Kłótnia o reformę sądów. „Haniebna wymiana zdań w PE”
W parlamencie trwa dalsza „walka” o reformę sądownictwa Rzeczpospolitej. Okraszona kwiecistymi wypowiedziami polityków obu stron politycznej sceny. Rządzący, ustami złotoustego Ministra Sprawiedliwości, niezłomnego szeryfa, gotowego dla przeforsowania swoich racji łamać Konstytucję Rzeczpospolitej, kolejny raz przywołują niegodne zachowania sędziów. Wiele wskazuje na to, że zdaniem wspomnianego ministra, do takich zachowań zaliczyć należy fakt rozpoczęcia pracy w charakterze sędziego w dawno minionym okresie Polski „komunistycznej”.
Opozycja wezwała na pomoc, nie po raz pierwszy zresztą, „ulicę i zagranicę”. Przyznam, że przezabawnie zabrzmiała wypowiedź bodaj niemieckiego „sędziego”. (Cudzysłów nie jest przypadkowy. Uzasadnieniem jest przywołana wypowiedź owego giganta prawnego intelektu). Na pytanie, czy w Niemczech sędziowie mogą odpowiadać karnie za popełnione przestępstwa stwierdził on: „Wprawdzie istnieje u nas taki przepis, (tu padł nr artykułu – jak rozumiem – niemieckiego kodeksu karnego), który pozwala oskarżać sędziów. Jednak on prawie nigdy nie jest stosowany”. (Niewątpliwie taka wypowiedź jest świadectwem, że zmiany w sądownictwie powinny zostać jak najszybciej przeprowadzone nie tylko w Polsce).
Przy okazji omawianej „wojny o sądy” doszło do zupełnie kuriozalnej, haniebnej w swej wymowie wymiany zdań (ciosów z obu rąk) pomiędzy panią Beatą Szydło i panem Radosławem Sikorskim. Pozwolę sobie wyrazić opinię, że wymiana zdań w zaprezentowanej formie w tak zwanych normalnych czasach mogłaby nastąpić w najlepszym wypadku pomiędzy dwiema praczkami w maglu (przy okazji – kto jeszcze pamięta, co to takiego).
W naszym, polskim przypadku, w „spektaklu” udział wzięło dwoje polskich europarlamentarzystów. Chciałoby się rzec – dwoje przedstawicieli polskich elit. Mieliśmy okazję przekonać się, że prawdziwe są opinie niektórych dziennikarzy, wypowiadane także na tych łamach, że polskie elity zostały zdziesiątkowane przez Niemców i dobite („dorżnięte” niczym wataha) przez ZSRR pod wodzą Józefa Wissarionowicza Dżugaszwili, powszechnie znanego jako Józef Stalin.
Co gorsza, ten ostatni wymordowanych przedstawicieli polskich elit zastąpił nowymi, przywiezionymi wraz z „wolnością” gdzieś z nieprzebytej Syberii lub wskazanych spośród „pożytecznych idiotów” znalezionych na polskiej ziemi. I dziś mamy to, co mogliśmy oglądać na forum Parlamentu Europejskiego.
Przy takim poziomie naszych polityków wojna na górze będzie trwała niczym wojna stuletnia, przyniesie jednak znacznie większe niż ona wyniszczenie świadomości obywatelskiej. Objawy tego wyniszczenia widać już na co dzień. Szkoda, że w tak idiotyczny sposób zaprzepaszczamy szanse, jakie dał nam, Polakom, sławny Sierpień 1980 roku. Najwyraźniej jeszcze nie dorośliśmy do wolności i suwerenności. Ale może za kolejne sto dwadzieścia trzy lata?