„Dobra zmiana”? Pojawiają się wątpliwości
Zaczynają do redakcji docierać sygnały, że przedstawiciele elit rządzących z nowego nadania wyborców niczym nie różnią się od swych poprzedników. Na razie nie możemy ich zweryfikować, nie możemy sprawdzić. Przyznaję też, że nie są one jeszcze zbyt liczne.
Stare porzekadło mówi, że „władza deprawuje”. „A władza absolutna deprawuje absolutnie”. Zmiany kadrowe na wszystkich możliwych szczeblach zarządzania (od wojewodów i ambasadorów zaczynając, a na brygadzistach w spółkach Skarbu Państwa kończąc) ponoć są normalnym zjawiskiem w demokracji. Otóż, moim zdaniem, zjawiskiem normalnym nie są. To władze poszczególnych ekip rządzących Polską po 1989 roku usiłują nam wmówić, że tak jest dobrze, że tak nie tylko może, ale nawet powinno być. O tym, że moja opinia jest bliższa społecznym oczekiwaniom niż to, co robią kolejne władze, świadczy trzynasty postulat spośród dwudziestu jeden, które Naród wykrzyczał rządzącym w pamiętnym Sierpniu 1980. Rocznicę tamtych, niezwykle ważnych wydarzeń będziemy obchodzić (lub nie) za dwa tygodnie. Gdyby ktoś miał wątpliwości, pozwolę sobie zacytować:
„ …13. Wprowadzić zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej ….”.
Nie jest żadną tajemnicą, że poprzednie ekipy pełnymi garściami starały się czerpać profity we wszystkich miejscach, gdzie tylko było to możliwe. Na czele wszelkiego rodzaju agencji, towarzystw, spółek i spółeczek powoływanych za publiczne pieniądze stawiały swoich najbardziej zaufanych towarzyszy. O ich kompetencjach nawet nie będę wspominał. Jako swego rodzaju symbol wskażę tylko przykład pana Aleksandra Grada, inżyniera geodetę, powołanego na urząd Ministra Skarbu Państwa, a później wyznaczonego na prezesa zarządu spółek PGE Energia Jądrowa i PGE EJ1. Jak skutecznie spółki te (przez już cztery lata) zajmowały się budową elektrowni jądrowych, widać gołym okiem.
Jest rzeczą oczywistą, że takie patologiczne przypadki wymagały zmian i mam nadzieję, że nowa władza ich dokonała lub właśnie dokonuje. Ale głęboko niepokojące są sygnały, że i obecnie powołuje się na stanowiska ludzi bez żadnego doświadczenia, nigdzie dotąd nie sprawdzonych (no, może tylko w działalności partyjnej). I ci ludzie zaczynają „rządzić”. Najważniejsze są nowe gabinety, meble, samochody.
Mogłem zrozumieć, że do „przekopywania” akt służb specjalnych pan Antoni Macierewicz wybrał ludzi młodych, bez żadnego doświadczenia. Chciał uniknąć możliwości jakiegokolwiek uwikłania z przeszłości oraz nacisków z zewnątrz. Ale czas pokazał, że ta decyzja była błędna. Bo temat „teczek” do tej pory odbija nam się czkawką, ówcześni młodzi „rewolucjoniści” wcale nie okazali się tacy kryształowi, a temat był na tyle trudny, że wymagał także życiowego doświadczenia. No cóż. Wówczas mleko się rozlało.
Ale dziś realizacja zamierzeń władzy przy pomocy kolejnego zaciągu młodych, gniewnych, rewolucyjnie nastawionych R11; może doprowadzić do ruiny resztki gospodarki. Uczmy się na błędach, zwłaszcza własnych. Zmiany wprowadzane „naprędce”, nieprzygotowane, związane z powoływaniem ludzi nie zawsze sprawdzonych, nie mających przygotowania, podatnych na pokusy związane ze sprawowaną władzą – mogą doprowadzić do tego, że wprowadzana od listopada 2015 roku zmiana może jest i dobra, ale może okazać się też bardzo krótka.
Można jeszcze temu przeciwdziałać. Jednak, czy starczy do tego odwagi, determinacji i chęci? Czas pokaże.