Wiadomości TVP. "Jesteśmy w północnokoreańskiej rzeczywistości" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 26.06.2020

Wiadomości TVP. „Jesteśmy w północnokoreańskiej rzeczywistości”

Odmłodzili nas o jakieś trzydzieści lat. Oczywiście, tylko tych, którzy żyją już odpowiednio długo na tym bożym świecie. A ja do tego grona należę. Za co będę najbardziej wdzięczny ukochanej władzy? Ano, biorąc przykład z mojego świętej pamięci Ojca, o godz. 19:30 zasiadłem przed telewizorem, żeby wysłuchać dzienni… przepraszam, „Wiadomości”.

fot. YouTube

Był pamiętny dzień 24 czerwca 2020 roku. I co zobaczyłem? W programie „na żywo” obejrzałem obrazy mojej młodości. Jeśli ktoś ma wątpliwości, odsyłam do znakomitego filmu Andrzeja Fidyka, zatytułowanego „Defilada”. Żeby uwierzyć w to, co piszę, zalecam bezwzględne obejrzenie togo znakomitego dzieła.

Wczoraj, oglądając wiadomości przekonałem się, że jesteśmy w tamtej, koreańskiej (tak, tak, północnokoreańskiej) rzeczywistości. Nawet muzyka była podobna.

Pełne wydanie Wiadomości:
https://vod.tvp.pl/video/wiadomosci,24062020-1930,48372453

Od pewnego czasu wróżę wyborczą klęskę obecnego prezydenta. Może nawet niezasłużoną. Ale działania propagandowe, jakimi poddawani są Polacy mniej więcej od trzech, czterech lat, muszą do takiej klęski doprowadzić.

Już pisałem kiedyś, że pan Premier Mateusz Morawiecki doskonale opanował umiejętność szafowania wielkimi liczbami. A to sto obwodnic, a to dwa miliardy dla służby zdrowia, a to sześć miliardów na koleje. Co chwila obietnice nakładów dziesiątek miliardów złotych, których realizacji nikt nigdy (i nigdzie) nie będzie mógł zweryfikować.

Teraz do pomocy panu Premierowi przyszli ministrowie (ministerki)? Panie Emilewicz i Maciąg przeskoczyły już swego mentora. One mówią już o przeznaczaniu setek miliardów złotych na „ratowanie” miejsc pracy w dobie „pandemii”. Nie dalej jak wczoraj usłyszałem panią Maciąg, że sto miliardów złotych pozwoliło uratować milion miejsc pracy. Żeby unaocznić skalę manipulacji liczbami powiem tylko, że całkowite wpływy budżetowe w 2019 roku (już pod rządami premiera Morawieckiego) wyniosły 400,5 miliarda złotych. Nie dziwię się, że partyjne giganty intelektu pokroju p. Brudzińskiego, Kamińskiego czy Suskiego nie do końca „chwytają”, o co chodzi.

Prezes Kaczyński budował pozycję swej partii głosząc hasła: uczciwości, skromności, wiarygodności, rzetelności i kompetencji. Przyznaję, takich wartości Naród oczekiwał. Tyle tylko, że z realizacją szczytnych haseł było już różnie. A właściwie, zupełnie odwrotnie.

Program „ 500 plus” jest jedynym, zrealizowanym w sposób bezwzględnie odczuwalny przez wszystkich, którzy mają dzieci. Realizacja tego programu pozwalała partii rządzącej epatować społeczeństwo pozostałymi hasłami.

Tyle tylko, że twarzami tych haseł w wydaniu rządzących zostali: pan Marszałek Sejmu Marek Kuchciński, korzystający w sposób zupełnie nie przystający do standardów PiS z samolotu rządowego; pani Premier Beata Szydło, ze słynnym „te pieniądze im się po prostu należały”; pan minister Antoni Macierewicz, nadal nie potrafiący przedstawić żadnych wniosków z prac podkomisji, której przewodził, pan Minister Sprawiedliwości , usiłujący z naruszeniem Konstytucji skrócić kadencję Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego; pani Prezes Julia Przyłębska, sprawująca urząd Pierwszego Prezesa Trybunału Konstytucyjnego czy pan Jacek Kurski, naczelny „propagandysta”, realizujący swoje zadania w taki sposób, jak robiono to w epoce towarzysza Edwarda Gierka, tylko znacznie mniej inteligentnie i sprawnie. O nieudanych (co było przewidywane i nieuniknione) działaniach czy pani Małgorzaty Wassermann, czy pana Patryka Jakiego – nawet nie mam zamiaru pisać.

Wiarygodności nie da się zbudować w taki sposób. Przekonał się o tym boleśnie pan Prezydent Bronisław Komorowski. Przypomnę, że największym argumentem świadczącym o jego wiarygodności było ogłoszenie referendum narodowego pomiędzy pierwszą i drugą turą wyborów. Dziś już nikt o tym nie pamięta. Jeszcze mniej ludzi wyciąga z tego wnioski. Niestety, także w otoczeniu pana Jarosława Kaczyńskiego.

Odnoszę wrażenie, że Prezydent Andrzej Duda podąża dokładnie tą samą drogą. Tylko tak mogę ocenić jego podróż do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej na cztery dni przed wyborami. Nie pomaga obecnemu Prezydentowi ogłoszony przez stan pandemii i pociągnięcia polskiego rządu, bezkrytycznie podporządkowującemu Naród nie tylko sensownym, ale także zupełnie bzdurnym wytycznym. (Nawet nie wiem, czy wspomnianej WHO, czy wymyślanym przez naszych rodzimych „mędrców”). Zwłaszcza, że stara się za wszelką cenę udowodnić, że „Polak potrafi”, a wielu wysoko postawionych przedstawicieli strony rządowej nie potrafi sensownie wytłumaczyć ani dziwnych zakupów za państwowe pieniądze, ani posiadanego majątku, ani różnych tajemniczych powiązań.

W świetle tych wszystkich działań w uszach przeciętnego Polaka wręcz złowieszczo, a może nawet groźnie brzmią zapowiedzi pana Jarosława Kaczyńskiego, że Prezydent Andrzej Duda musi wygrać najbliższe wybory. Znając naturę moich rodaków jestem przekonany, że wielu z nich ze zwykłej przekory może zagłosować inaczej, niż oczekuje pan prezes. I może to być początek jego politycznego końca.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika