Zastanawiasz się, jak dziś żyje się na wsi? Oto bezpośrednia relacja
Czy lepiej mieszkań na wsi, czy w mieści. Jakie są uroki wsi, a z czym trzeba się zmagać? O tym wszystkim opowiada Michał Waśniewski, rolnik z małej pomorskiej wsi Tuchomie.
Kilka lat temu przeprowadziłeś się z Gdyni, która 10 lutego skończy 96 rodziny. Jak się żyło w dużym mieście?
Żyło się nieźle, miasto ma wiele atrakcji, a Gdynia jest bardzo dobrym miastem do życia. Ale z roku na rok, w miarę jak miasto się rozrastało, przybywało mankamentów. Stres. Codzienne korki, smród spalin dawały się coraz bardziej we znaki.
Z punku widzenie rolnika, jakie są ograniczenia w dużym mieście?
Cóż, wprawdzie mam niewielkie gospodarstwo rolne, ale nie nazwałbym siebie rolnikiem. Moja podstawowa praca to działalność wydawnicza. Jestem jeszcze człowiekiem miasta, który przeniósł się na wieś. A co do ograniczeń w mieście to przede wszystkim tłok, brak bezpośredniego kontaktu z naturą. A przede wszystkim anonimowość. Poza najbliższą rodziną jest się samotnym wśród tłumu.
Czy wieś daje większą wolność, czy większa wolność jest jednak w mieście?
Zależy o jaką wolność chodzi. Gdy pojawiła się pandemia i rząd oszalał, wprowadzając bezsensowne ograniczenia, włącznie z kuriozalnym zakazem wstępu do lasu, co było szczytem głupoty, to wtedy na wsi czułem się naprawdę wolny. Las miałem swój i nie musiałem się ograniczać. Większość dnia spędzałem na łonie natury, chodziłem na grzyby na spacery. Natomiast miasto daje większą wolność wyboru – kino, teatr, festiwale, kawiarenki itd. Na wsi to wszystko jest niestety daleko.
Na pewno na wsi jest mniejsza anonimowość, w tym sensie, że społeczność lokalna wie, co u sąsiada w zagrodzie, czy tak jest w rzeczywistości czy to raczej wyobraźnia mieszczucha?
Rzeczywiście tak jest. To ma swoje dobre i złe strony. Społeczność wioski jest niewielka, więc o anonimowość raczej trudno. Ale za to jest dużo więcej kontaktów bezpośrednich. To też się powoli zmienia, bo telewizja i internet zatrzymują ludzi w domach, ale mimo wszystko jest jeszcze dużo lepiej niż w mieście. Pamiętam czasy studenckie, kiedy nie było komórek i nie każdy miał w domu telefon. Wtedy szło się do kolegi bez uprzedzenia. Tu na wsi też jeszcze najczęściej wpada się do sąsiada bez uprzedzenia. Nie mówię o bardziej oficjalnych wizytach, ale po prostu wpada się na kawę, na pogaduszki bez zawiadamiania.
Jak wygląda rytm życia na wsi?
Najważniejszy jest rytm roczny. Od kwietnia do października żyje się bardziej na zewnątrz niż w domu. A w zimie odwrotnie. Rytm dnia zależy od obowiązków. Jeśli jesteś typowym rolnikiem i masz zwierzęta, to rytm dnia ustalają takie zajęcia jak dojenie, karmienie zwierząt i prace w polu. Ja jestem wolny pod tym względem. Mam wolny zawód i sam decyduję, kiedy pracuję, a kiedy robię sobie wolne.
Czy jest on związany z rytmem roku tj. wiosna, lata, jesień, zima?
Tak, jak najbardziej. Rytm roku na wsi jest o wiele bardziej wyczuwalny niż w mieście. Przecież każda pora roku oznacza tu inny rodzaj zajęć. Wiosna to orka i siew, lato to przede wszystkim żniwa. Jesień to zbiory owoców. A zima to czas na naprawy.
No to po kolei. Jak wygląda na wsi zima?
