Jaka przyszłość czeka świat? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 16.11.2016

Jaka przyszłość czeka świat?

Dzięki nowoczesnej technice i technologii zakończone właśnie wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej pozwoliły „szerokim kręgom społeczeństwa” (także poza Ameryką) przyjrzeć się kampanii wyborczej tego, zdaniem niektórych najbardziej demokratycznego z demokratycznych krajów współczesnego świata. Czegóż owe „szerokie kręgi społeczeństwa” mogły dowiedzieć się w trakcie transmitowanych na żywo debat, spotkań z wyborcami, konwencji, wypowiedzi?

Koniec_świata

Telewizje pozwoliły zauważyć, że lewa górna szóstka pana Donalda Trumpa, wbrew głoszonym przez jego przeciwników opiniom, jest w najlepszym porządku. Że kremy do twarzy stosowane przez panią Hillary Clinton, wbrew głoszonym przez jej przeciwników opiniom, są najwyższej jakości. Obraz przekazał, że oboje kandydaci do najwyższego urzędu mają dla gawiedzi zawsze szeroki, przyklejony do twarzy uśmiech. Dźwięk z kolei, że na spotkaniach wymieniają się dowcipami dokładnie przygotowanymi przez specjalistów od kształtowania wizerunku. Ci sami specjaliści uczą kandydatów, co mogą powiedzieć, w jaki sposób trzymać ręce, w którą stronę spoglądać i jak obejmować żonę, która wchodzi na scenę.

Przez całe miesiące trwa widowisko, którego główni bohaterowie, niczym aktorzy na scenie teatralnej, mają przekonać widzów (potencjalnych wyborców), że są kimś innym niż w rzeczywistości są. W doskonale wyreżyserowanych widowiskach, „prowadzonych” przez najznakomitszych reżyserów, nie ma ani odrobiny miejsca dla spontaniczności, prawdziwości, rzekłbym nawet – zwykłej uczciwości.

Trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie. Kandydaci amerykańscy w tej mierze przewyższają polskich. Im nie zdarzają się niekontrolowane reakcje. A gdy spotyka ich coś niespodziewanego (patrz zasłabnięcie pani Hillary Clinton), ekipa sprawnie usuwa ich z oczu tłumu i ukrywa aż do momentu, gdy uda się opracować i wdrożyć plan awaryjny.

U nas sztaby wyborcze nie są jeszcze tak sprawne. Czasem nie potrafią nawet dobrze doradzić (albo przytrzymać swojego kandydata „na smyczy”). Przykładem było ogłoszenie przez prezydenta Bronisława Komorowskiego krajowego referendum nazajutrz po opublikowaniu wyników pierwszej tury wyborów, gdy okazało się, że w Polsce może jednak dojść do personalnej w Pałacu Prezydenckim.

W tym kontekście bardzo interesująco wyglądają wyniki wszelkich sondaży. Okazuje się, że ludzie sprawujący władzę gotowi są wydać każde pieniądze na „niezależne” badania, które mają przekonać przeciętnego wyborcę, że oddanie głosu na innego kandydata jest nie tylko straceniem głosu, ale także świadectwem politycznej niedojrzałości (to bardzo delikatne określenie). Wydaje się, że w tej materii Polacy mogą być już wzorem dla Amerykanów. A od siebie dodam – wzorem najwyraźniej niedościgłym.

Ale owe sondaże to nic innego jak dalszy ciąg omawianego teatru. Podobnie zresztą jak komentarze pisane przez „niezależnych” dziennikarzy w „wolnych, obiektywnych i bezstronnych” mediach. Zatrudniani w nich „dziennikarze” gotowi są na zamówienie swoich zleceniodawców posunąć się do każdej podłości, każdego kłamstwa, każdej nieprawości. Byle tylko wykonać zlecenie, byle tylko zainkasować pieniądze.

Nasuwa się oczywiste pytanie. Po co ten teatr? (Niektórzy wolą określenie – cyrk). Jakiś czas temu specjaliści od marketingu doszli do wniosku, że cały świat jest tylko rynkiem, a dla homo sapiens najważniejsza jest sprzedaż. Ludzkość dla nich to „target”, na który należy się „sfokusować”. I świat będzie piękny. Najważniejsze (a może najbardziej tragiczne) jest to, że z owymi „teoriami dotarli do rządzących. Podkreślę – rządzących realnie, a nie nominalnie. A więc do magnatów światowej finansjery, przemysłu, handlu. Najwyraźniej uwierzyli oni, że rządy można sprawować przy pomocy manipulacji, socjotechnicznych sztuczek, mechanizmów dezinformacji i wpływu. I szerokimi garściami owe teorie stosują, wykorzystując jako marionetki tych, którzy nominalnie sprawują rządy. Robią to w celu pomnażania swoich i tak już niebotycznych majątków i dalszego podporządkowywania sobie coraz szerszych kręgów ludzkości. Nie cofając się przy tym przed niczym.

