Najpierw było finansowanie centralne. Później „decentralizacja” i kasy chorych (i tzw. branżowe kasy chorych). Później powstał NFZ, ale z regionalnymi oddziałami, które są w zasadzie autonomiczne. Teraz ma nastąpić tzw. „decentralizacja” i finansowanie regionalne. A i tak za każdym razem (bo nie ma przecież innej możliwości), pieniądze będą pochodziły z z centrali, czyli z budżetu państwa.

Czy ktoś wie, o co tu chodzi? Wygląda to na wyjątkowo smutny chocholi taniec nad umęczonymi, sponiewieranymi pacjentami polegający na otwieraniu nowych i zamykaniu starych instytucji z czego zupełnie nic nie wyniknie.

To, że rząd nie ma i nigdy nie miał spójnej wizji służby zdrowia, to chyba już wszyscy wiedzą. Nie miała wizji minister zdrowia Ewa Kopacz, nie ma jej obecny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Niestety poza brakiem wizji, nie mają ci państwo także żadnych umiejętności wdrażania wizji, ale jeśli nie ma wizji, to i wdrażać nie ma co.

Pacjenci jak przez ostatnie lata nie mogli dostać się do lekarza specjalisty, tak dalej nie mogą. Jak czekali latami na wizytę, tak dalej czekają. Tyle, że kilka lat dłużej. Obecny rząd władzę sprawuje od 6 lat. Co do tej pory zrobił ws. służby zdrowia? Znacznie ją popsuł.

Ale być może w całej zapowiadanej „reformie służby zdrowia” chodzi jedynie o powołanie nowych instytucji z nowymi nazwami, żeby można było zaprzyjaźnionym firmom dać zarobić na druku nowych wizytówek, nowych pieczątkach, nowych banerach, a przy okazji powołać kilku nowych prezesów i nowych dyrektorów wraz z zastępcami w ilości nieograniczonej?