SLD i problem z komunikacją medialną. „Wizerunek partii jest mocno nadwątlony”
Wydaje się, że kiepskie wyniki ostatnich wyborów do władz samorządowych niewiele nauczyły przynajmniej niektórych działaczy tej partii. Pewnie. Zawsze można powiedzieć, że czasu było zbyt mało na wyciągnięcie wniosków z tej lekcji. Ale czasu jest już w ogóle bardzo mało!
Czego się czepiam? W sobotę (06.12.2014) odbyło się posiedzenie Rady Krajowej SLD. I czego dowiedzieliśmy się po jego zakończeniu? Dowiedzieliśmy się, że pan Leszek Miller zaproponował, by kandydatem „lewicy” w wyborach prezydenckich został pan Ryszard Kalisz.
Kandydatura ta nie uzyskała pełnej akceptacji koleżanek i kolegów biorących udział w posiedzeniu. Nie chcę tu oceniać samej kandydatury. Tę ocenę dali już wspomniani wyżej „koleżanki i koledzy”. Jednak nieobojętny jest sam przekaz medialny. Po raz kolejny okazało się, że w SLD nie ma jedności i nie ma żadnej dyscypliny w sprawie tak istotnej, jak przekazy do mediów.
Przecież zupełnie wystarczający byłby komunikat, że w trakcie posiedzenia Rady Krajowej nie udało się wyłonić odpowiedniego reprezentanta SLD (lub całej lewicy) na kandydata w zbliżających się wyborach prezydenckich. Nie ucierpiałby wizerunek przewodniczącego, nikt nie miałby podstaw do podważania jedności lewicowej partii. A otrzymaliśmy wizerunek zarozumiałego Ryszarda Kalisza, który już przed posiedzeniem wskazywał na siebie jako najlepszego, żeby nie powiedzieć, wręcz idealnego Prezydenta Rzeczpospolitej. Którego doradcą prawnym zostałby pewnie również adwokat, Roman Giertych. Otrzymaliśmy także obraz zadufanego w sobie Grzegorza Napieralskiego, który wprawdzie w bardzo zawoalowany sposób, ale jednak próbował (publicznie, w mediach) dać do zrozumienia przewodniczącemu Leszkowi Millerowi, że ma działać tak, jak on, Grzegorz tego oczekuje. Bo w przeciwnym razie to … No właśnie. To co? Pogniewa się pan Grzegorz, weźmie zabawki i pójdzie na swoje podwórko? Takich dziś w Polsce całe rzesze!
A tu czas najwyższy wziąć się do roboty. Ile stracił na takim, moim zdaniem mocno nierozsądnym wystąpieniu szef partii? Nie mnie oceniać. Mam nadzieję, że Leszek Miller i całe kierownicze gremium SLD znajdą dość siły i determinacji, żeby „ogarnąć całe towarzystwo”, wyznaczyć sensowne kierunki i sposoby działania. Określić konkretne, realne zadania do wykonania i z ich realizacji poszczególnych ludzi zacząć rozliczać. Nie mówię, że wyrzucać z partii. Po prostu dla każdego należy znaleźć w partii takie miejsce, by mógł sprostać stawianemu przed nim zadaniu. Może być nim nawet prowadzenie kroniki partyjnej. Byle było dobrze realizowane.
To może poprawić mocno nadwątlony wizerunek SLD. To może odwrócić negatywne tendencje. Ale czasu zostało już bardzo niewiele. W ciągu ostatnich dziewięciu procent (sorry: minut) niewiele da się zrobić. Ale ostatnie mniej niż pięć procent (sorry: minut) – to będzie już klęska.