pięknym dodatkiem do tej historii.
Zanim wróciłam do domu zastanawiałam się nad liniami spektrogramu. Co mówią? Miałam milion pomysłów. Od patriotycznych haseł, po zwykłe bredzenie trzy po trzy. Wyobrażałam sobie, że pani mieszkająca na parterze komunikuje zmarłemu mężowi: „Co tydzień robię trzy prania, dwa czarne i jedno białe”. Wyobrażałam sobie także młodą matkę – anorektyczkę i jej wiadomości zapisane na ścianie: „Dziś zjadłam dwa banany, jabłko. Wypiłam herbatę.”. Imaginowałam sobie dziwne sytuacje. Na przykład lokalnego artystę – muzyka, który każdego dnia wychodzi po zakupy. W głowie mu Eric Clapton, a nie dwa bochenki chleba, a już tym bardziej zabranie z domu listy pozostałych produktów do kupienia. Przez to każdego ranka cofał się i ociężale udawał się do mieszkania na drugim piętrze. W końcu puściły mu nerwy, nagrał ten spis złożony z pieczywa, mleka, warzyw, i w postaci spektrogramów namalował na ścianie.
Internet dostarczył mi brakujących informacji i pozbawił złudzeń, bo moje śmieszne insynuacje okazały się błędne. Autorką audiomuralu jest Adriana Ronżewska-Kotyńska, artystka zajmująca się architekturą, malarstwem oraz sztuką w przestrzeni publicznej. Ma 33 lata. W 2012 roku rozmawiała z mieszkańcami Starówki oraz innym elblążanami. Pytała o wady i zalety życia w centrum Elbląga. Wypowiedzi były rejestrowane. Bez cenzury, bez komentarza, bez zbędnego wartościowania zostały zacytowane na ścianie. Zapis inny niż pismo uniemożliwia natychmiastowe odczytanie opinii. Istnieje jednak tablica informacyjna z kodem QR. W ten sposób można odsłuchać nagrania na telefonie. Jest także strona internetowa i na niej można zapoznać się z treścią. Niektórzy wysadziliby miasto w powietrze, a niektórym tu jak u Pana Boga za piecem.
Dwa lata temu mural pobudził opinię publiczną do dyskusji. Mieszkańcy podzielili się na zwolenników i przeciwników tej śmiałej formy artystycznej. Pani Adriana pisze w książce pt. „Przebudzenie – przed końcem świata”: Mural jest monochromatyczny, syntetyczny, nieobojętny dla otoczenia. Mam nadzieję, że sprowokuje do zatrzymania się i wsłuchania w głos Starego Miasta nawet tych przechodniów, którym niekoniecznie odpowiada jego estetyczna forma.”
Postanowiłam pójść w ślady autorki muralu – przeprowadzić wywiady z przechodniami. Z wyżej wspomnianą książką udałam się na ulice Elbląga. Pytałam, czy kojarzą ten „malunek”, gdzie się znajduje, co może przedstawiać, czy się podoba. Rozmowy nagrywałam.
Kobieta w średnim wieku, z pieskiem pod pachą: „Czy to jest reklama na tym budynku? To jest reklama? Nie? Aha. Czy to jest radio jakieś? Jakiś wykrywacz? Nie wiem, takie znaki jakieś. Nie wiem, o co chodzi. Jakieś badania? Wyniki? W sumie fajnie to wygląda, czemu nie?”
Student w okularach: „Jak dla mnie to zwykły bohomaz. Wolałbym coś takiego (chłopak pokazuje na telefonie bloki o trzykolorowej elewacji). Takie powinny być wzory na blokach, proste, geometryczne.”
Uśmiechnięta studentka: „To chyba są audiomurale na Starym Mieście? Fajny, podoba mi się, chociaż trochę tutaj nie pasuje. Lepiej na jakieś blokowiska.” Koleżanka uśmiechniętej studentki: „Może jestem głupia, ale wygląda mi to na pracę serca albo mózgu. Bardzo mi się podoba.”
Barmanka w jednym z lokali na Starym Mieście: „Zauważyłam to na Starówce, ciekawie to wygląda, nie wiem co to i po co jest. Zawsze się zastanawiałam, czy koncepcja jest związana z historią budynku?”
