Nowy prezydent Francji. „Wygląda na kogoś, kto jest pod różnymi wpływami…”
Czy nad Sekwana miała miejsce próba ukrytego zamachu stanu? Również zamachu na wolność słowa w mediach? Od kilku miesięcy blokowane były krytyczne artykuły wobec dwóch kandydatów. O ile w ogóle w publicznych mediach jest jeszcze jakaś wolność słowa… Faktem jednakże jest: Po niedzielnej, drugiej turze wyborów 7 maja Emmanuel Macron zdecydowanie zwyciężył z Marine Le Pen. (Dziennikarz Charlie Hebdo określił ich jako wybór pomiędzy dżumą a sraczką…)
Nowy prezydent stał się błyskawicznie bezlitosnym pośmiewiskiem internetu, memy wyśmiewają jego ruch społeczny „W drogę” (En marche) pokazany jako barany Rotszylda, popularny jest także ten mem w którym Emmanuel siedzi na barana na poprzednim prezydencie, podpisany: „Wielkie oszustwo. Film partii socjalistycznej. Daliście się nabrać”, albo Macron jako Maria Antonina…
I po raz pierwszy chyba w nowożytnej historii Piątej Republiki oddano gigantyczną, rekordową ilość nieważnych i tzw białych głosów: ok 4 mln. W dzisiejszej analizie chcę jednak wyjść poza typowy obraz tej kampanii, mielonej prawie w nieskończoność, obraz wyłaniający się z głównych francuskich czy międzynarodowych mediów, na który praktycznie szkoda czasu, bo tutaj rosnąca grupa ludzi zdaje sobie sprawę że znowu nabito ich w butelkę… Oprócz opinii kilku osób z którymi rozmawiałem, i komentarzy na forum prawicowym przedstawię tłumaczenie z radykalnego, anonimowego francuskiego bloga, który cieszy się sporą popularnością.
Jeden dzień to już za dużo?
Emmanuel Pierwszy jeszcze nie zasiadł na tronie, a już w niedzielnej paryskiej manifestacji Frontu Społecznego (Le Front Social) przeciwko niemu wzięło udział ok 2 tys. osób na Placu Republiki (Place de la République) , w tym działacze związków zawodowych, lewica, antyfaszyści i anarchiści. Początkowo manifestacja odbywała się w spokoju, po rzuceniu petardy w kierunku sił porządkowych te wkroczyły zdecydowanie do akcji (policja spałowała energicznie wielu uczestniczących, w tym i kilku obserwujących zajścia żurnalistów… na przykład reportera francuskiej wersji ruskiego kanału informacyjnego Sputnik France: „Nadaję na żywo! Jestem dziennikarką . Zostawcie nas, my pracujemy” – krzyczała przeraźliwie jakaś kobieta. Inne krzyki w tle: nie zapomnimy, faszyści!).
Jednym z haseł pierwszej antymacronowskiej manifestacji było: jeden dzień to już za dużo, dymisja Macrona! Dla równych szans wobec ogólnej biedy. Nie dla nowego prawa pracy!
I to właśnie szef związków zawodowych CGT z oddziału miasta Amiens, skąd pochodzi Macron (który otrzymał w niedzielę ok 66% głosów) powiedział: Ten kto został wybrany to nie prezydent, to dyrektor generalny, to szef zarządu! (CEO)
A trzeci maja to we Francji kolejna rocznica studenckiej rewolty z 1968 roku. Na czele której stał wówczas Daniel Cohn Bendit, aktualnie eurodeputowany.
W bibliotece, w kolejce do ksero rozmawiam ze starszym panem, który robi fotokopie z książki o jezuitach: jestem katolikiem, i mówi że mam przed sobą kogoś kto głosował w tych wyborach dwa razy: na Macrona ! On jest błyskotliwy.
Nie ma znaczenia, czy jest gejem, mer Paryża też był gejem i co? Kandydujący w pierwszej turze Fillon jest katolikiem, a jakich oszustw się dopuścił! Wolę inteligentnego geja niż katolika idiotę: śmieje się starszy pan. I woli takie rządy tutaj niż te, jakie teraz macie w Polsce, które wtrącają się Wam we wszystko, prawie autorytarne, zabraniają tego i owego ! I że nawet jeśli w kwestii ich prezydenta są jakieś ukryte tematy, on jest stary i nie chce tego wiedzieć… Na końcu dodaje: jestem optymistą.
Obaj kandydaci to obie strony tej samej monety
Emmanuel jest określany jako inteligenty i niedojrzały. Jest symbolem sukcesu czterdziestolatka: białe żeby, dobra fryzura, szykowny garnitur, na przegubie Rolex: i to wszystko osiągnął stosunkowo szybko (w wyższych kręgach klasy średniej jest tu popularne powiedzenie: jeśli skończyłeś pięćdziesiątkę i nie masz Rolexa, zmarnowałeś życie).
I Emmanuel podobno nie lubi, gdy ktoś ma inne zdanie. Mimo iż wygląda na to, że sam powtarza zwykle zdania innych. W czasie ostatniej telewizyjnej debaty przedwyborczej, określanej jako pojedynek z Le Pen, stwierdził że Francja jest nadal piąta potęgą ekonomiczną na świecie i język francuski jest używany powszechnie. Debata była płomienna, jednakże nie zabrakło w niej akcentów humorystycznych oraz dawki absurdu. Poza tym oczywiście oboje kandydaci obrzucali się jak jak najbardziej słusznymi oskarżeniami.
Wkrótce po przegranej Marine wiceszef Frontu, Monsieur Phillipot stwierdził iż jesteśmy aktualnie jedyną opozycją. FN jest określany przez przeciwników jako oligarchia w sosie radykalno-narodowym. Oraz wewnętrzny wróg. Zaś głosowanie na Emmanuela pozwoliło się zjednoczyć przeciwnikom Le Pen: jakże to wzruszająco proste, uratowali, razem i wreszcie solidarnie Francję przed potworami z Frontu Narodowego… a już na rogiem, bo w czerwcu wybory parlamentarne!
Oczywiście, historia Frontu sięga do niechlubnych kart francuskiej historii z okresu okupacji, tzn. kolaborantów, marszałka Petain i marionetkowego rządu w Vichy… Ale czy nowy prezydent elekt reprezentuje rzeczywiście cokolwiek innego niż było do tej pory we francuskiej polityce?
Na Twitterze hasają niejakie macron leaks, np. o rzekomym ukrytym koncie Emmanuela na Kajmanach, unikaniu podatków: jeśli nawet są prawdziwe, i tak może być to kampania służąca zdyskredytowaniu nowego prezydenta, którego wybór nie jest na rękę na przykład Rosji. Emmanuel był ostatnio ministrem finansów w rządzie ustępującego Francois Hollande. I pewien wpływowy bankier określił go jako dobrego do manipulacji. Nowy prezydent już jest określany przez manifestantów jako prezydent mniej niż jednej czwartej narodu i wróg publiczny nr 1 pracujących. I dla nich prawo wprowadzone przez niego będzie antyspołeczne. Zagrożeniem dla Francji są zarówno ugrupowania skrajnie prawicowe, jak i ekstremalna lewica, uwiedziona hasłami utopijnego komunizmu w stylu Trockiego oraz trąbiąca wszem i wobec o aktualności mitu walki klas…
Siedzimy z Fredem w kawiarni niedaleko dworca, jest słoneczny dzień, w tle mieszają się rozmowy i szczęk sztućców: Oboje kandydaci to jak palce jednej reki: wyglądają inaczej i tak dalej, sprawiają wrażenie politycznej różnorodności ale wyrastają z JEDNEJ DŁONI…
Miałem znajomych w FN, i w tak zwanej Nowej Prawicy, i jeszcze jednej organizacji której nazwy Ci nie podam. Znam tych ludzi, wymienialiśmy się poglądami, na szczeblu nieoficjalnym. Wielu dawnych działaczy Frontu cholera wzięła, jak się dowiedzieli że stary Le Pen był kontrolowany przez amerykańskie służby…
Front Narodowy nigdy nie był przeznaczony, aby wygrać wybory, miał kanalizować emocje, jechać na populizmie, podejść bliziutko, ale nie wygrać, tylko dawać taka nadzieję że wygra i radykalnie weźmie się do „przywracania Francji do porządku” (aktualne hasło wyborcze Marine Le Pen) w najlepszym wypadku być główna opozycja: Fakt, często najwygodniej być opozycja. Starego nigdy kompletnie nie obchodził los Francuzów.
