Restrykcje i zniewolenie społeczeństwa - oto prawdziwe oblicze COVID-19 | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 2.10.2020

Restrykcje i zniewolenie społeczeństwa – oto prawdziwe oblicze COVID-19

No to powspominajmy. Pan prof. Łukasz Szumowski był twarzą wprowadzanych z ewidentnym łamaniem prawa ograniczeń dla obywateli Rzeczpospolitej w związku z, jak to pięknie nazwał, stanem epidemicznym. Przypominam zatem piękne hasła, którymi gdzieś pomiędzy marcem a lipcem 2020 roku bombardowano Polaków.

(Fot. Krystian Maj / KPRM)

Pierwsze, które pamiętam: „Chroń zdrowie, zostań w domu!” Zapewne mając na uwadze ową ochronę zdrowia wprowadzono zakaz przemieszczania się, z wyjątkiem pójścia do pracy, po zakupy i w sprawach ważnych życiowo. (Co oznacza to ostatnie, tylko „prawodawcy” wiedzą. Ale na pewno pozwala chwycić społeczeństwo za gardło i dusić). W ramach restrykcji i zniewalania społeczeństwa wprowadzono zakazy wstępu do lasów, zamknięto parki, policja legitymowała ludzi bulwarach, wielu karając mandatami.

Dlaczego przypominam te „wydarzenia”? Bo właśnie się okazuje, że wielcy amerykańscy uczeni dokonali wiekopomnego odkrycia! Stwierdzili, że witamina D zmniejsza szanse na i ciężki przebieg choroby o wdzięcznej nazwie covid-19. Ba. Doszli nawet do wniosku, że „witamina chroni przed poważnymi konsekwencjami nie tylko w przypadku infekcji koronawirusem, ale też innymi wirusami, które powodują choroby górnych dróg oddechowych, w tym grypę”.

Odkrycie to powinno stanowić podstawę do przyznania wielkim amerykańskim uczonym co najmniej nagrody Nobla (może dożywotnio). Ale skoro już tak daleko zaszliśmy w dziedzinie odkryć naukowych, to może wspomniany wyżej pan prof. Łukasz Szumowski, były już minister zdrowia spróbuje wyjaśnić, dlaczego z polskich aptek wycofano (tak wynika z informacji przekazanych mi przez sprzedawców w co najmniej dwóch gdańskich aptekach) witaminę D3 w ampułkach po 4000 IU z dodatkiem K2?

Swoją drogą interesujące jest, dlaczego na temat wprowadzanych w swoim czasie ograniczeń (wspomniane zakazy wstępu do lasów, parków itp.) nie wypowiedziały się samorządy lekarskie? Czyżby brak wiedzy? A może po prostu dla działaczy (za ciężkie pieniądze) tak zwany błogi spokój i zachowanie intratnych stanowisk są zdecydowanie więcej warte niż zdrowotne dobro rodaków?

Kłania się etyka, o której w Polsce dużo się mówi, a nawet pisze. Ważne, żeby broń Boże, nie miała zastosowania w powszechnych działaniach dnia codziennego. Byli (i są) lekarze, którzy mówili prawdę. Już tylko niektórzy z nich pracują w zawodzie. Izby lekarskie (samorządowe?), nie wiedzieć czemu, zamiast bronić rzetelnych lekarzy, propagować wiedzę, jaką głoszą (nawet, jeśli się nie zgadzają z opiniami tych lekarzy), starają się pozbawić ich prawa ogłaszania wyników, jakie osiągają w leczeniu swoich pacjentów, dążą do wykluczania z zawodu.

A co na to prokuratorzy? Czyżby wiedza o zbawiennym działaniu słońca, zdobywana na poziomie szkoły średniej (a może podstawowej) nie pozwalała postawić zarzutów narażania zdrowia i życia obywateli Rzeczpospolitej? A może do takich działań potrzebne jest zgłoszenie, bez którego prokuratorzy są bezsilni i „nic nie mogą”?

A może o szkodliwości używania maseczek w warunkach, w jakich przeciętny Polak może je stosować, też nic nie wiemy? Wiemy, wiemy. Wiemy też, że zgubne skutki pomysłów rządzących społeczeństwo w swej masie odczuje może za dwa, może za pięć lat. No cóż. Chyba po raz kolejny przyjdzie nam powiedzieć: nic się nie stało. Polacy! Nic się nie stało.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika