Słynny niegdyś „król dopalaczy” był tylko figurantem?
Miał być młodym, przedsiębiorczym „człowiekiem sukcesu”, twórcą ogólnopolskiej sieci sklepów z dopalaczami. Media zrobiły z niego milionera, fotografując w najdroższych sportowych samochodach. Tymczasem okazuje się, że Dawid B. zwany niegdyś „królem dopalaczy” w 2012 roku jeździł Skodą Fabią i pracował w barze… Prawdopodobnie był jedynie tzw. „słupem” w dopalaczowym biznesie, który stworzyli zupełnie inni ludzie.
Dzięki sieci sklepów z dopalaczami miał zarobić miliony, jeździć najlepszymi i najdroższymi samochodami, posiadać apartamenty w najdroższych stolicach świata. Tak przynajmniej próbował kreować swój wizerunek. Skąd jednak posiadał pieniądze na uruchomienie sieci sklepów z dopalaczami, których liczbę szacowano na ponad 1300 z całej Polsce?
Tego nikt nie sprawdził. Okazuje się, że najprawdopodobniej Dawid B. był tylko tzw. „słupem”, który uwiarygadniał cały przestępczy proceder handlu dopalaczami, dając swoje nazwisko i wizerunek. Za śmiercionośną działalnością polegająca na handlu toksycznymi substancji na bazie narkotyków najprawdopodobniej stała grupa ludzi ze sporym kapitałem, która całość stworzyła a następnie biznesem niejawnie koordynowała.
Jak donoszą regionalne media, Dawid B. zamienił najnowsze luksusowe auta na poczciwą Skodę Fabię, a fotel „prezesa” dobrze prosperujące spółki na bar w Toruniu, w którym serwował posiłki. Jak to możliwe?
W międzyczasie Dawid B. miał także dopuścić się próby wyłudzenie kwoty ok. 100 tys. zł. za co grozi mu 12 lat więzienia.