Czasy się zmieniły, wielu kombatantom Frontu o radykalnych antysemickich poglądach kazano się po prostu zamknąć. Zdecydowany retusz i ocieplenie wizerunku przysporzyły tej partii konkretny elektorat: właśnie tu we Francji zagłosowało na Marine ok 2 mln ludzi, bardzo wielu na wsi. (Wg danych z ub roku: francuski rolnik popełnia samobójstwo co trzy dni, w ub. roku liczba tych samobójstw pomnożyła się trzykrotnie). Zwyciężyła jednakże tylko w dwóch departamentach na północy. Nawzajem prześcigano się w przedwyborczych obietnicach: gdyby kandydaci faktycznie spełnili je, Francja stałaby się o wiele lepszym miejscem do życia… ale nie spełnia, bo są dwie stronami tej samej monety.
Marine np. wzruszała się rzekomo losem zwierząt (we Francji jest świeża sprawa bestialskiego traktowania zwierząt w rzeźniach, odbiło się to szerokim echem w głównych mediach. Chłopak pracujący w rzeźni nagrał film, potem się zwolnił… i został aktywistą wegetariańskiej organizacji L214). Le Pen także obiecała, iż jeśli wygra, w ciągu roku bagietkę będzie można już kupić za franki!
Oderwanie od rzeczywistości tej francuskiej kampanii prezydenckiej świetnie ilustruje pytanie zadane przez jakiegoś zachodniego dziennikarza kandydatowi w czasie pierwszej tury: ale jaki macie konkretny plan i skąd weźmiecie środki, aby przeprowadzić te reformy? Riposta kandydata była krótką i jedynie słuszną: takie kwestie nie są ważne, bo to misja…
Ale wg Freda kilka najbliższych miesięcy będzie spokojne: Emmanuel dokona jakiś reform, a na razie jest entuzjazm świeży po wyborach, ludzie wierzą w zmianę bo widzą nowa twarz. Zatem uspokoi się sytuacja w kraju, przynajmniej jeśli chodzi o tematy polityczno-ekonomiczne. A potem… no niestety, wróci społeczną frustracją pewnie, znowu.
We Francji kościół katolicki ma nadal olbrzymi, bardzo negatywny wpływ, zwłaszcza jezuici… wiesz że Macron poznał tę swoją przyszła żonę w jezuickim liceum właśnie? Pamiętaj, że kościół we Francji jest taki słaby tylko pozornie… Francja od dawna była zwana młodszą siostrą kościoła, i to nie tylko w czasach, gdy papież był w Awinionie.
Emmanuel to marionetka, i to marionetka cybernetyczna: popatrz jak on mówi, na mimikę twarzy, na oczy: to nie jest normalny człowiek…
Fakt, po francuskim internecie krąży klip, w którym kandydat ruchu politycznego En Marche plecie raz, że jest socjalistą, kiedyś znowu temu zaprzecza i kolejne jego gafy, niespójne wypowiedzi można sobie obejrzeć, robi wrażenie jakby się mu popsuło oprogramowanie.
***
Alan: „Oczywiście we Francji poparli go nie tylko przeciwnicy Frontu, to dla mnie jasne. Ma sporo zwolenników i lobby za nim stojące. Spece od politycznego marketingu rzucili na rynek nowy produkt… Nowa twarz, co ze społeczeństwa wykrzesa nowe pokłady cierpliwości i nowy naiwny entuzjazm, a stary program ma nadal i obym się pomylił. A czy on jest homoseksualny, czy nie, jakie to ma znaczenie, niby jego sprawa, plotki to nic dobrego… no, ale fakt jeśli ma Francję reprezentować na arenie międzynarodowej, to będzie pewnie obiektem kpin w kilku krajach o ile to prawda – a nie wredna paryska plotka – że był czy jest w związku z szefem Radio France…
Jakby tego nie wystarczało że jest żonaty z kobietą, która mogłaby być jego matką. I jakby tego było za mało, to wg niektórych on jest nieświadomy, w co go wpakowali, bo jest skazany praktycznie na porażkę, jeśli będzie kontynuował politykę dotychczasowego rządu to tzw. kredyt zaufania straci znacznie szybciej niż jego poprzednik… i to chyba pierwszy prezydent we współczesnych czasach, który spotyka się z takim antagonizmem już na starcie, ta manifestacja w Paryżu następnego dnia. I wiesz, nawet mi go szkoda trochę. Uff, ciężka sprawa ogólnie.”
