Sienkiewicz ma wyjaśnić kolejną sprawę. „Następna afera, której nie było?”
Coraz bardziej niepokoi mnie stan tak zwanych elit. Polskich elit. Zajmujących bardzo wysokie stanowiska, sprawujących w imieniu Polaków rządy w moim kraju. Coraz częściej zastanawiam się, jaką legitymację do sprawowania tych urzędów mają.
Jeden z ostatnich przykładów: były (na szczęście) minister Bartłomiej Sienkiewicz. Po kompromitacji w tak zwanej „aferze taśmowej”, (o której, moim zdaniem, powiedzieć można wszystko oprócz tego, że jedynym przestępstwem przy tej okazji popełnionym było nielegalne podsłuchiwanie, utrwalanie i ewentualnie opublikowanie treści podsłuchanych rozmów) facet otrzymuje bardzo intratne stanowisko w opłacanym z pieniędzy podatników Instytucie Obywatelskim i w takiej czy innej formie ma doradzać premierowi rządu.
Różne telewizje, nazywające się niezależnymi, prywatnymi (te określenia też nie są do końca prawdziwe!!!) zapraszają go do swoich programów w charakterze eksperta. Człowiek ten po raz kolejny pokazuje się publicznie, wypowiada na różne tematy, kreowany jest na autorytet!!! Może ja nie jestem z tego świata. Może moje wyobrażenie świata jest dziwiętnastowieczne. Może. Przecież istotnie – nie zaliczyłem żadnego gimnazjum. Ale w świecie, gdzie panują wartości, które ja wyznaję, które zaszczepili we mnie moi rodzice, moi nauczyciele, ktoś pokroju Bartłomieja Sienkiewicza po prostu nie miałby szansy zaistnieć. Wszędzie, gdzie by się pojawił, spotykałby się z publicznym ostracyzmem. Na jego widok powinno odwracać się głowę, przechodzić na drugą stronę ulicy, podnosić zaciemnione szyby samochodów. Numer jego telefonu powinno się wpisywać do grupy numerów zastrzeżonych.
A u nas? Pan (były) minister zostaje intelektualną podporą rządu. Może po to, byśmy mogli kupić jeszcze jedne Możejki? (Wg ostatnio podawanych informacji – inwestycja przyniosła ok. 4,2 mld zł strat, a Sienkiewicz w sprawie tej inwestycji miał pisać ekspertyzy dla prezesa Orlenu).
Pan (były) minister będzie „do spodu” wyjaśniał kolejną aferę. (Media doniosły, że podsłuchiwani mogli być szefowie służb specjalnych ponoć podejrzewani o spisek) Pewnie będzie to kolejna afera, której nie ma.
W przeciwieństwie do innych piszących na podobne tematy nie będę zastanawiał się, jakie haki i na kogo ma p. Bartłomiej Sienkiewicz, że nie można potraktować go tak, jak na to zasługuje. Raczej zastanawiam się, jakie to mechanizmy, które powinny podobnych ludzi eliminować z życia publicznego, nie działają. I dlaczego? Co powoduje, że od lat daje się w Polsce zaobserwować negatywny dobór kadr. Praktycznie na wszystkich poziomach i szczeblach. Czy to władza tak bardzo uzależnia?
Na podanym przykładzie widać, że znaleźliśmy się na równi pochyłej i staczamy po niej coraz szybciej. Czy znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie ten ruch zatrzymać?