Strach przed JOW-ami jest strachem przed obywatelami
Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami próby zdyskredytowania idei jednomandatowych okręgów wyborczych, które obiektywnie i w realny sposób mogą pozytywnie wpłynąć na naszą politykę. Dlaczego największe siły polityczne tak bardzo obawiają się JOW-ów? Bo ich wprowadzenie może oznaczać koniec obecnego układu politycznego, koniec kariery i ogromnych wpływów wielu znanych polityków.
Jednoznacznie przeciwko jednomandatowym okręgom wyborczym opowiada się zarówno Jarosław Kaczyński – szef PiS, jak i Leszek Miller – przewodniczący SLD. Platforma Obywatelska również obawia się JOW-ów, ale swoją niechęć próbuje artykułować nieco mniej jednoznacznie – nieśmiało wspomina o systemie mieszanym, który jest niczym innym jak powiedzeniem „damy wam JOW-y, ale w gruncie rzeczy niech będzie tak, jak do tej pory”.
Nie ulega wątpliwości, że JOW-y są ogromnym zagrożeniem dla istniejącego od ponad 25 lat w Polsce układu politycznego. Jedni obecny układ nazywają „partiokracją” inni „patologią demokratyczną”, jeszcze inni „polityczną autokracją”, ale trzeba stwierdzić jasno: system, w którym o sprawach państwa decyduje zaledwie kilka osób – szefów parlamentarnych ugrupowań, którzy tak naprawdę decydują o tym, kto zostanie posłem a kto nie, układając listy wyborcze – z demokracją i obywatelskością nie ma nic wspólnego.
Politycy obecnie boją się obywateli, boją się odpowiadać przed obywatelami za swoje decyzje i są gotowi zrobić bardzo dużo, aby przed ewentualną odpowiedzialnością w dalszym ciągu się uchylać.
Dlaczego JOW-y? Bo wówczas polityk odpowiada właśnie przed obywatelami, a nie przed szefem własnej partii. Idzie do parlamentu po to, aby dbać o interesy społeczności, która mu zawierzyła, która go poparła. Po kadencji wraca do swoich wyborców, rozliczając się ze swojej skuteczności i musi odpowiedzieć na pytanie: „wybraliśmy cię, płaciliśmy ci, co dla nas zrobiłeś?” Jeśli okaże się nieskuteczny w działaniu, społeczność nie wybierze go ponownie, postawi na kogoś innego.
Obecnie skuteczność polityczna nie ma żadnego znaczenia i stąd mamy np. posłów-celebrytów, którzy w Sejmie zasiadają od 20 lat i poza stałą obecnością w mediach nie zrobili zupełni nic dla swoich wyborców, ba, nawet nigdy nie odwiedzili własnego okręgu wyborczego, którego po prostu nie znają. Żyją sobie świetnie za publiczne pieniądze i jest im dobrze. Nie czują żadnej odpowiedzialności za sprawy obywatelskie.
JOW-y to szansa na pozytywną zmianę i nie można się ich bać. Fałszywe opowieści o „jeszcze większym zabetonowaniu sceny politycznej”, o „zagrożeniu patologią”, o „nieefektywności jednomandatowych okręgów wyborczych” są jedynie dowodem na ogromy strach przed zmianą systemu, który – dziś widać to bardzo dobrze – nie sprawdził się.
Najwyższy czas na zmiany, które są nieuchronne. Miejmy nadzieję, że żadne zabiegi propagandowe realizowane w obronie obecnego układu okażą się nieskuteczne i idea obywatelskości zwycięży.
Strach uzasadniony. To ich koniec!!!!!