Europejskie Centrum Solidarności. „Nie udało się zachować tego, co najcenniejsze”
Budowa Europejskiego Centrum Solidarności pochłonęła mnóstwo pieniędzy. Idea powstania centrum od samego początku budziła wiele kontrowersji. Dziś ECS już funkcjonuje. Co oferuje zwiedzającym?
ECS to wystawa stała, sale dydaktyczne, biblioteka, pomieszczenia gastronomiczne i wiele innych. Budynek jest ogromny, nowoczesny, przeszklony, przypominający istniejące w wielu miastach galerie handlowe, multikina czy akademickie biblioteki.
Gratka dla miłośników nowoczesności. Stąd pewnie tak liczne obecnie wycieczki niemieckiej młodzieży szkolnej wychowanej w hermetycznej przestrzeni multimedialnej. Młodzi Niemcy zapewne ze zdziwieniem wejdą do niewielkiego pokoiku stylizowanego na lata 70, w którym znajduje się sędziwa wersalka, stary telewizor, wiatraczek, telefon z okrągłą tarczą, syfon, tuż obok gramofon i radio z zielonym oczkiem a na półce, obok papierosów marki „Sport”, grube rogowe okulary ojca. Wszystko to w jednym małym pokoiku, który jest elementem wystawy. W zamyśle autorów chodziło zapewne o pokazanie, w jakich warunkach mieszkali Polacy kilkadziesiąt lat temu. To niewątpliwa atrakcja. Zwłaszcza dla wycieczek zagranicznych…
Wśród eksponatów wystawienniczych znajdziemy m.in. atrapę milicyjnego „Stara”, wózek akumulatorowy, pałki i tarcze funkcjonariuszy ZOMO, ubrania działaczy solidarnościowych, powielacze, ulotki propagandowe i wiele innych przedmiotów z czasów Solidarności. Choć nie aż tak dużo, jak moglibyśmy się spodziewać.
Na uwagę zasługuje plastikowa atrapa „Okrągłego Stołu” z wypisanymi nazwiskami działaczy, którzy w słynnych obradach uczestniczyli. Stół znajduje się w sali przypominającej tę, w której odbywały się obrady. Niestety nie wszystkie nazwiska działaczy zostały opisane prawidłowo. Być może błąd ortograficzny przy nazwisku Leszka Millera niesie z sobą jakieś głębsze przesłanie? Tego nie wiadomo, ale niewątpliwie zwraca uwagę.
Całość wystawy nie robi porażającego wrażenia w przeciwieństwie do rozmiarów budynku, który jest ogromny.
Można mieć wrażenie, że wystawa zatraciła gdzieś szczególny, specyficzny historyczny klimat, który czuć było choćby w słynnej Sali BHP, wiele eksponatów znajdujących się dziś w ECS, można było obejrzeć jeszcze kilka lat temu.
Wystawa to jedno, ale bardzo istotny jest duch miejsca, w którym ona się znajduje. Choć ECS umiejscowione jest w sąsiedztwie historycznej Bramy nr 2 gdańskiej stoczni, nie ma tu ducha miejsca. Wydaje się, że w nowoczesną przestrzeń, pomiędzy multimedialne ekrany i prezentacje filmowe mechanicznie wstawiono wybrane, historyczne eksponaty. Czy to przekonuje? Zdecydowanie nie.
Szkoda, że nie udało się zachować tego, co na terenie Stoczni Gdańskiej było najcenniejsze, mianowicie historycznej atmosfery, która sama w sobie była dla Polaków ogromną wartością. Szczególna przestrzeń Stoczni Gdańskiej powoli będzie się przeradzać w nowoczesne „Młode Miasto”, na którym rozmaici deweloperzy zrobią doskonały biznes.
Ale z drugiej strony być może młode pokolenie Polaków jest już tak głęboko zatopione w świecie nowoczesnych technologii, że nie jest w stanie zrozumieć, na czym polega magia historycznych miejsc? Za to doskonale wiedzą, czym jest magia internetu, multimediów i galerii handlowych? A po dowiedzeniu się, na czym kiedyś polegał zawód suwnicowej, ogarnie ich tylko uśmiech politowania?
Ot – kolejny propagandowy bubel,który kosztował ciężkie pieniądze.