Spotkanie tysiąclecia, czyli na drodze do zjednoczenia
12 lutego stolica Kuby Hawana, stała się miejscem pierwszego w historii spotkania przywódców Kościoła Katolickiego – papieża Franciszka – i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej – patriarchy Cyryla. O nadchodzącym wydarzeniu informowały media na całym świecie z wyłączeniem… naszego kraju ! Trudno nie doszukać się w tym, obowiązującej nad Wisłą niepisanej zasady, że o Rosji (w jakimkolwiek kontekście !) można pisać WYŁĄCZNIE źle albo wcale.
Aby przybliżyć Czytelnikom genezę oraz wagę hawańskiego spotkania pozwolę sobie sięgnąć do historii. Rozejściu się dróg kościołów Bizantyjskiego i Rzymskiego towarzyszył cały ciąg zdarzeń, które do tego doprowadziły. Pominę tu różnice jakie pojawiły się w wyznawanym przez oba odłamy chrześcijaństwa kanonie wiary, jako niezrozumiałe dla osób nie będących specjalistami w tej dziedzinie, ograniczając się do zarysu – w telegraficznym skrócie – wydarzeń, które w efekcie doprowadziły do trwającego od prawie tysiąca lat podziału.
Pierwszą jaskółką nadciągających kłopotów (nie licząc sporów doktrynalnych) było prawdopodobnie przyłączenie w VIII wieku do Konstantynopola, dotychczas podlegających biskupowi Rzymu diecezji: Kalabrii, Sycylii i Illirii obejmującej zachodnią część Bałkanów i północną Grecję. Ten krok – w odróżnieniu od teologicznych „przekomarzanek” miał dla biskupa Rzymu wcale konkretny wymiar finansowy, nic zatem dziwnego, że nad Tybrem zaczęto przemyśliwać nad uniezależnieniem się od Bizancjum. Wykorzystano kłopoty jakie zaczęło mieć cesarstwo z rozlewającymi się w jego bliskowschodnich prowincjach wyznawcami Allacha i porzucono obyczaj występowania do Imperatora o zatwierdzenie kolejnych papieży – ostatnim, który się o to zwrócił był papież Grzegorz III. Kolejnym krokiem była legitymizacja niezależności biskupa Rzymu od bizantyjskiego centrum. W tym celu sfabrykowano dokument znany w historii jako „dar Konstantyna” – zgodnie z jego treścią Cesarz Konstantyn miał rzekomo przekazać papieżowi Sylwestrowi (314 – 335) pełnomocnictwa do imperatorskiej władzy nad Zachodem. Na podstawie tej – jak byśmy dziś powiedzieli – „fałszywki”, papież Leon III koronował 25 sierpnia 800 roku Karola Wielkiego, nie pytając Konstantynopola o zgodę.
Powstały de facto rozdział polityczny musiał pociągnąć za sobą rozdział Kościoła, który ostatecznie nastąpił w 1054 roku, przy czym obie strony obłożyły się wzajemnie klątwami, co w średniowiecznej Europie było dość modne. Jeżeli nawet myślano wówczas o przywróceniu jedności, to czarę goryczy przelała IV Wyprawa Krzyżowa, która miast walczyć o wyzwolenie Jerozolimy „po drodze” zdobyła i złupiła – 12 kwietnia 1204 roku -Konstantynopol. Szok jakim było najechanie przez zwołaną przez papieża krucjatę, chrześcijańskiego państwa oraz złupienie jego stolicy, skutecznie wykluczyło wszelkie rozmowy o zjednoczeniu na kolejne siedem wieków.
Za pierwszą jaskółkę możliwego pojednania należy uznać spotkanie, do jakiego doszło w 1964 roku w Rzymie, papieża Pawła VI z patriarchą Konstantynopola Atenagorasem I, którego jedynym wymiernym rezultatem okazało się… wzajemne anulowanie rzuconych przed dziewięcioma wiekami klątw ! Należy przypuszczać, że wierni obu Kościołów odetchnęli z ulgą… Tym nie mniej pierwsze lody zostały przełamane i zrobiono – na razie niewielki – krok na drodze dialogu.