Zima to najtrudniejszy okres. Dla mnie najtrudniejszy do zaakceptowania jest przede wszystkim krótki dzień, co praktycznie sprawia, że większość czasu spędza się w domu. No i dochodzą uciążliwości związane z ogrzewaniem mieszkania. Trzeba się trochę namęczyć, żeby w piecu było dość drewna. Ale to daje też pewną satysfakcję duszy. Ja muszę się napracować, żeby zapewnić opał, ale potem natura się odwdzięcza i mam ciepło w domu. Nasuwa mi się tu pewne wspomnienie z pobytu na nartach. Korzystałem, jak większość narciarzy, z orczyków, ale zauważyłem, że pewien pan zawsze wchodził na piechotę. Zapytałem go kiedyś, dlaczego nie korzysta z orczyka. Jego odpowiedź dała mi dużo do myślenia, gdy powiedział: „Ta góra daje mi wielką przyjemność, gdy zjeżdżam, a ja w dowód wdzięczności ofiarowuje jej swój wysiłek, wchodząc na piechotę”. Ten trud, żeby zgromadzić, porąbać i poznosić drewno jest dla mnie tym aktem wdzięczności za możliwość ogrzania domu.
No i odśnieżanie. Jak nasypie 20 cm śniegu, to podwórko odśnieża się potem przez cały dzień. Polecam wysłuchanie na You Tube anegdotki „Domek w Karkonoszach”. Na pewno rozbawi, a jednocześnie uzmysłowi uroki zimowego życia na wsi
Jak wygląda na wsi wiosna?
Wiosna jest świeżą radością. Kiedy zaczynają się zielenić brzozy, to chce się tańczyć i śpiewać wspaniałą pieśń życia. Tę radość wyśpiewują w dzień skowronki, a wieczorem słowiki. Wszystko się budzi do życia. Ja również. Rolnicy wyczekują, kiedy można rozpocząć orkę i siew. Pszczelarze czekają na ciepłe dni, kiedy pszczoły mają gody. Przylatują ptaki. Cały świat się raduje. A świat po zimie znowu robi się czysty i piękny
To teraz może trochę o lecie?
Lato na wsi to dla mnie raj. Dla rolników to czas wytężonej pracy w polu. Ale dzień jest długi, więc jest też czas na spotkania, na rozpalenie ogniska, na kąpiel w jeziorze. Właśnie w lecie mieszkanie na wsi ma zdecydowaną przewagę na nad mieszkaniem w mieście.
I na koniec jesień.
Jesień to czas zbiorów. Początek jesieni to jeszcze dość długi dzień i przyjemna temperatura. Czas zbierania grzybów, zrywania owoców. No i zaczyna się wtedy feeria barw. Zwłaszcza w słoneczny dzień w październiku można się nacieszyć całą paletą barw. Ale październik to również nostalgia, bo lato odeszło a poranki i noce już chłodne. Jest jeszcze pięknie, ale w powietrzu czuć już zmianę. Czasami, gdy spacerując w lesie, przysiądzie się na chwilę w nasłonecznionym miejscu, to w duszy czuje się jeszcze przyjemność łagodnego ciepła, a jednocześnie żal za odchodzącym latem. Jeszcze tylko żal i nostalgia, bo prawdziwa tęsknota za latem przychodzi dopiero w listopadzie, gdy drzewa są już pozbawione zieleni, a szare chmury zasnuwają niebo.
Czy są różnice w tym względzie, dla pań i panów?
Myślę, że różnice odczuć nie tyle są związane z płcią, co z charakterem danej osoby i przyzwyczajeniami. Ja kocham lato i wysokie temperatury, ale znam ludzi, którzy źle się czują w upałach i wolą chłodne dni. Jednak wiosenna radość, czy np. kolory jesieni cieszą wszystkich.
Jak wygląda sytuacja ekonomiczna w wsi?
Trzeba pamiętać o tym, że na wsi pracuje się dużo ciężej niż w mieście. Tu nie ma 40-godzinnego tygodnia pracy. Praca jest w zasadzie od świtu do nocy. Dlatego młodzież chce najczęściej wyjechać do miasta. Żeby żyć na wsi trzeba to jednak kochać Ale to już inna wieś niż dwadzieścia lat temu. Teraz każdy ma komórkę i internet. Można siedzieć w małej wiosce i oglądać cały świat. Mimo poprawy ekonomicznej w ostatnich latach wieś jest jednak biedniejsza od miasta. Nie tylko w dochodach indywidualnych, ale przede wszystkim w elementach infrastruktury.
Czy nowy Polski Ład zmieni sytuację ekonomiczną na wsi?
Trudno powiedzieć. Myślę że obecna władza wie, że wiejski elektorat to ich bastion, więc Polski Ład nie wpłynie chyba zbyt negatywnie na poziom życia na wsi. Sam może być dla wsi neutralny, dużo gorszy wpływ ma inflacja, tym bardziej, że materiały rolnicze nie podrożały o 10% czy 20% ale o 200% lub 300%. Nawozy, stal, drewno, paliwo, gaz to na wsi artykuły podstawowe. Musisz kupić nowe części do ciągnika – cena o 70% wyższa. Chcesz nabyć nawozy – cena wyższa o 300%. Stal droższa o ponad 100% itd.
W tym roku, minie osiemnaście lat obecności Polski w UE, jak oceniasz zmiany na wsi przez te lata?
Zmiany na wsi dzięki UE są ogromne. To były wspaniałe lata dla wsi. Projekty i dopłaty unijne zmieniły wieś nie do poznania. Nowe chodniki, nowe boiska sportowe, miejsca do zabawy dla dzieci i młodzieży, nowe świetlice wiejskie. Dostęp do telefonii komórkowej i internetu. Dopłaty do różnych inwestycji dla rolników. Jednym słowem to zupełnie inna wieś niż przed rokiem 2005.
Jak UE, zmieniła Polską wieś?
Ogólnie wieś bardzo skorzystała na przystąpieniu do Unii Europejskiej. Ostatnie piętnaście lat to chyba największy skok dobrobytu na wsi w całej naszej historii. Dotyczy to zwłaszcza młodych rolników, którzy mają większe gospodarstwa i korzystają z różnych projektów unijnych. Nowe domy to często takie same piękne budynki jak wille w mieście. Ale starsi ludzie nie mają lekko. Ich dotacje unijne dotyczą w mniejszym stopniu.
Jakie realne zagrożenia przyniosła UE dla rolników?
Bezpośrednich zagrożeń nie trudno się dopatrzyć. Przepisy unijne to przede wszystkim zwiększenie biurokracji. Najróżniejsze wymogi unijne tłamszą często inicjatywę w małych gospodarstwach. Niektóre przepisy są śmieszne. Urzędnicy w Brukseli stosują takie same wymogi dla wielkiego gospodarstwa wielohektarowego i dla rolnika gospodarującego na 10 czy 8 hektarach. Jest coraz więcej wymogów i ograniczeń.
Jakie realne są korzyści z UE na wsi?
Indywidualnie dla rolników to przede wszystkim dopłaty i różne projekty Unijne jak np. dofinansowanie do zakupu traktorów, dotacje dla młodych rolników itp. Ale są też duże korzyści strukturalne. Każda gmina składa wnioski na dopłaty np. do budowy żłobka, na nowe chodniki, na ścieżki rowerowe, na boiska sportowe itp.
Jakie ograniczenia dla rolnika dała UE?
Głównie ograniczenia biurokratyczne. Kiedyś np. rolnik hodował świnie i mógł sam zabić świnkę na własny użytek i np. dla sąsiadów, którzy nie mieli świń. Dzisiaj wszystkie zwierzęta są zakolczykowane. A ja, mieszkając na wsi, muszę kupować mięso w sklepach, bo nie wolno mi kupić mięsa bezpośrednio od sąsiada.
Co było wolno rolnikowi przed rokiem 2004?
Mógł np. hodować i sprzedawać mięso bezpośrednio. Nikt nie sprawdzał, czy hoduje trzy świnie i dw cielaki, czy np. trzynaście świń i dziesięć krów. Miał mniej biurokracji. Teraz mosi składać sprawozdania, wypełniać różne wnioski. Obecnie jest wiele zakazów. Teraz nawet kot nie może wchodzić do chlewni ze względów sanitarnych, ale szczury i tak wejdą, a jak nie ma kota, to kto je wyłapie.
Co wolno rolnikowi dziś, w 2022 roku?
