Oto prawdziwy obraz sądu. „Władza ma zawsze rację, obywatel nigdy”
Gorąca dyskusja na temat reformy polskiego sądownictwa spowodowała, że postanowiliśmy opisać jedną z bardzo wielu spraw, które jako dziennikarze obserwowaliśmy bezpośrednio. Rzuca ona niestety bardzo złe światło zarówno na sądy, jak i na postawę sędziów.
Spraw błaha, dotycząca wykroczenia w ruchu drogowym, ale być może to właśnie ona pozwoli pokazać, jak pracują polscy sędziowie, choć tak naprawdę opisujemy pracę jednego sędziego. Była to sędzia Sądu Rejonowego w Gdańsku – Adriana Leśniańska.
A sprawa dotyczyła rozstrzygnięcia sporu pomiędzy strażą miejską w jednej z miejscowości na południu Polski a właścicielem pojazdu, który to pojazd został przez gminny fotoradar sfotografowany z tyłu, na przekroczeniu prędkości o 10 km/h. Właściciel zgodnie z przepisami powinien wskazać osobę kierującą jego pojazdem w chwili, gdy zarejestrowane zostało wykroczenie. Problem jednak w tym, że gdyby się pomylił, groziłaby mu odpowiedzialność karna do 2 lat pozbawienia wolności. A co, gdy nie jest w stanie ze 100-procentową pewnością wskazać, kto w danej chwili, w danym miejscu (znacznie odległym od miejsca zamieszkania) kierował jego pojazdem? Tak było w opisanym przypadku, ponieważ w trakcie długiej trasy samochodowej pojazd prowadziło kilka osób, które ze względu na zmęczenie, co jakiś czas zmieniały się za kierownicą.
Sprawa z racjonalnego punktu widzenia jest oczywista – nie można wskazać winnego, ponieważ wizerunek kierującego pojazdem nie został uwieczniony – w związku z tym powinna zostać rozstrzygnięta na korzyść właściciela pojazdu, któremu żadnej winy udowodnić się nie uda. Poza tym mówimy o przekroczeniu prędkości o 10 km/h, co dość istotne. Dodatkowo zarzut postawiony naszemu Czytelnikowi brzmiał: „… nie udzielił odpowiedzi na pismo straży miejskiej”. Nasz Czytelnik zwracał uwagę i na treść zarzutu, który nie podlega karze, (było to pokreślone np. w pouczeniu przesłanym mu przez straż miejską) i na fakt, aż dwie jego odpowiedzi znajdują się w aktach sprawy leżących przed panią sędzią.
Oczywiście można się zastanawiać, w jakim celu właściciel pojazdu w ogóle poszedł do sądu. Lepiej było przyznać się do winy i zapłacić najniższy możliwy mandat. Tyle tylko, że ów właściciel jest człowiekiem prawym, uczciwym i ma bardzo głęboko zakorzenione w świadomości poczucie sprawiedliwości. Liczył na to, że idąc do sądu – może liczyć na sprawiedliwość, a przynajmniej na rzetelną analizę jego sprawy. Niestety, nic bardziej mylnego…
Na pierwszą rozprawę w gdańskim Sądzie Rejonowym bardzo trudno było trafić – wiszące na drzwiach i korytarzach karteczki z pokreślonymi zapisami, odręcznymi dopiskami dotyczącymi zmian sal i godzin posiedzeń powodują, że obywatel często nie jest w stanie na czas znaleźć sali, w której jego sprawa ma się toczyć. Tak było i tym razem i znalezienie właściwej sali zajęło naprawdę sporo czasu.
Posiedzenie prowadziła młoda sędzia Adriana Leśniańska, o której dowiedzieliśmy się z materiałów sądowych, że specjalizuje się w zagadnieniach podatkowych i gospodarczych. Zanim została sędzią sądu rejonowego, przez jakiś czas była asesorem sądowym.
Sprawa, którą śledziliśmy była jedną z kilkunastu, które w danym dniu rozstrzygała wspomniana sędzia. Kierujący pojazdem, którego sprawę obserwowaliśmy, był prawdopodobnie jedynym w tym dniu, który osobiście stawił się na rozprawę.
Jak sprawa się toczyła? Większość czasu Adriana Leśniańska przeznaczyła na poinformowanie właściciela pojazdu o prawach, które mu przysługują i tym, jakie konsekwencje mu grożą w przypadku, gdy (sic!) nie stawi się na rozprawie! Tyle tylko, że słuchający tych pouczeń był osobiście na sali, a tym samym ponad wszelką wątpliwość na rozprawie się stawił!
Wrażenie mieliśmy takie, jakby pani Leśniańska w ogóle nie zdawała sobie sprawy, że na sali jest osoba, której sprawę ma analizować!
Później było już tylko gorzej. Z tego, co mówiła Leśniańska wynikało, że najprawdopodobniej w ogóle nie zapoznała się z okolicznościami zagadnienia będącego przedmiotem rozprawy. Pytania które zadała, a było ich zaledwie kilka, dodatkowo to uprawdopodobniają, bo wszystkie odpowiedzi znajdowały się w materiałach sprawy. Były to też pytania typu: czy pana podpis na wezwaniu jest pana podpisem?
Po tygodniu pani sędzia Adriana Leśniańska ogłosiła wyrok. Uznała naszego Czytelnik winnym tego, że nie wskazał, komu powierzył samochód do kierowania. Tylko, że takiego zarzutu nikt nigdy naszemu Czytelnikowi nie postawił! I na koniec kuriozalny komentarz sędzi Leśniańskiej. Otóż stwierdziła ona, że jeśli gminny strażnik coś stwierdził, znaczy, że to prawda. Jak to interpretować? Oznacza to, że nie ma znaczenia, co obywatel mówi i jakie racje za nim stoją. Władza, jakakolwiek – ma zawsze rację. Specyficzna filozofia, ale chyba dość powszechna wśród sędziów. Powstaje zatem pytanie, po co w ogóle rozstrzygnięcia sądowe, skoro racja znana jest z góry?