Pontyfikat Jana Pawła II nie sprzyjał jego kontynuacji. Działania zmierzające do wyniesienie na ołtarze Piusa XII modlącego się za powodzenie wojsk Hitlera na froncie wschodnim, czy uznanie „błogosławionym” chorwackiego kardynała Aloizije Stepinaca odpowiedzialnego za przymusowe „nawracanie” prawosławnych Serbów na katolicyzm, czego nie przeżyło 200 tysięcy ludzi, trudno uznać za gesty sprzyjające pojednaniu.
Kontakty jednak kontynuowano. Ożywiły się one za pontyfikatu Benedykta XVI, a nabrały znacznego przyspieszenia wraz z wyborem na Stolicę Piotrową papieża Franciszka, co pozwoliło przygotować grunt pod historyczne spotkanie obu hierarchów. Zgodnie z jednobrzmiącymi oświadczeniami służb prasowych Watykanu i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, prowadzone intensywne rozmowy pozwoliły jesienią 2015 roku na ustalenie terminu i miejsca „spotkania tysiąclecia”, choć obie strony zachowały w tej sprawie najdalej idącą dyskrecję. Pierwsze spekulacje pojawiły się w styczniu 2016 roku, gdy zwrócono uwagę na zastanawiającą zbieżność tras planowanych podróży Papieża i Patriarchy, ale bomba wybuchła dopiero 5 lutego, kiedy równocześnie w Watykanie i Moskwie poinformowano o planowanym spotkaniu.
Jego przebieg zapowiada kolejne, mające na celu zjednoczenie całego chrześcijaństwa, by – używając słów papieża Franciszka – „ponownie oddychało ono oboma płucami”. W trakcie trwającego przeszło dwie godziny spotkania poruszono całą gamę problemów, ale z oczywistych powodów zdominował je temat sytuacji na Bliskim Wschodzie. Nie od rzeczy będzie w tym miejscu przytoczenie wcześniejszych wypowiedzi chrześcijańskich duchownych poświęconych sytuacji w Syrii : ormiański ordynariusz Aleppo abp Butros Marayati, określił rosyjską operację wojskową w tym kraju jako „szansę przeżycia dla tamtejszych chrześcijan”, zaś grekokatolicki abp Jean Clement Jeanbart oświadczył wprost, że od zachowania władzy przez Baszara al Asada zależy istnienie chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie.
Obaj uczestnicy spotkania na Kubie w podpisanym wspólnym oświadczeniu nawołują do pokojowego uregulowania bliskowschodniego konfliktu, co w przededniu jego możliwej eskalacji przez Turcję i Arabię Saudyjską, nabiera szczególnego wydźwięku. W deklaracji znalazło się także miejsce dla Ukrainy, choć zawarte w niej treści zapewne odbiegają od oczekiwań neobanderowskich władz tego kraju. Wezwano w niej wiernych obu Kościołów, by nie uczestniczyli w eskalacji konfliktu oraz apel o „podjęcie działań zmierzających do pokoju oraz socjalnej solidarności” a także „do zakończenia konfliktu pomiędzy prawosławnymi Ukrainy w ramach istniejących norm kanonicznych”. To raczej nie spodoba się hierarchom Ukraińskich Kościołów : Prawosławnego, Patriarchatu Kijowskiego oraz Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, które nie są uznawane nigdzie i przez nikogo poza Ukrainą. Wyklucza to oba Kościoły z udziału w planowanym na czerwiec tego roku Świętym i Wielkim Soborze Wszech Prawosławnym pod przewodnictwem patriarchy Konstantynopola – Bartłomieja I – uznawanego przez pozostałych patriarchów za „pierwszego pomiędzy równymi”.
Wydaje się, że może to być kolejny krok w kierunku zjednoczenia – po tysiącletniej rozłące – oby gałęzi chrześcijaństwa.