Upadki wielkich banków, oszustwa światowych koncernów samochodowych – to tylko niewinne igraszki drobnych szalbierzy. Prawdziwych interesów broni się poprzez manewrowanie cenami podstawowych surowców energetycznych, podporządkowywanie całych krajów wszelkiego typu gospodarczym czy politycznym uniom, wysyłając Bogu ducha winnych ludzi na wojny w Syrii, Iraku i do wielu innych miejsc świata. Pod pretekstem walki z terroryzmem, w poszukiwaniu broni masowego rażenia, ochrony ziemskiego klimatu. Albo po prostu w celu krzewienia demokracji. Nawet w krajach tak kulturowo różnych od Europy czy USA jak Afganistan, kraje arabskie czy Nepal. Wspomniany na wstępie teatralny spektakl nie rozpoczął się ani wczoraj, ani przedwczoraj. Tak było chyba od zawsze.

Nowoczesna technika i technologia, szybkość przepływu informacji oraz jej dostępność spowodowały jedynie, że procesy te nabrały w ostatnich kilkudziesięciu latach radykalnego przyspieszenia. I gdy wydawało się, że najważniejsi w tym układzie są tuż tuż od uzyskania zakładanych celów, społeczeństwa powiedziały – NIE.

Okazuje się bowiem, że można kupić dziennikarzy, można wykupić media, można wydawać gigantyczne pieniądze na ludzi, których jedynym zadaniem jest wywieranie wpływu. Ale nie da się kupić narodów, społeczeństw. Te, przynajmniej jak dotąd, w swej gigantycznej masie są mądrzy mądrością doświadczeń całych pokoleń. I nie da się tego przekreślić pośpiechem, coraz gorszym kształceniem młodego pokolenia, wyśmiewaniem tradycji, wiary, wartości przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Wydaje się, że proponowane przez rządzących do niedawna (w Polsce, w Europie, częściowo w Ameryce) następowały zbyt szybko, były zbyt brutalne, zbyt mocno zmierzające do „bolszewizacji” Europy i świata. Społeczeństwa powiedziały: dość tego. To zrobili Węgrzy, to zrobili Polacy, to zrobili Amerykanie, to zrobili Brytyjczycy, to zrobią zapewne niedługo Francuzi.

Wspomniany „światowy układ” (finansjera, politycy, przemysłowcy) zadrżał w posadach. Zapewne nie skapituluje łatwo. Mam nadzieję, że nie posunie się do działań mogących skończyć się zagładą ludzkości. Być może spowoduje, że w krajach takich jak Polska przez jakiś czas będzie biednie. Ale wierzę, że jednak będzie normalnie. Że będzie się liczył człowiek z jego potrzebami. Także tymi wyższego rzędu. Bo to dzięki takim potrzebom człowieka udało się zbudować cuda świata, stworzyć arcydzieła kultury, myślę, że nie będzie nadużyciem stwierdzenie – także kultury technicznej. Udało się przez całe tysiąclecia tworzyć postęp cywilizacyjny. I nie należy go hamować. Ani tym bardziej niszczyć. Zwłaszcza dla zdobycia władzy

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. Radek pisze:

    Panie Xawery,

    ciekawe ciekawe, no ale tylko widac czubek gory lodowej…
    Dlatego kontrowersyjnego linka podaje ponizej , zeby probowal Pan zrozumiec wiecej bo warto…

    System upada, oficjalna ” religia” smierdzi juz rozkladem,
    aparat polityczny tez tfu,
    a co do wyborow u Wuja Sama to proponuje poczytac – o ile zna Pan pewnie angielski – bo to sie kroi duza granda i ludziska w „Hameryce” tak nie popuszcza tego :

    http://aanirfan.blogspot.fr/2016/11/2016-us-election-rigged-protests-across.html

    SPRZEDANY mecz w usa… no na szczescie inteligencje kosmiczne czuwaja nad nami, nad tym ludzkim piekielkiem brrr…

    Pozdrowienia,

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika