Ewa Marciniak - adiunkt tytułowany profesorem | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 20.10.2015

Ewa Marciniak – wątpliwy profesor

Rozpoznaj nie-profesora, czyli kto jest profesorem tytularnym, a kto takim profesorem jedynie chciałby zostać, w czym bezrefleksyjne media starają się usilnie pomagać?

ewa_marciniak

Media bardzo często wprowadzają widzów w błąd tytułując rozmaitych komentatorów „profesorami”. Oczywiste jest, że ranga komentatora-profesora jest znacznie wyższa niż ranga np. doktora habilitowanego-komentatora, stąd media chętnie tytuły profesorów nadają swoim gościom. Ale okazuje się również, że profesorami nazywane są osoby mające stopień doktora, nie posiadając nawet habilitacji. Takie przypadki również będziemy pokazywać.

Mając to wszystko na uwadze, będziemy demaskowali nadużycia mediów, które prawdopodobnie za przyzwoleniem i aprobatą swoich komentatorów przypisują im nienależne tytuły.

Na początek pani Ewa Marciniak. Wedle powszechnie dostępnych źródeł, pani Marciniak ma stopień doktora habilitowanego (habilitacja w 2013 roku), jest adiunktem na Uniwersytecie Warszawskim, na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Nie znaleźliśmy żadnych informacji o tym, żeby pani Marciniak legitymowała się tytułem profesora, na UW nie sprawuje nawet funkcji profesora uczelnianego! Skąd zatem przypisywanie jej tego tytułu w mediach?

marciniak-baza

„Adiunkt to w szkołach wyższych i placówkach naukowo-badawczych dla pracowników naukowych lub naukowo-dydaktycznych posiadających stopień naukowy doktora lub doktora habilitowanego. W przeciwieństwie do samodzielnych pracowników nauki określani są czasem mianem pomocniczych pracowników nauki”.

Zdarza się często, że pracownicy nauki, którzy nie mają tytułu profesora, legitymują się funkcją profesora, czyli są „profesorami nadzwyczajnymi”. Takie nadawane jest przez środowiska akademickie osobom posiadającym stopień doktora lub doktora habilitowanego. Dzieje się to bardzo często – naukowcy wzajemnie nadają sobie takie tytuły, podnosząc tym samym własną rangę zwłaszcza, że wielu z nich profesorami zwyczajnymi (tytularnymi) nigdy nie zostanie, bo ten zaszczytny tytuł, nadawany przez Prezydenta RP i jest ukoronowaniem kariery naukowej, uzyskać jest o wiele trudniej.

Nie należy stanowiska profesora nadzwyczajnego mylić z tytułem naukowym profesora. Ponieważ tytuł ten nadaje Prezydent RP (po zatwierdzeniu przez Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułów wniosku macierzystej uczelni w sprawie nadania tytułu naukowego) a profesora nadaje wysoki rangą przełożony, uczelni lub rada wydziału pracownika naukowego, względnie jest ono związane z funkcją na uczelni, np. ma pracy profesora zwyczajnego. Oznacza to, że może być określana mianem „profesora” jedynie na terenie uczelni, na której prowadzi zajęcia i wykłady.

Naukowa uczciwość, etyka i rzetelność nakazuje, nawet w przypadku, gdy dziennikarze w sposób nieuprawniony tytułują kogoś „profesorem” – stanowczo przeciw temu zaprotestować. Niestety nie zauważyliśmy, aby pani Marciniak kiedykolwiek to uczyniła…

Autor

- dziennikarz Gazety Bałtyckiej.

Wyświetlono 19 komentarzy
Napisano
  1. Kmicic pisze:

    Dobrym przykładem jest prymityw niesiołowski

  2. Seba pisze:

    Kompromitacja tej pani!!!! Czuje pogarde wobec takich oszustów.

  3. było inaczej. Solidarnośc chciała żeby tytuł prof. ndzw.przeszedł do uczelni, z rak prezydenta. samorządność, demokracja, etc.Nigdy do r. 1989 dr hab. nie był adiunktem.

  4. nik pisze:

    Tak samo nie protestował 'profesor’ Lech Kaczyński jak go tytułowano profesorem.

  5. Beata pisze:

    Panie Zagłobo!Pani Ewa Marciniak była prof. uczelnianym już wiele, wiele lat temu.Ani studenci UW (i innych ucz. wyższych),ani profesorowie zwyczajni-współpracownicy,tak się właśnie do P.Marciniak zwracali,bo takaż konwencja jest przyjęta i uznana.Nikt w tym tytułowaniu niczego złego ani błędnego nie widział i nie widzi.Trudno zobaczyć coś,czego nie ma!Ale bywa, iż niektórzy widzą więcej!Pozdrawiam i mniej małostkowości życzę!