A akurat w tej sprawie właściciel pojazdu udzielił bardzo obszernych wyjaśnień i w sposób niezwykle logiczny przedstawił całą sytuację, nie pozostawiając jakichkolwiek wątpliwości, co do tego, że w omawianej sprawie nie może zostać skazany.
Wyrok zapadł jednak niekorzystny dla właściciela pojazdu. Ale nie to jest bulwersujące. Najbardziej szokuje jego uzasadnienie. Okazuje się, że pani Leśniańska, która po wielu tygodniach od rozprawy napisała karkołomne uzasadnienie, w naszej ocenie, aby usprawiedliwić wydany przez siebie w sposób nierzetelny wyrok dopuściła się zniekształceń tego, co zeznawał i co pisemnie stwierdził właściciel pojazdu!
Ze zdumieniem czytaliśmy uzasadnienie, w którym została przedstawiona sprawa, której my jako dziennikarze w ogóle nie obserwowaliśmy! Przy okazji dowiedzieliśmy się, że pomiędzy stwierdzeniem: „nie udzielił odpowiedzi na pismo straży miejskiej”, „nie wskazał, komu powierzył pojazd do prowadzenia” różnica jest tylko stylistyczna. Sędzia zbudowała alternatywną rzeczywistość, nie odpowiadającą temu, co działo się na sądowej sali… Okazało się, że właściciel pojazdu został skazany na podstawie fikcyjnych zarzutów, których nikt mu nie postawił! Czysta manipulacja – to pierwsze skojarzenie, kto wie, czy nie matactwo?!
Zaledwie ciekawostką niech będzie fakt, że uzasadnienie napisane zostało na papierze wielokrotnie poplamionym tuszem… choć państwowa pieczątka na końcu widniała. Czy to metoda budowania przez Sąd Rejonowy w Gdańsku autorytetu? Nie dość, że obywatel w sporze z władzą – co usłyszał od sędzi – w zasadzie nigdy nie ma racji, to dostarczając mu brudne uzasadnienie wyroku, po prostu się go obraża.
Tak oto wygląda wymiar sprawiedliwości na przykładzie jednej, bardzo prostej sprawy. Powstaje pytanie, jak będą wyglądały wyroki i zaangażowanie sędzi Leśniańskiej przy znacznie trudniejszych i bardziej skomplikowanych sprawach, gdy w tych skrajnie prostych nie jest w stanie, albo nie ma ochoty pracować w sposób rzetelny i wnikliwy? A pisząc uzasadnienie musi posuwać się do manipulacji? Miejmy tylko nadzieję, że takim sędziom jak Leśniańska nikt nigdy nie powierzy do rozstrzygnięcia żadnej poważniejszej sprawy. Choć w tych błahych – w naszej ocenie – także nie powinna rozstrzygać.
Co za bełkot laika. Twórcy tego artykuliku ktoś za to zapłacił? Do szkoły, nieuki, a potem pisać artykuły. Jeszcze dziennikarzem taki się nazwie
To żeś się wypowiedział merytorycznie – nie ma co – jesteś dobrym przykładem stosowania „Argumentum ad personam”!
Zapewne jako „nie laikowi” może pasować ci dotychczasowy stan rzeczy ale dla „normalnych” ludzi takie zachowanie sądu jest nie do przyjęcia.
co za banialuki, człowieku ty idź do szkoły jeszcze raz, ziobro ci zelcił piasnie paszkwili pismaku?
Oho! Autor „artykułu” chyba rodzina albo koleżka oskarżonego.
Ciekawe czy uzasadnienie wyroku było chociaż w połowie tak „karkołomne” jak stylistyka tego artykułu…
Miałam akurat sprawę z tą Sędzią i wiem, że bardzo skrupulatnie podchodzi do spraw, ma niesamowitą wiedzę i jej argumentacja wskazuje na zaangażowanie i znajomość sprawy ale zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony z wyroku i oczerni. Przykre … To, że zadała pytanie na które znajdowała się odpowiedź w aktach jest jej obowiązkiem. Zapewne piszący artykuł nie wie, że w sądzie trzeba złożyć zeznania pod przysięgą więc nie wystarczą karteluszki z akt. Jeśli tylko jedno zdanie uzasadnienia sądu można kwestionować to znaczy, że było wyjątkowo trafne…
Rozbawiło mnie „głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości” oskarżonego. Wielokrotnie słyszałam o tym, że właśnie w taki sposób jak opisano w artykule ludzie próbują uniknąć mandatu-stary i nagminny chwyt a Polska jest tak dużym krajem, że musi być cały samochód kierowców żeby ją przejechać 😀 Ciekawe dlaczego „uczciwy” kierowca poplamił kartki z uzasadnieniem, czy tylko dlatego żeby oczernić sędzię? Przecież wyroki pisze się komputerowo więc skąd niby tusz ? 😀 Skoro podajecie dane Sędzi to należy też podać dane oskarżonego, tak byłoby uczciwie i sprawiedliwie …
Ta sedzia-to tak bezczelna osoba,która nie powinna być dopuszczona do orzekania ale to,że s ” Małej Sycylii”sa sędziowie od załatwienia sprawy tak jak komuś trzeba,to juznikogo nie powinno dziwić….