Czerwony dywan dla bankiera diabła…
Wg bloga networkpoin zero sytuacja jest poważna:
To co się dzieje aktualnie, to kandydat wybrany przez ta sama oligarchię, przez tych samych z lewicy i prawicy, te same media i w tych samych celach. Dokładnie tych samych. Od starych działaczy, poprzez Hollande i Bayrou, pierwszy kanał publicznej telewizji, dzienniki takie jak Liberation, Monde i znane nazwiska, wszyscy oni brali udział w promowaniu jednego celu: tak dla Macrona.
Młody bankier jest w sercu spraw prowadzonych przez aparatczyków unijnych i atlantyckich. To co zostało przygotowane we Francji przed wyborami, spełnia dokładnie – wg specjalistów – definicje zamachu stanu.
Manipulacja opinią publiczną, urzędnikami państwowymi na wysokich stopniach, posłami, manipulacja dziennikarskich najemników działających w służbie właścicieli wielkich transnarodowych firm, i międzynarodowej finansjery. Którzy chcą zgotować społeczeństwu francuskiemu los, na który nie zasłużyło…
Najpierw ostrzegano, że kandydat Melenchon będzie dążył do populistycznego zamachu stanu (Niedawno jeszcze mocną figura, Valls, wycofał się by zrobić innym miejsce: opisywany jest jako politycznie martwy.)
Z historycznego punktu widzenia zamach stanu jest jednym z najczęściej używanych sposobów – pozaparlamentarnego – dojścia do władzy. W tym konkretnym przypadku dokonano tego oczywiście bez użycia siły, ale opanowując w jakimś stopniu instytucje państwowe i modyfikując opinię publiczną. Ta hipoteza jest bardzo prawdopodobna.
Na czyje zlecenie?
Głównie poprzedniego prezydenta i jego zaufanego współpracownika (a także dobrego znajomego, razem spędzają rodzinne wakacje) czyli J.P. Jouyet, sekretarza w Pałacu Elizejskim. Ci dwaj panowie stoją za czymś, co określone jest jako projekt faktycznego zamachu stanu. Przyjaciele od 35 lat, razem studiowali w elitarnej Szkole Administracji Publicznej (ENA), wspólnie odbyli służbę wojskową i razem byli w Pałacu Elizejskim.
Media i dziennikarze są elementem ich politycznej strategii. Ciągłej manipulacji. Tę grę obaj przyjaciele doskonale opanowali. Dla nich, albo bliskich im działaczy, to nie ekonomia jest w stanie kryzysu ale system polityczny.
Obiecanki złotych dni, które nigdy nie nadeszły, miliardy deficytu publicznego w ciągu ostatnich 10 lat (Kumulacja panowania Sarkozy/Hollande), 10 milionów bezrobotnych i zubożałych, biedni coraz biedniejsi a bogatsi… wiadomo. Zatem duża grupa społeczna jest na skraju wybuchu, niewątpliwie Francja znalazła się dzisiaj w punkcie zapalnym.
Obaj przyjaciele rozumieją, że ich sytuacja jest bardzo poważna, trzeba coś zrobić, i to szybko, aby „populizm nie wywrócił stołu”. Trzeba znaleźć antidotum… i rozwiązać kryzysową sytuację.
Aby móc dalej kontynuować tę samą politykę ekonomiczną, dalej te działania które były prowadzone od pięciu lat, zarówno na poziomie europejskim jak i globalnej ekonomii:
ale tego ani poprzedni prezydent Francois, ani Valls dokonać nie mogą…I jeden i drugi są odrzuceni przez opinię publiczną.
Rozwiązanie miał Monsieur Jouyet: od jakiegoś czasu jego as w rękawie to Emmanuel Macron! Początkowo Hollande nie zapała się do tego pomysłu, wątpi w wiarygodność młodego bankiera.
Młody i z przyszłością, z głową na karku, dobrze ukształtowany przez doradców, bywały wśród elit ekonomicznych i bankowych, znany w innych krajach, a jednocześnie politycznie niedojrzały (czyli łatwy do manipulowania): jest idealnym kandydatem do tego coup d’etat…
Ma wytyczne: zmaterializuje sojusz lewicy i prawicy, zaaplikuje liberalną politykę w kwestii unijnej i amerykańskiej, będzie kontynuował „zaangażowane” działania ekonomiczne, i wpisze się w przyszłość kraju tworząc wielką partie „demokratyczną i progresywną”. I chyba nie trwało długo, aby przekonać samego Macrona. Potem doradzono mu by stworzył bardziej ruch niż partie polityczną, bo w ramach aktualnego klimatu ten pierwszy brzmi lepiej…
I aby ten nowy ruch centrum nie był pustą skorupką, wykorzystano rozgrywkę pomiędzy lewicą a prawicą, zostali już tylko konserwatyści i skrajną prawica. W tym Monsieur Fillon: to akurat rozwiązano w prosty sposób: jakaś „dobra dusza” zadzwoniła do redakcji tygodnika satyrycznego La canard Enchaine i poinformowała o jego sprawkach i sprzeniewierzeniu setek tysięcy euro… to był ostateczny cios dla tego kandydata.
