Elżbieta Bieńkowska i jej pomysły: Polityka bez polityki i PR bez PR-u
Pierwsze poważne wizerunkowe trudności na drodze kariery nowej wicepremier nie kazały na siebie długo czekać. Pojawiły się znienacka i uderzyły mocno. Elżbieta Bieńkowska wymyśliła jednak na nie sposób. Czy dobry? Można mieć wątpliwości.
Wicepremier Bieńkowska, w obszarze kreowania medialnego wizerunku, od dłuższego czasu wysyła do opinii publicznej sprzeczne sygnały. Od dawna piastuje funkcję ministerialną, od niedawna dodatkowo jest wicepremierem rządu. Natomiast wciąż twierdzi, że nie jest politykiem… Minister, który nie jest politykiem? Taka sytuacja w Polsce po prostu nie występuje i wie o tym każdy, nawet średnio rozgarnięty obserwator wydarzeń politycznych. Oczywiście lepiej jest mówić o sobie „jestem ekspertem”, „jestem urzędnikiem” i konsekwentnie unikać słowa „polityk”, zwłaszcza, że kojarzy się ono bardzo źle. Ale krajem rządzą politycy i takie są fakty. Kto mówi, że jest inaczej – myli się. Bieńkowska jako „nie-polityk” to pierwsza sprzeczność, która już wkrótce może zacząć przeobrażać się w poważny wizerunkowy problem.
Kolejna sprzeczność ujawniła się dziś R11; podczas konferencji prasowej zorganizowanej w związku z problemami na PKP. Elżbieta Bieńkowska stanowczo stwierdziła, że jest sobą i nie interesują ją sztuczki z dziedziny PR. I znów podobnie – w przestrzeni publicznej nie występuje zjawisko, w którym nie ma PR. Każde wystąpienie publiczne jest swego rodzaju, mniej lub bardziej przemyślaną kreacją, jest PR-em.
W przypadku Elżbiety Bieńkowskiej kreacja PR-owska polega na tym, aby deklarować niechęć wobec PR-u, starać się „być sobą”, czyli zwykłą „Elą lat prawie 50 z Mysłowic”. Jeśli założymy, że taka kreacja jest wymyślona przez samą zainteresowaną, czyli nie stoją za nią doradcy (co obiektywnie jest mało prawdopodobne), to tym gorzej dla pani wicepremier. Tego typu działania nigdy nie kończą się dobrze. Najbardziej spektakularnym przykładem jest tu Kazimierz Marcinkiewicz, który swego czasu zrezygnował z usług doradcy, co spowodowało szybki i bolesny koniec jego politycznej kariery.
Są oczywiście także inne sprzeczności w komunikacji Elżbiety Bieńkowskiej. Wczoraj w TVN24, komentując sytuację na PKP wicepremier stwierdziła „Sorry, mamy taki klimat”. Dziś z kolei powiedziała, że to, co się stało, „To z powodu anomalii pogodowych”.
Więc jak jest naprawdę? – pyta przeciętny obywatel. Mamy „taki klimat”, czy „to są anomalia pogodowe”? Gdy dodamy do tego opinię meteorologów, mówiące o tym, że żadnych anomalii pogodowych aktualnie nie ma – sprawa staje się coraz mniej jasna… a Bieńkowska coraz mniej wiarygodna.
Elżbieta Bieńkowska to dziś wciąż ulubienica mediów. Dawno żaden polityk nie miał tak silnego wsparcia ze strony dziennikarzy, jakie dziś ma wicepremier. Ale to się może bardzo szybko zmienić, bo media są wyjątkowo kapryśne, a w dodatku cyniczne i bezwzględne. Gdy tylko pojawi się okazja, będą chciały swoją ulubienicę spektakularnie zniszczyć. Prędzej czy później tego dokonają.