Wolno mu ciężko pracować i słuchać władzy. Ale na poważnie to oczywiście wolno mu robić to, co nie jest zakazane, Tyle tylko, że wiele rzeczy jest obwarowanych różnymi zastrzeżeniami. Często są to zastrzeżenia jak najbardziej uzasadnione, jak np. zakaz oprysków przed godziną 18.00 ze względu na zagrożenie dla pszczół. A inne są bezmyślne, jak chociażby wymieniony już poprzednio zakaz wpuszczania kota do chlewni.
Jak wygląda pandemia COVID-19, na wsi?
Ludzie chorują wszędzie, tylko na wsi są mniejsze skupiska ludzi, więc choroba też nie występuje tak często. Ale ludzie spokojniej do tego podchodzą. Jest mniej paniki i strachu.
Co ludzie na wsi, mówią o panującej pandemii COWID-19?
Mam wrażenie, że ludzie na wsi ze względu na rodzaj zajęć są trochę bardziej odporni. Owszem chorują, ale jest dużo mniej przypadków śmiertelnych. Większość traktuje pandemię japodobnie jak np. suszę. Jest trudno, ale życie na wsi zawsze było trudne. Więc żyje się dalej. Panika i strach celebrytów, co widać w TV, wygląda śmiesznie, ale chyba nie tylko dla ludzi na wsi.
Jak twoim zdanie, wieś będzie wyglądała za sto lat?
Aż takim futurystą nie jestem. To zależy od atak wielu rzeczy. Unia chce się pozbyć małych nierentownych gospodarstw, ale to one przecież stanowią o kulturze wiejskiej, o kolorycie i atmosferze wsi. Jeśli zostaną zlikwidowane, to wsi w obecnym rozumieniu nie będzie. Będą tylko wielkie przedsiębiorstwa hodowlane, jak w USA, a kultura wiejska stopniowo zaniknie. Ale może być inaczej. Coraz więcej ludzi z miasta przenosi się na wieś. Niekoniecznie po to, żeby być rolnikami, ale często maja dość miasta chcą żyć spokojniej.
Czy to będzie wieś, w której będzie królować sztuczna inteligencja?
Jeśli będzie królować w miastach, to zapewne również i na wioskach. Ale lepiej, żeby nie królowała. Ona oczywiście już jest w każdym domu. Bo przecież nawet pralka automatyczna to też jest już w pewnym sensie sztuczna inteligencja, bo przecież sama wie, kiedy prać, kiedy płukać, a kiedy odwirować.
Jak twoim zdaniem będzie się rozwijać rolnictwo ekologiczne?
Świadomość ludzi rośnie. W Polsce wolniej niż w krajach zachodnich Europy, bo i pozycja ekonomiczna polskich rodzin jest gorsza. Ale ten proces przyspiesza. Sądzę że następne 20 lat diametralnie zmienią podejście do ekologii. Rolnictwo ekologiczne ma przyszłość. To jest nieuniknione.
Jakie są perspektywy, dla eko-rolnictwa?
Obecnie mizerne. Są wprawdzie większe dopłaty dla upraw ekologicznych, ale to jest opłacalne tylko dla większych gospodarstw. Przy gospodarstwach 10-15 hektarowych, a takich jest większość, to się po prostu nie opłaca rolnikowi, bo ma dużo więcej wymogów i kontroli, a zysk z kilku hektarów takich upraw nie wyrównuje kłopotów i nakładu sił i środków.
Czy Polska, może być liderem ekologicznego rolnictwa w UE?
Oczywiście, ale to nie jest takie proste. Na pewno nie jest to możliwe przy obecnych wymogach. Po pierwsze to skandal, że polscy rolnicy wciąż mają dużo mniejsze dopłaty, niż np. rolnicy we Francji czy w Niemczech. Bruksela po siedemnastu latach naszego członkostwa nadal traktuje Polskę jako kraj drugiej kategorii. Inna sprawa, to fakt, że w dużym stopniu jest to „zasługa” polskich władz. Trend do hodowli zdrowej żywności rozwija się u nas bardzo wolno. W Niemczech w każdym najmniejszym miasteczku od dziesięcioleci są sklepy ze zdrową żywnością. Ceny są tam dużo wyższe, ale społeczeństwo jest bogate i wielu ludzi stać na zakup zdrowego jedzenia bez konieczności ograniczania innych potrzeb. U nas produkcja ekologiczna rozwinie się szybko dopiero wtedy, gdy nasze zarobki zrównają się z niemieckimi czy francuskimi.