Pozostała jeszcze Marine: nic prostszego. Stworzono naprędce wspólny front przeciwko Frontowi Narodowemu, który także „zdiabolizowano” oraz znaleziono jakieś dziwne źródła finansowania tej zadłużonej partii. Wszyscy zneutralizowani, reszta znieczulona. Toast szampanem! W tej sytuacji nie pozostało już nic innego jak rozwinąć dla Macrona czerwony dywan…
Na czyje zlecenie: najbogatszych nazwisk we Francji, z wielkiej piątki plus wielu innych zarówno znanych jak i wolących przebywać w kojącym cieniu. Np. lobby Gracques, wywodzący swoją nazwę od rzymskiego Gracjusza. Prowadząca przedziwna grę, grupa ta i inna pajęczą nitką „w magiczny sposób” spaja prawicę z lewica, ponad podziałami, korzystając z elastyczności polityków grających często na dwa fronty gdy sytuacja tego wymaga…
Doradcy zaś ekonomiczni nowego prezydenta to ci sami, dokładnie ci sami, którzy doradzali ex prezydentowi Hollande w 2012, tzw. grupa Rotonde. Ekipy która wygrała się nie zmienia. Zmienia się twarz prezydenta, no trzeba…
Jest także think tank Bruegel, w jego palecie wpływów największe firmy i korporacje, ludzie sukcesu. I pan z komisji trilateralnej też jest, a jakże. Tak jakoś wszyscy Emmanuela polubili…
Największe fortuny Francji poparły go. Oficjalnie lansowanego natomiast jako kandydata „niezależnego”, natomiast Marine była „antysystemowa”. I jeszcze w poprzedniej turze też był taki kandydat. Bo system fuj, zły, chory, to nawet dzieci wiedzą.
I krążą słuchy, że już kilka dobrych lat temu przedstawiciele politycznej oligarchii i ważni działacze wybrali sobie Emmanuela. Hollande stoi za nim, oficjalnie to kwestia lojalności i takie tam gadki. Ukształtowany został tak, aby pasował sponsorom że grona światowych liberałów i neokonserwatywnych mondialistow… i rekruter nowego Prezydenta, właśnie Monsieur Jouyet jest dziś nadal sekretarzem generalnym w Pałacu Elizejskim, w sercu francuskiego rządu.
To wyniesienie Emmanuela jest prawie jak z kart sztuk Bertolda Brechta „Kariera Artura Ui „: każda francuska Republika miała coś w sobie coś z teatralnej metafory, ostatnio jednakże komedii mniej, znacznie więcej dramatu…
I profil psychologicznego nowego Prezydenta istotny jest: trzebo było dobrze prezentującego się, ale jednocześnie pozostającego pod wpływem. Bo mocnej osobowości nie dałoby się kontrolować, nieprawdaż?
Jego mentor o swoim podopiecznym: nie podejmuje żadnej ważnej decyzji beze mnie. I żona wpływa na niego, by się uspokoił… i jeszcze jakieś dziwne stwierdzenie o zależności finansowej i psychologicznej nowego prezydenta (?)
A ktoś że świty ex prezydenta dodaje: On wygląda na kogoś, kto jest pod różnymi wpływami…
Ten psychologiczny rys kandydata potwierdza, iż został stworzony w każdym kawałku by służyć interesom tych potężnych.
Tuzin tych miliarderów rządzi 90% francuskiej prasy. Tutaj to są wielkie nazwiska.
„Ci sami, którzy pisali dla poprzednich elit francuskich, tworzą teksty politycznego marketingu dla Emmanuela„.
