Inscenizacja na 3 Maja. Byli nawet „obywatele”
Waga Święta 3 Maja spowodowała, że prezydent Komorowski zdecydował się na marsz wśród „obywateli”. Co w pełni zrozumiałe R11; szedł w asyście ogromnej liczby ochroniarzy i jeszcze większej urzędników kancelarii. Rozdawał kotyliony. Równie zrozumiałe jest i to, że owi „obywatele” byli szczegółowo wyselekcjonowani i poustawiani.
„Obywatelami”, którzy postanowili uścisnąć dłoń prezydentowi, okazali się być z reguły panie w wieku mocno senioralnym i jeszcze starsi panowie. Żeby jednak nie było tak całkiem monotonnie, scenografowie całej tej inscenizacji, co kilkanaście metrów, poustawiali dzieci w wiek na oko do 7 lat R11; „wnuczkowie”.
Prezydent Komorowski w takim towarzystwie czuł się dobrze, sprawiał wrażenie, że wie gdzie jest, nawet czasem się uśmiechał. Ze strony „obywateli” nie było krzyków, jakichkolwiek objawów niechęci, pretensji, a nawet pytań. Nikt nie wysyłał prezydenta na Mazury ani tym bardziej nie próbował rozbić jajka na ramieniu.
Taka miła, świąteczna i serdeczna atmosfera. Polskie społeczeństwo bardzo szybko się starzeje i być może już za kilka lat takich przedsięwzięć jak dzisiejsze nie trzeba będzie nawet inscenizować?