Licealistka: „A to jest w ogóle w Elblągu? Tak? Jeszcze tego nie widziałam. Ładne całkiem, ale szału nie robi. To chyba zapis jakiegoś dźwięku.”
Trzydziestoletni ? mężczyzna: „To jakieś graffiti na budynku. Gdzie się znajduje… chyba gdzieś na Starym Mieście. A czy mi się podoba… Fajny pomysł, ale to takie… monotonne. Graffiti powinno tętnić życiem, być bardziej kolorowe według mnie.”
Bardzo elegancki mężczyzna w średnim wieku: „Wie Pani co to jest audiomural? Te paski to są fale dźwiękowe. Ludzie się wypowiadali na temat Starego Miasta. I w tej chwili te nagrania są montowane.”
Uczeń szkoły podstawowej: „Na Starym Mieście to jest? Może jakaś elbląska piosenka?”
Zarejestrowałam dwadzieścia wypowiedzi. Nie usłyszałam takiej, która byłaby kompetentna w stu procentach. Miałam świetny pomysł. Zaczaić się w krzakach, gdzieś obok muralu i obserwować tych, którzy trafili tu po naszych rozmowach. Na samoprzylepnych kartkach zapisałam moim rozmówcom wszystkie najważniejsze informacje. Jak to się mówi: cudze chwalicie, swego nie znacie. Śmiem tak twierdzić, ponieważ projekt bardzo spodobał się za granicą.
Skontaktowałam się z autorką. Zapytałam o kwestie, które mnie nurtują, a na które nigdzie nie mogłam dostać odpowiedzi.
– Czy projekt audiomuralu na Rzeźnickiej to już przeszłość, czy nadal spotyka się Pani z opiniami na jego temat?
– Niewątpliwie od razu po wykonaniu muralu dochodziło do mnie najwięcej opinii, ale nadal zdarza się, że ktoś podzieli się swoimi wrażeniami, zazwyczaj kiedy odwiedza Elbląg po raz pierwszy. Największe emocje na pewno już jednak minęły.
– Czy uważa Pani, że Elbląg powinien bardziej wypromować audiomurale? Pracy na pewno było dużo, a niestety zauważyłam małe zainteresowanie projektem.
– W powstawaniu muralu pomagali mi pracownicy Galerii EL oraz Departament Kultury Urzędu Miejskiego. Mural powstawał podczas Elbląskiego Kongresu Kultury i wtedy był najbardziej promowany w mieście. Promocją w ogólnopolskich i zagranicznych portalach zajął się mój mąż – Łukasz Kotyński (listę publikacji można obejrzeć na: http://audiomurale.blogspot.com). Mural funkcjonuje w przestrzeni otwartej – na Starym Mieście, które powinno być miejscem pełnym przechodniów, ale niestety tak nie jest. Znam wielu elblążan, którzy od wielu lat poruszają się na trasie dom – praca – centrum handlowe i rzeczywiście nie mieli pojęcia, że coś takiego powstało. Bardziej niż promocji audiomuralu oczekiwałabym od władz miasta takiej polityki urbanistycznej i społecznej, która wpłynęłaby na to, żeby ludzie wyszli z domu i zapoznali się z tym, co miasto ma im do zaoferowania. Mural nie jest jedynym projektem w przestrzeni miasta, któremu przydałaby się większa publiczność i lokalne zainteresowanie…
Cyceron powiedział kiedyś „Cum tacent, clamant” i choć miał na myśli, że czasem milczenie jest wymowniejsze od mowy, sentencja idealnie opisuje kamienice na Rzeźnickiej. W domach, nieważne, czy z betonu, czy z cegły, zalegają historie. Jak stare książki na półkach wielkich bibliotek. Czasem musimy po nie sięgnąć, a czasem krzyczą do nas okładkami, białymi ścianami zapisanymi spektrogramami.
Bibliografia:
1. Kotyńska-Ronżewska Adriana: PROJEKT [online]. [dostęp: 1 stycznia 2013]. Dostępny w Internecie: http://audiomurale.blogspot.com
świetny artykuł. Widać, że autorkę „wciągnął” temat, potrafi zainteresować czytelnika już po pierwszym zdaniu 😀 oby tak dalej panno Anno 😀