Jego rzecznik prasowy przyznała, że mają podpisany kontrakt na wyłączność z agencją zajmującą się promowaniem gwiazd. Rezultat: okładki w pismach brukowych, od roku, tworzenie medialnego wizerunku jako mocnego kandydata na prezydenta. Niektórzy mówią też, że akceptowani byli w prasie tylko dziennikarze pro-macronowi, wątpiący odsuwani, ledwo tolerowani obojętni i kategorycznie odrzucani ci przeciwni. Tytuł w dzienniku Le Monde ogłaszał w ub roku że Macron jest preferowany na prezydenta bardziej niż Hollande czy Valls.
Siatka wzajemnych powiązań, machina w której nie ma miejsca na błędy… Z pisemka Closer usunięto nieprzychylny przyszłemu prezydentowi artykuł. Gdy zrozumiemy ten celowy medialny atak ku pomyślności kandydata elit, nie ma nic do dodania.
Aha, urabianie opinii publicznej poprzez publikowanie wyników pro-macronowskich ankiet, sondaży, od ubiegłego roku, sygnalizowanie niejako że to On wygra…
Reklama „produktu”? I rosnąca pozycja Emmanuela w sondażach, aż do wygranej w tych wyborach. I normalne jest przy tym, że Le Pen była niezbędnym przeciwnikiem, który wypromował, paradoksalnie, zwycięstwo Macrona. Tylko że mało kto jeszcze widzi ten schemat. Ludzie wolą wierzyć, że dobrze głosowali, po co potem żałować?
Enigmatyczny cytat z Marine le Pen: Jeśli chodzi o fałszowanie wyborów, to nie ma jak Francja.
Ale to nie sztuka sfałszować wybory: prawdziwym trickiem jest tak uformować opinię publiczną, aby szczerze i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wyniosła uprzednio przygotowanego kandydata na tron Piątej Republiki.
Herve Kempf, redaktor naczelny La Reporterre i autor książki o oligarchii:
„Media są w olbrzymim stopniu kontrolowane przez oligarchię. (…) Dzisiaj kapitalizm już nie uznaje demokracji za niezbędna do swego istnienia. Siła polityczna jest podporządkowana potęgom finansowym. W rzeczy samej, klasy rządzące wprowadzają nas w reżim oligarchii, gdzie grupa osób kontroluje wpływy polityczne, ekonomiczne i medialne. Narzucając swój wybór społeczeństwu.
Aktualna oligarchia chcę przede wszystkim utrzymać swoją uprzywilejowaną pozycję. Żeby to zdobyć, utrzymuje ona uporczywie system oparty na wartościach materializmu i megakonsumpcji – system który przyśpiesza nasze wkroczenie w kryzys ekologiczny.”
Niestety, nic nowego pod słońcem. Na razie to kolejny głos wołającego na puszczy… A Emmanuel Pierwszy wkrótce obejmuje rządy francuskiej Republiki, i na jak długo starczy nad Sekwaną nowego entuzjazmu?
Dla wielu w ogóle go nie było. Oderwanie od rzeczywistości francuskich elit politycznych przypomina nie od wczoraj czasy przed samą Rewolucją 1789 roku… A na północy Francji, po częściowym zniszczeniu obozu w Grand Synthe przez gigantyczny pożar, około dwustu uchodźców śpi aktualnie w dzikich warunkach, w lesie, bez żadnego schronienia,na gołej ziemi, czasami pod nakryciem. Są pomiędzy nimi kobiety i dzieci… (Jak donosi szefowa francuskiej organizacji „Gospoda dla imigrantów” L’Auberge des Migrants )
Nowy prezydent obiecywał otwarcie granic kraju dla uchodźców, w ramach wartości Republiki, zdaje się tego fragmentu o braterstwie.
Na koniec znowu głos ludu.
Daniel: „czy Francja potrzebuje człowieka o złej reputacji, ożenionego ze swoją mamą i marionetki banksterów?”
Mickael: „nie ma lewicy ani prawicy, jest tylko oligarchia która podporządkowana jest tym samym regułom jak ich poprzednicy i poprzez np. dezinformację medialną przeznaczoną dla opinii publicznej osiąga swój cel geopolityczny”
Monique: „Jest urodzonym kłamcą. To można zrozumieć, że zakochał się w niej wtedy, ale że doprowadziło to do jej rozwodu to już nie, bo ona ma trójkę dzieci z tamtego małżeństwa… Jaki normalny facet w jego wieku, z jego pozycja ożenił by się z kobiet 24 lata starszą od siebie? ”
Jacques: „Nic nie rozumiecie. Problemem nie jest czy on jest homo czy nie, ale co za tym ukrywa. Przynajmniej jeśli tak się okaże.Politycy są ludźmi takimi jak inni: oni są przeznaczeni do wykonywania ważnych zadań, wpływając na dziesiątki milionów ludzi. To niedopuszczalne, że kłamią, nawet jeśli chodzi o ich prywatność.„.
