Walka na górze trwa w najlepsze
Mamy już nowy Sejm Rzeczpospolitej. Pierwsze jego posiedzenie potwierdziło, że ustępująca władza niewiele się przez ostatnich kilka lat nauczyła. Zupełnie przeciwnie niż niedawna opozycja, która z całej serii porażek wyciągnęła wnioski i konsekwentnie wdraża je w codziennej praktyce. Skutki tych działań widać było w wyborach. Czas pokaże, czy przełoży się to na sytuację Rzeczpospolitej.
Przykłady. Proszę bardzo. Sejmowe wystąpienie pani premier Ewy Kopacz, składającej dymisję. Ziało nienawiścią do zwycięzców wyborów. Świadczyło o zupełnie niepotrzebnej zarozumiałości, może manii wyższości, może nawet pewnej bucie. To nie jest dobry znak dla dzisiejszej opozycji. Wyborcy już pokazali, że pamięć mają wcale nie tak krótką.
Z drugiej strony działania Prezydenta Rzeczpospolitej i przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości. Pan prezydent w bardzo elegancki, ale też niezwykle konsekwentny sposób pokazał ustępującej pani premier miejsce w szeregu. Rada Gabinetowa jest jego wyłączną prerogatywą. I nie ma takiej siły, która zmusiłaby go do jej zwołania. A już na pewno siły takiej nie ma pani Ewa Kopacz.
Wyjazd na szczyt na Maltę. Mimo niezwykłej medialnej nagonki, mimo rozpaczliwych, żeby nie użyć ulubionego określenia pani Beaty Szydło, histerycznych krzyków ze strony przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, jak bardzo na nieobecności ucierpi międzynarodowy wizerunek Polski i Polaków, nikt z ekipy dopiero przejmującej władzę nawet nie drgnął. A pan Prezydent pozwolił sobie na przedstawienie kilku możliwych wariantów rozwiązania sytuacji bez zmiany decyzji, które podjął. I świat się nie zawalił.
Wszystko to świadczy o tym, że walka na górze trwa w najlepsze. Czy służy to Polsce? Myślę, że nie. Ale z tego rozliczać będziemy zarówno sprawujących władzę jak i opozycję dopiero za cztery lata. Póki co proponuję uzbroić się (w cierpliwość).