Nigeria: ponad 60 kobiet i dziewczyn zbiegło porywaczom
Ponad 60 kobiet i dziewcząt uprowadzonych w zeszłym miesiącu przez podejrzanych bojowników Boko Haram w północno-wschodniej Nigerii uciekło swoim porywaczom, ale ponad 200 uczennic wciąż jest przetrzymywanych przez islamistów, podały media w Maiduguri.
Lokalny strażnik obywatelski Abbas Gava powiedział, że „otrzymał alarm od swoich kolegów, że około 63 z uprowadzonych kobiet i dziewcząt wróciły do domu” w piątek wieczorem.
Osoba, tj. wiarygodne źródło związane ze sprawami bezpieczeństwa w stanie Borno (stolicą jest Maiduguri), która wnioskowała o anonimowość, ponieważ nie była upoważniona do wypowiadania się w tej sprawie, potwierdziła tę ucieczkę.
Gava, starszy przełożony miejscowych strażników w Borno, którzy ściśle współpracują z funkcjonariuszami bezpieczeństwa, powiedział dziennikarzom, że kobiety uciekły, gdy porywacze wyszli walczyć.
„Zrobiły odważny krok, kiedy ich porywacze wyszli w celu przeprowadzenia kolejnej operacji” – oznajmił.
Do starć między islamistami a wojskiem doszło w piątek wieczorem po ataku rebeliantów w miejscowości Damboa, w której 53 z nich i 6 żołnierzy zostało zabitych, doniosła armia.
Rebelianci zaatakowali koszary i komisariat policji, podczas gdy większość żołnierzy patrolowała okoliczne wioski.
Rzecznicy sił zbrojnych ani rządu nie mogli być zatem osiągalni w niedzielę, aby wypowiedzieć się na temat najnowszych postępów dotyczących porwania.
Tymczasem aktywiści ruchu Przywróćcie nasze dziewczyny próbowali przeprowadzić marsz na pałac prezydencki w Abudży w niedzielę, aby wymusić presję nad rządem wobec losu ponad 200 porwanych dziewcząt w Chibok (Borno) 14 kwietnia, lecz zostali poproszeni przez siły bezpieczeństwa do zawrócenia.
„To już 83 dzień, odkąd dziewczyny zostały uprowadzone” – zakomunikowała prasie aktywistka Aisha Yesufu.
„Strajkujemy od 68 dni i nikt tak naprawdę nas nie wysłuchał” – powiedziała dziennikarzom po marszu Yesufu.
To dlatego grupa „zdecydowała, że powinna po prostu wznowić protesty wobec prezydenta, po to aby wiedział, że nadal są tutaj po 68 dniach ciągłych strajków”.
Spośród 276 dziewcząt uprowadzonych w kwietniu 57 uciekło, a 219 nadal jest zaginionych.
Mieszkańcy wsi w pobliżu miasta, gdzie Boko Haram uprowadzili dziewczynki, zwrócili się do ONZ w piątek w celu interwencji ze względu na pogarszającą się przemoc w ich regionie.
Wspólnota twierdzi, że bojownicy szaleją w ich okolicy i pozostają bezkarni.
Stanu wyjątkowy w Borno i sąsiednich Yobe i Adamawa w maju ubiegłego roku zmusił bojowników do wycofania się z ośrodków miejskich.
Jednak w ten sposób doprowadziło to do wzmożonej ochrony ludności wiejskiej, gdzie ataki wzrosły dramatycznie, niemal co dzień, twierdzą analitycy.
Amnesty International oświadczyła w maju, że dowódcy wojskowi w Borno otrzymali wcześniej ostrzeżenie o uprowadzeniu w Chibok, ale nie mogli zgromadzić i wysłać wystarczającej ilości wojsk.
Porwanie uczennic przez powstańców w kwietniu wywołało międzynarodowy skandal i zwróciło uwagę na bezprecedensowe, globalne powstanie islamistów.
Eksperci ds. bezpieczeństwa twierdzą, że przeciążone i niedofinansowane wojsko jest niezdolne do skutecznej, antypartyzanckiej walki przeciwko bojownikom Boko Haram, którzy podczas pięcioletniej akcji zabili tysiące osób dla niepodległego państwa islamskiego na północy.
Źródło: news24.com/AFP