Luiza „Chirac był jako tako wierny swojej żonie, był z ta Bernadettę. Potem był Sarkozy, który się rozwiódł, wziął druga żonę, ślub i miał z nią dziecko. Holland przyszedł z kochanką, rzucił ją, pamiętasz ona napisała tą książkę o nim? I wziął sobie drugą, i odchodzi z tą drugą kochanką. A teraz będzie pedał ?”
„Dziedzictwo FN sięga wiadomo niechlubnych czasów II wojny, a Macron jest trendy… zaś wg Francuzów gej jest ok: kto się teraz interesuje moralnością głowy państwa? De Gaule to była postać, gdzie im tam teraz do Niego, i jaki on skromny był, ze swoich pieniędzy za znaczki na listy płacił itd„(?)
„Macron jest beztalenciem i przeznaczony jest do porażki, chodzą słuchy o jego niekompetencji w bankowości, ale jasne, że Macron miał duże kontakty… jego zwolennicy to stara francuska grupa takich jak Hollande, Sarkozy itp. Macron jest pustym naczyniem, wydaje się, że nie może niczego dokonać.
I prawdopodobnie nie wiedział dokładnie, jak będzie „używany”.
Francja od dawna jest zablokowana, powoli dryfuję w nierząd… mocarstwa, które mogą zyskać przez podżeganie do upadku i zapadnięcie się Francuskiej Piątej Republiki, zrobią to gdy uznają za stosowne.
Biorąc pod uwagę fakt, że światowa bomba długów prawdopodobnie wybuchnie, może być to odpowiedni czas dla oligarchów sprawujących kontrolę, aby wykorzystać zapaść Francji i sprawić, że aktywa europejskie będą do kupienia tanio…”
Przed wejściem do wielkiego supermarketu siedział bezdomny Francuz o imieniu Romain. Z psem i gitarą. Obok jego kolega. Romain ma prawo do zasiłku, ale nie chcę z niego korzystać, chce się podnieść o własnych siłach. Sypia w furgonetce. Żyje na marginesie społeczeństwa. Przy metalowym kubku na monety napis: zbieram na moją kampanię prezydencką.
Co chciałbym zmienić we Francji, gdybym został prezydentem, w polityce?
Nie ma w ogóle solidarności między ludźmi… Są coraz bardziej podzieleni. Ta biedą teraz dzieli ludzi. I rozpacz. Jesteśmy sąsiadami, a plujemy na siebie.
Chciałbym, żeby ludzie byli bardziej połączeni, pomagali sobie. Rząd nas dzieli, zamiast spajać. Jest tyle różnych odłamów, jak spytasz kogoś innego to każdy ci coś innego powie.
Ludzie, którzy żyją w tym samym miejscu, nie są w stanie wytrzymać że sobą. Olewają jedni drugich, nie zważają na siebie. Rząd w ogóle nas nie rozumie, nie wie gdzie są prawdziwe wartości.
Nie wiadomo gdzie są te wszystkie wartości, które w nas wpojono, gdy byliśmy mali: nie ma równości, a braterstwa na przykład to nigdy nie widziałem…nigdy.
Wszyscy pracują, by spłacić kredyty, nie ma braterstwa między nimi. Jak już masz swój mały komfort, to już nie ma przyjaźni. Wyobraź sobie jakby kiedyś wojną wybuchła, to nie wygramy jej, bo nie jesteśmy spójni między sobą…
Jakby wszystko ulozone bylo z gory. Manipulacje, tylko manipulacje. A my, zwykli ludzie patrzymy na to jak barany. Zadnej reakcji, buntu. Kiedy kropla przepelni waze?
Dobra robota diennikarska. Dzieki!
Czyli stara spiewka, Le Penova zly glina, Macronovy „dobry” glina… 😉
Ale ta macronoekonomia pewnie Francuzom szybko wyjdzie bokiem.
Jakkolwiek, dla FN drugie miejsce na posium to FANTASTYCZNY rezultat : oczywiscie oficjalnie wcale nie, partia ma uplyw krwii chyba, jest zdruzgotana po porazce, ale to tylko oficjalna propaganda…
Czyli przepchnęli swojego…no nie ma dziwne. Ale to tylko gra na zwłokę, z tego co piszesz.
Tak, polityczny teatr umożliwia gra na zwłokę…
a na pewnym poziomie francuskie wybory robią wrażenie takiej „proxy” politycznej wojny pomiędzy oboma światowymi mocarstwami…
zaś w Cannes właśnie rozpoczyna się kolejny festiwal filmowy, oprócz celebrytow i fanów tej wątpliwej fety pojawiły się wzmożone siły policyjne, snajperzy, blokady uniemożliwiające wjazd na ulice ciężarówkom ( wielkie donice, nazwane już „flower power” ) i nawet statek wojenny w pobliskim porcie.
To wszystko ma być jednak, wg lokalnego eksperta od bezpieczeństwa „na tyle niewidoczne na ile to możliwe by nie przeszkadzać w filmowym party…”
Obserwować będzie wszystko z góry 55O kamer telewizji przemysłowej.
Ale wg anonimowego policjanta, który widział ponad trzydzieści dotychczasowych festiwali, ten tegoroczny może być najbezpieczniejszym że wszystkich…
We Francji od listopada 2015 obowiązuje stan wyjątkowy.
I kiedy się skonczy wreszcie ?!?
Ten bardzo dobry artykul Macieja Bielawskiego zainteresowal
mnie szczegolnie jako analiza wewnetrznych mechanizmow wladzy,nieoficjalych porozumien i planow wypracowanych przez lokalne i swiatowe elity ktore ksztaltuja zarowno
uklady sil politycznych jak rowniez za pomoca mediow
opinie publiczna i nastroje wyborcow.
Niecodzienny punkt widzenia i dlatego wlasnie cenny.
Bardzo ciekawe, oryginalne podejscie do tematu, zrobione z profesjanalizmem. Jak Pana zdaniem rozwinie sie sytuacja we Francji na przestrzeni najblizszych miesiecy ?
Dziękuję za komentarze.
Jeśli chodzi o pozytywy, to jakieś 10 procent francuskiej populacji jest zaangażowana w przeróżne kooperatywy, spółdzielnie produkcyjne, alternatywne formy współpracy i to zarówno na terenach miejskich, jak i wiejskich.
Wydaje się że te oddolne działania są dobrze zorganizowane, jest sporo poczucia wspólnoty.
Piszę o tym bo w sytuacji załamania się systemu np zasiłków socjalnych duża grupa społeczna zostanie tu na lodzie. I szybko pokaze swoja frustracje, trudno sobie wyobrazic to ale masowe zamieszki nie beda tu niczym dziwnym.
A pozarządowe inicjatywy mają spore szansę przetrwania.
W niedzielę kończy się zaś kolejny Tour de France, który stanowi zastrzyk sporego narodowego optymizmu i entuzjazmu, co roku, mimo wszystko. Pogoda jest super, lato dopisuje, korki na autostradach tez. Po lecie moze byc gorzej.
Wydaje się, że nowy rząd pociągnie niedługo a prezydentura Macrona wytrzyma jeszcze krócej !
Bo dodaje kolejne „kwiatki” absurdu do śmierdzącego już trochę politycznego bukietu.
I wtedy triumfalnie mogą powrócić zarówno Marine Le Pen, jak i niejaki Melenchon…
W tym i przyszłym roku Francja ma „mocno zatrzeszczeć”, jak ktoś mądry tu celnie opisał sytuację.
Mimo szczęśliwej przerwy w zamachach, kolejne są raczej tylko kwestia czasu :
i mogą wydarzyć się w nowych miejscach niestety, np Lyon. Mimo wojska na ulicach i w parkach.
Jesienią zaś może powrócić fala manifestacji na olbrzymią tym razem skalę, wyraz kolejnego buntu przeciwko tzw nowemu prawu pracy, destabilizując kraj.
Te prognozy to także wyraz obserwacji kwestii społecznych, które jakby zamieciono znowu pod dywan,a w ramach lata jest od nich przerwa, ale sytuacja się niestety pogarsza.
Tzw wybuch społecznego niezadowolenia o wielkiej skali to niestety calkiem prawdopodobny scenariusz na ostatnią dekadę tego roku.
Nie wydaje mi się, aby wyciągnięto tu, w tym pieknym kraju, wiele wniosków z niedawnych tragedii i porażek. Szkoda !
Obym się mylił…
Pozdrawiam,
Maciek