    • Albert pisze:

      Marciniak profesorem uczelnianym? Żarty! Ciekawe, bo nigdzie (a zwłaszcza w dokumentach oficjalnych) nie ma na ten temat wzmianki i nie było! Na jakiej podstawie zatem miała taki tytuł? Sama sobie nadała? Gratulacje. Uczciwość i rzetelność aż krzyczą. Jeśli tak było to to jeszcze większy skandal niż opisany w artykule. Poza tym habilitację zrobiła w 2013 roku. Jeśli wiele lat wcześniej była tytułowana profesorem, to był to chyba jedyny przypadek w historii nauki, żeby osoba ze stopniem doktora była profesorem. To jest kuriozum na skale światową. Ta pani, ze swoimi komentarzami na poziomie studenta 1 roku także. Takich mamy „profesorów”. WSTYD!!!

      • Maciek pisze:

        Głupstwa piszesz. W wielu krajach doktorzy maja kontrakty profesorskie na uczelniach a habilitacje nie istnieja. To, ze wiele osób chce sobie „dodac” tytuł prof w Polsce to akurat prawda.

    • Imię... pisze:

      Tak? Wiele lat temu? A ile lat temu? A co mnie obchodzi jakaś konwencja i to jak się do niej zwracają koledzy? Mnie interesuje to, że wprowadza sie obywateli w błąd. Ona nie jest żadnym profesorem!!!!!

  6. Artur pisze:

    Taka tylko uwaga. Zgodnie z zasadami etykiety uczelnianej osobę posiadającą tytuł doktora habilitowanego zwyczajowo w rozmowach tytułuje się per Pani profesor, Panie profesorze (nawet jeżeli nie jest zatrudniona na stanowisku profesora uczelnianego). Oczywiście w podpisach na belkach powinien być wpisany „rzeczywisty” tytuł naukowy. Sprawy nie ułatwia fakt, że na „zachodzie” (poza wyjątkami) nie ma stopnia doktora habilitowanego i tam takie osoby są właśnie profesorami.

    • PROFESOR pisze:

      Jak polska nauka będzie na zachodnim poziomie – zacznijmy wtedy stosować zachodnie standardy. Dziś nie jest i długo nie będzie. A to, że grupa towarzyska wzajemnie się tytułuje profesorami, nie mając żadnych po temu uprawnień, świadczy tylko o tej grupie. Słabość intelektualna zakrywają tytułomanią. Mnie jako widza nie obchodzi, że we własnym gronie ktoś się nazywa „profesor”, „masa”, „kiełbasa”, „wańka” czy „perszing”. Dla mnie „profesor” taki jak opisany jest zwyczajnym oszustem i dodatku zuchwałym.

  7. Patryk pisze:

    Pani dr hab. Pawlowicz równiez nie protestuje, kiedy nazywają ją profesorem

  8. Obserwator. pisze:

    Nie obchodzi mnie jaki ma tytuł, zauważyłem tylko, że jest miłą
    panią o ciepłej barwie głosu , a Jej komentarze są mądre
    i zrozumiałe nawet dla ludzi po kursie spawacza.

  9. Imię... pisze:

    A dlaczego w szkole średniej używa się nauczycieli Profesorami?

  10. Michał pisze:

    I poco ta cała dyskusja?. Módlmy się, aby wszyscy potrafili mówić ( akcentować !!!!!), jak Pani profesor. Aż miło słuchać Jej wypowiedzi. Profesorem i tak będzie prędzej, czy później z nadania Prezydenta

  11. Adam pisze:

    Dawniej był profesor nadzwyczajny ( stopień niższy ) oraz profesor zwyczajny . I wszystko było jasne kto jest kim .
    ,, Profesorski „tytuł jaki ostatnio się pojawił to chyba lekarstwo dla niedouczonych frustratów dla poprawy ich ego.
    Moim zdaniem powinien on brzmieć : ,, PROFESOR. NIENADZWYCZAJNY „.
    I to by było uczciwe !

  12. Łukasz pisze:

    Szanowna gazeto. Wymysł profesorów tytularnych to polska domena. Na świecie nie ma takich profesorów. Profesorowie z USA, KANADY czy innych państwa gdzie wśród nich jest najwięcej noblistów, nie posiadają tzw. prof. belwederskich, tylko właśnie pełnione stanowiska na uczelni, czy instytucie. Krzywdzicie naukę takimi artykułami.

  13. Adam pisze:

    Pani profesor z niemilym ryjem wyglada jak troll.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika