Na początku 2017 roku Gazeta Bałtycka szczegółowo pokazała, o co tak naprawdę chodzi ws. tzw. smogu. Z tamtego tekstu wynikało jasno, że chodzi o biznes, a konkretnie o realizację wielkiego europejskiego programu tzw. termomodernizacji obiektów.

Minął rok, a „biznesmeni” przebrani za ekologów, po tym jak licznymi zabiegami propagandowymi przekonali niemal całe społeczeństwo, że zwyczajne mgły to śmiercionośny smog, że niemal wszędzie smog jest (wszak można go zbadać smartfonem) i nie ma czym oddychać (w międzyczasie ubierając najbardziej naiwnych w rzekomo antysmogowe maski) – przystąpili do drugiej części planu. Przypomnę tylko – część pierwsza planu polegała jedynie na nastraszeniu tzw. smogiem.

Druga część planu to z kolei narzucenie obowiązku tzw. termomodernizacji budynków, czyli operacja, która przyniesie ogromne dochody zarówno tzw. ekologom-przebierańcom, jak również licznym firmom dostarczającym rzekomo nowoczesne materiały ocieplające, które – rzecz jasne – będą podlegały częstej wymianie, kontroli, konserwacji itp., co dodatkowo przyniesie kolejne dochody. Oczywiście nie obywatelom tylko licznym europejskim podmiotom biznesowym, które za całością opisanej operacji stoją. Przy okazji będzie można zamknąć jeszcze kilka polskich kopalń…

UJAWNIAMY. Kto i co stoi za Alarmem Smogowym? Ekologia, czy biznes?

Jednak w całym intencjonalnie wykreowanym smogowym szaleństwie najbardziej kuriozalne wydaje się propagandowe hasło, które brzmi „przez smog każdego roku w Polsce umiera 40 tys. ludzi”. Liczba 40 tys. kilka miesięcy temu wzrosła do 45 tys., obecnie to już rzekomo 48 tys. „ofiar” smogu. Od dawna próbowaliśmy dotrzeć choćby do jednej ekspertyzy, opinii jednego lekarza lub naukowca, który byłby gotowy potwierdzić, że przyczyną przynajmniej jednego zgonu był smog. Nie udało się… Zatem wskazywane liczby należy traktować jedynie jako kolejne hasła reklamowe.