„NIC O NAS BEZ NAS” zawiesza działalność: „Rządzący miastem są zwykłą partyjniacką sitwą”
Grupa Inicjatywna NIC O NAS BEZ NAS wydała oświadczenie, w którym informuje o zawieszenie swojej działalności. Czytamy w nim m.in. „rządzący miastem od kilkunastu lat Paweł Adamowicz oraz jego „obywatelscy” pretorianie są zwykłą partyjniacką sitwą, działającą w interesie wielkiego biznesu i całkiem głuchą na głos zwykłych mieszkańców Gdańska”.
Publikujemy całą treść oświadczenia.
„Z uwagi na brak możliwości dalszego działania przeciwko podwyżkom czynszów w Gdańsku oraz zakończenie prowadzonych przeciwko nam procesów sądowych, Grupa Inicjatywna „NIC O NAS BEZ NAS” bezterminowo zawiesza swoją działalność.
Od wejścia w życie drastycznych podwyżek czynszów minął ponad rok, można już więc podsumować rezultaty „reformy” Lisickiego. Średni czynsz dla całego miasta (po uwzględnieniu wszystkich ulg) wzrósł z 4,16 zł/m² do około 7,50 zł/m² – niemal dokładnie tak, jak przewidywaliśmy w naszych szacunkach. Dodatkowe wpływy z czynszów do budżetu Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych wyniosły około 30 milionów złotych w skali roku – prawie 1500 zł na każdą rodzinę wynajmującą mieszkanie komunalne.
Zaraz po wejściu w życie podwyżek i wbrew wcześniejszym zapowiedziom, władze miasta całkowicie zlikwidowały budżetową dotację na remonty mieszkań komunalnych. Remonty i utrzymanie budynków należących do miasta są teraz finansowane wyłącznie z kieszeni lokatorów. Poza korzyścią dla budżetu miasta nie zrealizowano praktycznie żadnego z deklarowanych celów „reformy”: nie udało się zwolnić znaczącej części mieszkań tzw. ponadnormatywnych, nie udało się przyspieszyć tempa sprzedaży mieszkań najemcom, nie pozyskano deklarowanej liczby nowych lokali, nie zwiększyły się nakłady na remonty. Szeroko zakrojona „reforma” okazała się być niczym więcej jak tylko perfidnym skokiem na kasę.
W wyniku podwyżek czynszów, o 5 milionów złotych wzrosły koszty wypłacania dodatków mieszkaniowych, a mimo to przybyło w Gdańsku ponad 2,5 tysiąca najemców z zadłużeniem czynszowym. Osoby te żyją dziś w strachu przed eksmisją. Inne, którym jeszcze udaje się terminowo płacić czynsz, czynią to często kosztem oszczędności na ogrzewaniu, jedzeniu czy lekach. Całkowitego kosztu „reformy” Lisickiego nie da się policzyć, gdyż składają się na niego tysiące cichych dramatów gdańskich rodzin.
Przez dwa lata intensywnej kampanii robiliśmy co w naszej mocy, aby powstrzymać podwyżki czynszów – nie udało się. Być może nasz cel był niemożliwy do osiągnięcia, a przeciwnik zbyt mocny, bo trzymający w kieszeni wszystkie ośrodki władzy, dysponujący zastępem usłużnych urzędników i „życzliwych” dziennikarzy. Mimo olbrzymiej dysproporcji sił i środków, sporo udało się nam zdziałać. Zorganizowaliśmy największe od lat społeczne protesty w Gdańsku, powstrzymaliśmy projekt budowy kontenerowego getta, wymogliśmy na władzy kilka zmian w „reformie”, które nieco stępiły jej ostrze (m.in. stałe ulgi dochodowe, dostępne również dla osób z zadłużeniem), uniemożliwiliśmy ukrycie rzeczywistej skali podwyżek pod PRowym bełkotem o „regulacjach czynszowych”. Udało się też skłonić do interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, który zaskarżył „reformę” do sądu jako niezgodną z obowiązującym prawem, dzięki czemu wciąż jest szansa, że podwyżki zostaną anulowane.
Jednak za największe osiągnięcie naszej kampanii uznać można pokazanie, że gdański król jest całkiem nagi. Losy naszej kampanii świadczą o tym, że rządzący miastem od kilkunastu lat Paweł Adamowicz oraz jego „obywatelscy” pretorianie są zwykłą partyjniacką sitwą, działającą w interesie wielkiego biznesu i całkiem głuchą na głos zwykłych mieszkańców Gdańska. Okazało się, że „konsultacje” społeczne są fikcją, a dawni „bohaterowie” walki z komuną, dziś bez skrupułów stosują wobec obywateli metody sprzed 30 lat: kłamstwo, oszczerstwo czy ciąganie po sądach. Okazało się, że w „demokratycznie wybranej” Radzie Miasta zasiadają głównie usłużne miernoty, a nawet opozycja chodzi na pasku rządzących. Okazało się, że „wolne media” zamiast kontrolować i pełnić rolę czwartej władzy, bezmyślnie reprodukują propagandę produkowaną przez miejskich speców od PRu, licząc na zyski z wykupowanych przez Urząd Miejski reklam. Okazało się też, że gdański sektor organizacji „pozarządowych”, uzależniony od samorządowych grantów, jest całkowicie niezdolny do przeciwstawienia się antyspołecznej polityce władz miasta. Słowem – obnażyliśmy moralną zgniliznę i obywatelską apatię elit „Miasta Wolności i Solidarności”. I pokazaliśmy, że można się jej otwarcie przeciwstawić.
Liczymy, że w obliczu szykowanych przez władzę kolejnych cięć i podwyżek, historia naszej kampanii przeciwko podwyżkom czynszów stanie się inspiracją do działania dla innych oddolnych i niezależnych inicjatyw. Mamy nadzieję, że z czasem uda się wygenerować falę społecznej aktywności wystarczająco silną, aby zniszczyć obecny system sprawowania władzy w Gdańsku i przywrócić właściwe znaczenie słowu „demokracja”. Jedno z dwóch podstawowych żądań Grupy Inicjatywnej „NIC O NAS BEZ NAS” jest wciąż aktualne – SAMORZĄD W RĘCE MIESZKAŃCÓW!”
Jedyna w Gdańsku prawdziwa opozycja spacyfikowana?