Konwencja Platformy Obywatelskiej. „Kto najbardziej kocha kobiety?”
Sobotnia Konwencja Platformy Obywatelskiej odbyła się pod hasłem: „Kobieta, Polska, Europa”, a jej naczelnym hasłem była obrona kobiet przed rozmaitymi represjami, które rzekomo spotykają je we współczesnej Polsce. A to mają nie awansować zgodnie z wykształceniem, a to podlegać „domowej przemocy”. Wszystkiemu temu zdecydowanie przeciwstawi się Platforma Obywatelska pod przywództwem Grzegorza Schetyny. Żeby jakoś unaocznić determinację Platformy w walce o prawa kobiet, uczestnicy konwencji dostali pilniczki do paznokci z napisem „Prawa kobiet”.
Platforma Obywatelska adresując swój program do kobiet próbuje w ten sposób przejąć sztandarowy postulat współczesnej lewicy, która z obrony tzw. „praw kobiet” uczyniła swoje główne przesłanie do wyborców. Najpierw wszakże owe „prawa kobiet” musiały zostać jakoś zdefiniowane. Jeśli bowiem uważamy, że prawa należą się wszystkim obywatelom to niby dlaczego wyodrębniać jakieś „prawa kobiet” jako osobną grupę? Jeśli ludziom przysługuje równe traktowanie, to co ma do tego płeć? Jeśli nasza cywilizacja potępia przemoc jako metodę rozwiązywania problemów, to tak samo przemoc wobec kobiet jak i wobec mężczyzn jest przestępstwem.
Przyczyną jest fakt, że lewica współczesna w drugiej połowie XX w. stanęła wobec poważnego problemu. Kiedy w XIX w. rodziły się ruchy socjalistyczne i komunistyczne wszystkie one odwoływały się do obrony klasy robotniczej jako prześladowanej grupy społecznej, której lewicowi prorocy śpieszyli na ratunek. Klasa robotnicza nie dość, że zgodnie z teorią Marksa miała być nowym mesjaszem ludzkości to jednocześnie stanowiła uzasadnienie istnienia całego ruchu komunistycznego i socjalistycznego z jego przesłaniem przebudowy społeczeństwa.
Tymczasem teoria Marksa okazała się całkowicie fałszywa. Nierówności w kapitaliźmie nie rosły na tyle, by rozsadzić system, klasa robotnicza nie biedniała tylko kupowała mercedesy i wkrótce robotnicy porzucili swoich lewicowych mentorów i stanęli po stronie kapitalistycznej reakcji. W latach szczytowych zimnej wojny najbardziej antykomunistycznymi organizacjami były na zachodzie związki zawodowe. To amerykańskie związki udzielały największej pomocy nielegalnej Solidarności walczącej w Polsce z komunizmem. Klasa robotnicza – będąca fundamentem lewicowej ideologii i racją jej istnienia – zdradziła lewicowych ideologów, którzy nagle znaleźli się w sytuacji adwokata, który nie ma kogo bronić.
Co było robić? Lewicowcy musieli sobie wymyślić nowych prześladowanych bo inaczej trzeba by porzucić politykę i zając się czymś pożytecznym. I tak oto pojawiają się nowe grupy „prześladowanych”, które rzekomo cierpią opresje i trzeba stanąć w ich obronie. Po murzynach w USA, gejach w końcu polityczna poprawność wynalazła „prawa kobiet”, które rzekomo mają być prześladowane przez „męski szowinizm” na różne sposoby. Najbardziej przez molestowanie, bo jak spojrzysz na koleżankę w pracy i powiesz jej, że świetnie wygląda to ją w oczywisty sposób molestujesz. Przecież wiadomo co każdy normalny chłop ma na myśli kiedy patrzy w dekolt.
Nie trzeba dodawać, że nieokreśloność pojęcia „prawa kobiet”, brak możliwości weryfikacji czy rzeczywiście są one łamane jest na rękę wszystkim ich lewicowym obrońcom i właśnie dlatego tak ochoczo są podejmowane przez różne polityczne odłamy lewicy. Teraz sięga po to ideologiczne pojęcie Platforma, co jest objawem kryzysu tej formacji.
Jednak najbardziej zabawnym momentem jest krytyka jaka spotkała Platformę ze strony Roberta Biedronia byłego posła i prezydenta Słupska, który wyśmiał Schetynę i PO za to, że jedyne, co mają dla kobiet, to pilniczek rozdawany na konwencji. Zabawne jest to, że Biedroń – zadeklarowany homoseksualista, który karierę polityczną zrobił na swojej orientacji seksualnej – teraz okazuje się lepszym miłośnikiem kobiet niż Grzegorz Schetyna.
Oj, Grzegorz niedobrze z tobą! Zrób Biedroniowi na złość. Weź się za obronę gejów! No i jeszcze łysych i piegowatych. Jak bronić to na całego!