Reforma szkolnictwa. "Związkowcy na protestach zbudowali własne kariery" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 12.05.2017

Reforma szkolnictwa. „Związkowcy na protestach zbudowali własne kariery”

Jedna z rozgłośni radiowych przekazała niedawno komunikat, że  w Gdańsku odbyło się spotkanie z przedstawicielem kuratorium oświaty. Przedmiotem spotkania była, jakżeby inaczej, reforma szkolnictwa. A raczej protest „społeczeństwa” przeciwko owej reformie.

Z przekazanego komunikatu wynikało niezbicie, że: znakomita „większość społeczeństwa” jest przeciwna przeprowadzanej reformie, reforma jest nieprzygotowana, reforma nie była konsultowana ze „społeczeństwem”, reforma doprowadzi do kompletnego chaosu w szkolnictwie i w efekcie do znaczącego obniżenia poziomu nauczania. Dowiedziałem się także, że owo gdańskie spotkanie było jednym z wielu, które „opozycja totalna” organizuje w różnych miastach w Polsce w ramach protestu przeciwko reformie.

Z przytoczonych wyżej zastrzeżeń wobec Ministerstwa Edukacji Narodowej mogę częściowo podzielić jeden. Podobnie jak „protestujące społeczeństwo” mogę zgodzić się, że społeczne konsultacje założeń dzisiejszej reformy nie były należycie rozpowszechnione (i nagłośnione). Ostrożnie podzielam ten pogląd tylko dlatego, że mam zbyt mało wiadomości na ten temat. Po prostu z racji wieku nie byłem specjalnie mocno zainteresowany „społecznymi” konsultacjami. Jednak mimo wspomnianego wieku mam jeszcze dość dobrą pamięć. I pamiętam, jak wyglądały „społeczne konsultacje” reformy, której twarzą był pan Mirosław Handke, a symbolem są gimnazja i coraz częściej powtarzane hasło „mała matura” jako końcowy efekt edukacji młodego pokolenia Polaków. O skutkach reform ministra Handkego pisałem już kilkakrotnie:

Wyniki matur mogą nie odzwierciedlać rzeczywistej wiedzy

Przy takim poziomie wiedzy, każdy zrobi dokładnie to, co mu „słuchawka” zasugeruje

nie będę więc tematu rozwijał. Podkreślę tylko, że pamięć podpowiada mi, że dzisiejsza opozycja używa dokładnie tych samych argumentów przeciwko reformie, jakich używała w końcówce lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Tamta reforma, co się zresztą sprawdziło, miała przyczynić się do obniżenia poziomu wykształcenia (nie jest to tylko moje subiektywne odczucie, potwierdziło to co najmniej kilku nauczycieli akademickich, z którymi rozmawiałem na ten temat), spowodować utratę pracy całych rzesz nauczycieli, doprowadzić do chaosu, żeby nie powiedzieć – bałaganu w szkolnictwie. Co ciekawsze, najgłośniej dzisiaj protestujący protestowali także wówczas. Tak, wiem, co mówię. niektórych protestujących nie zmieniły się przez dwadzieścia lat! Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że niektórzy z dzisiaj protestujących (i nawołujących do protestów) zrobili całkiem niezłą (przynajmniej od strony finansowej) karierę dzięki wielkiej aktywności wykazywanej w czasach wprowadzania poprzedniej, kompletnie nieudanej reformy szkolnictwa!

W żaden sposób nie mogę zgodzić się z głoszonymi przez „totalną opozycję” poglądami, że proponowana dziś reforma jest nieprzygotowana, prowadzona w niepotrzebnym pośpiechu i dla wielu niespodziewana. Odnoszę raczej wrażenie, że Prawo i jako jedna z niewielu partii w Polsce po zmianach ustrojowych, miała przygotowany plan działania (w przypadku szkolnictwa – cofnięcie kompletnie nieudanej, szkodliwej dla Polski i Polaków reformy) i po wygranych wyborach go realizuje. Jak dotąd – konsekwentnie i skutecznie. Zgodnie z zapowiedziami sprzed wyborów.

Tak więc zarzuty o nieprzygotowaniu, pośpiechu i braku informacji są co najmniej wątpliwe. Uważam wręcz, że to tak zwana „totalna opozycja” jest kompletnie nieprzygotowana do reform, jakie wprowadzają rządzący. Zapatrzeni w tylko teoretycznie działające państwo przedstawiciele dzisiejszej opozycji nie mogą, po ponad osiemnastu miesiącach,  uwierzyć, że można w Polsce coś reformować, można wprowadzać zmiany na lepsze, że można działać dla dobra wspólnego.

Zapatrzeni w „ciepłą wodę w kranie” i własne interesy nie mogą pojąć, że są siły starające się dźwignąć kraj na wyższy poziom. Zwracam uwagę, że powyższe nie oznacza, że w mojej ocenie obecna reforma będzie skuteczna i sprawdzi się w pełni. Jest jedynie pewną szansą. mówi, że reforma szkolnictwa cofa nas do czasów PRL-u. A ja dodaję, że poziom szkolnictwa w tamtych latach był na tyle wysoki, że to nic złego. Jeszcze bardziej byłbym zadowolony, gdyby poziom szkolnictwa udało się doprowadzić do takiego, jaki był w Polsce międzywojennej. Miałem to szczęście, że (wprawdzie krótko i tylko niektórych przedmiotów) uczyli mnie jeszcze przedwojenni profesorowie. Dzięki temu mam skalę porównawczą. Zapewniam, że tylko nieliczni z dzisiejszych nauczycieli są w stanie dorównać tamtym, prawdziwym nauczycielom. Którzy swojego autorytetu w szkole nie musieli budować przy pomocy armii ochroniarzy, psychologów i asystentów.

Jeśli reforma minister Zalewskiej potrafi przywrócić taki stan, za kolejnych dwadzieścia lat będziemy mogli być dumni z naszych maturzystów. I chyba o to właśnie chodzi w reformie. I oby się ona powiodła.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika