Po atakach terrorystycznych czas na kilka ważnych pytań
W Paryżu muzułmańscy siepacze z zimną krwią zamordowali sto kilkadziesiąt osób i przeszło trzysta ranili. Dwóch spośród tych zbrodniarzy dotarli nad Sekwanę jako „uchodźcy”. Czy trzeba było aż takiej tragedii by nastąpiło (o ile nastąpi !) otrzeźwienie?
Wydaje się, że słowa Leszka Millera określające Kanclerz Niemiec Angelę Merkel mianem największego szkodnika Europy uznać należy za w pełni zasadne. Trudno przy tym nie zauważyć, że zbieramy oto jako Europejczycy żniwa, z ziarna zasianego amerykańskimi interwencjami w Iraku, Libii, Syrii – dodać należy – przy naszym w tych zbrodniach współudziale.
Czy ewakuowany w pośpiechu Prezydent Francji nie pomyślał sobie, że oto dosięga go zza grobu klątwa zamordowanego M. Kadafiego? Wszyscy płacimy teraz za to cenę, naturalnie poza głównym winowajcą, który do niczego się nie poczuwa odgrodzony od „naszych” europejskich problemów oceanem. Na tle tej tragedii cisną się na usta pytania, których – o dziwo! – nikt nie stawia. Jak to się dzieje, że NIKOGO nie interesuje KTO finansuje zbrodniarzy z tzw. ”państwa islamskiego”? Czy dlatego, że większość sponsorów terroryzmu to bogate kraje Zatoki Perskiej z Arabią Saudyjską na czele, które – trzeba trafu – są bliskimi sojusznikami Waszyngtonu? Nie padają także pytania KTO handluje z terrorystami zagrabioną przez nich ropą naftową, dostarczając im w zamian broń, amunicję i inny sprzęt niezbędny do prowadzenia wojny? Przecież tankowce przewożące setki tysięcy ton ropy to nie szpilki bez trudu można je namierzyć i aresztować dochodząc przy okazji do mocodawców tego zbrodniczego procederu. A gdzie kontrola przepływu kapitału, przecież w grę wchodzą tu kwoty, przy których „wziątki” piłkarskich działaczy tak sprawnie ujawnione przez amerykańskie służby to zwyczajne kieszonkowe?
„Wielki Brat” zza oceanu, który podsłuchuje wszystkich, a jego satelity i służby widzą wszystko i wiedzą wszystko o wszystkich, w tym akurat wypadku są całkowicie ślepe i głuche. DLACZEGO ? Czy aby nie jest to praktyczna realizacja głównej „jankeskiej” dewizy „biznes is biznes”? A koszty? Nie grają roli, w końcu to inni je ponoszą…
Praktycznie nic dodać, niestety !
Oby tylko pański wartościowy felieton nie okazał się kolejnym głosem „wołajacego na puszczy”…
Pozdrowienia,