Hiszpania lat 30-tych. Wiele punktów widzenia, czas marzeń, bratobójczych walk i światowy poligon idei (cz. 1)
Dla większości z nas w dniu dzisiejszym Hiszpania kojarzy się z piękną plażą, bajecznym śródziemnomorskim krajobrazem, wyśmienitym winem i gorącym tanecznym temperamentem.
Jednak sięgając wstecz, poza teraźniejszy stereotypowy obraz, ujrzymy piękną, czasem bajkową przeszłość, aczkolwiek często wyszytą na kanwie rodem z dzieł filmowych Guillerme del Toro. Jeślibyśmy odbyli podróż w czasie na Półwysep Iberyjski o siedemdziesiąt lat wstecz, oprócz krajobrazu żadne ze znanych powszechnie wyobrażeń nie znalazłoby odzwierciedlenia w tamtejszej rzeczywistości.
Dawny splendor Hiszpanii już przeminął, utraciła większość kolonii, przegrane wojny z mocarstwami europejskimi oraz niepokoje wewnętrzne „powaliły” ją na kolana. Niegdyś imperium władające wielką częścią świata, nadające „ton i rytm” krajom Europy, wpływające i decydujące o ich losach, na początku XX w. jawi się jako stary, wyniszczony organizm państwowy, niemający większego wpływu na losy świata.
W latach trzydziestych jednak wydarzenia na Półwyspie Iberyjskim postawią Hiszpanię ponownie w „światłach jupiterów”. Sytuację tamtych dni oddają w pełni słowa Gil Robesa, które powiedział tuż przed wybuchem powstania frankistowskiego:
w ostatnich tylko 27 dniach spalono 10 kościołów, 21 osób zostało skrytobójczo lub jawnie zamordowanych, 224 dalsze osoby odniosły ciężkie obrażenia, 74 zamachy bombowe i 54 inne zamachy wybuchowe, 15 strajków generalnych oraz 128 stajków lokalnych – to skutki rządów obecnych władców Hiszpanii.
Rząd obecny nie jest w stanie zapewnić ludności ochrony własności i życia, wolności słowa i bytu (…)

Strajki, zamieszki i konflikty społeczne są nieodłącznym elementem krajobrazu Hiszpanii z lat trzydziestych.
W latach trzydziestych Hiszpania przypomina kociołek zupy, do której kucharz wrzucił przyprawy i składniki wszelkiej maści, wymieszał, nie zdając sobie najmniejszej sprawy z finalnych „walorów potrawy”.
Mnogość konfliktów, które pojawiły się w społeczeństwie, przyprawia historyków niehiszpańskich o zawrót głowy. Naukowcy z tamtego regionu Europy często sami, mimo upływu prawie osiemdziesięciu lat, nie mogą dojść do porozumienia w dyskusjach.
Anarchistyczna Katalonia walcząca ze skrajnym katolickim konserwatyzmem, komunizm w wykonaniu stalinowskim, zwalczający socjalizm Orwella (o mały włos nie został zastrzelony przez NKWD w Hiszpanii) lub jego trockistowską odmianę, republikanie walczący z monarchistami, konflikty pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi etc etc…
Plakaty propagandowe, agitujące społeczeństwo, „zdobiące” hiszpańskie mury:
Fala agresji, która pojawiła się w kraju, była nie do opisania. Trzecia dekada dwudziestego wieku stanowczo należała do Hiszpanii, która stanie się „krwistym” Hyde Parkiem większości świadomych społeczeństw początku XX wieku. Półwysep Iberyjski stanie się świadkiem wojny o idee, próby tworzenia utopii, złamanych marzeń i żyć. Małą II wojną światową, prologiem nadchodzącej „burzy”, którą rozpęta Adolf Hitler.