Takie zmiany byłyby bardzo przydatne
Nasi politycy coraz bardziej oddalają się od społeczeństwa. Zaprzątnięci „porządkowaniem” spraw najważniejszych (zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, sądownictwie, prokuraturze, policji), zmianami przepisów mających zapewnić Polakom bezpieczeństwo przed atakami terrorystycznymi, uniemożliwieniem sprzedawania polskiej ziemi obcokrajowcom, nie znajdują czasu na problemy przeciętnego „Kowalskiego”.
Dotyczy to polityków w zasadzie wszystkich sił parlamentarnych, może z niewielkim wyłączeniem ludzi klubu Kukiz ’15. W związku z tym podrzucam tematy, które na pewno są stosunkowo łatwe do przeprowadzenia w Sejmie, nie wymagają żadnych nakładów finansowych ze strony państwa, a pomogą w codziennym życiu Polaków. Chętnie rezygnuję ze wszelkich praw autorskich przedstawionych pomysłów na rzecz tych parlamentarzystów, którzy zechcą zająć się przedstawionymi sprawami. Pierwsza z nich – automatyczne przedłużanie umów.
Rozpleniło się to zwłaszcza we wszelkich pakietach telefonicznych. Wygląda to mniej więcej tak. „Za dwa złote wykup pakiet tego to a tego. Wpisz kod taki to a taki. Pakiet przedłuża się automatycznie co tyle i tyle dni”. Konia z rzędem temu, kto znajdzie sposób na wyłączenie takiego „pakietu”. W związku z tym uważam, że ustawowo należy wprowadzić nakaz takiego formułowania oferty, aby każde przedłużenie raz przedstawionej oferty wymagało powtórnego wpisania kodu aktywacyjnego. W przeciwnym razie przeciętny Kowalski dalej będzie płacił często wbrew swej woli za zupełnie niepotrzebną mu usługę.
I druga sprawa. Banki chętnie zmieniają regulaminy świadczonych usług. Zmiany najczęściej polegają na zwiększaniu opłat za korzystanie z bankomatów. Przeciętny człowiek, dziś już nauczony, że w banku nie ma się po co pojawiać, zwykle nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że będzie płacił za „wyjęcie pieniędzy ze ściany”. (Przesyłane regulaminy liczą po kilkanaście stron pisanych drobną czcionką, opłaty podawane są w tabelach, na analizę których najczęściej nikt nie ma czasu ani ochoty).
W związku z tym proponuję, aby w bankomatach zamiast obowiązkowych reklam, w które „Kowalski” musi patrzeć w trakcie „sprawdzania” karty, pojawiały się obowiązkowo informacje o tym, ile będzie wynosiła opłata za wykonanie danej operacji. Tak, aby klient mógł się z niej wycofać lub skorzystać z innej, finansowo bardziej korzystnej.
Ustawowy zapis nie byłby trudny, a Kowalski będzie wiedział, ile pieniędzy straci za korzystanie z bankomatu. Podkreślam, że oba zaproponowane tematy nie będą kosztowne dla budżetu. Mogą się okazać „kosztowne” dla tych, którzy z nieświadomości Polaków czerpią zyski. W sposób nie zawsze etyczny. Ale czy to słowo jeszcze w Polsce cokolwiek znaczy? Nawet dla posłów?