Lenin jak logo PZPN. Ciąg dalszy awantury o stoczniowy napis
W Gdańsku trwa awantura wokół napisu nad historyczną bramą Stoczni Gdańskiej. Prezydent miasta chce napisu historycznego, odwołującego się do pierwszego patrona zakładu – Lenina, stoczniowcy są tym oburzeni i robią wszystko, aby napis zniknął.
Obecnie napis „im. Lenina” przykryty jest legendarnym „Solidarność”, ale wygląda na to, że to nie koniec walki o symbole. Miasto zapowiada, że w walce o „Lenina” się nie podda, stoczniowcy także chcą walczyć. Tyle że przeciw „Leninowi”.
Całość przypomina nieco awanturę dotyczącą orzełka na koszulkach piłkarskiej reprezentacji Polski. Tam też chodziło o symbol. Tam też argumentacja PZPN – aby orzełka zastąpić symbolem związku – była dość logiczna.
W obu przypadkach zapomniano o jednym. O zbadaniu nastrojów społecznych. O zapytaniu obywateli, co sądzą o pomyśle i czy się z nim zgadzają.
A może warto w Gdańsku uruchomić coś w rodzaju barometru opinii społecznej? To bardzo przydatne narzędzie, doskonale wspomagające również działania polityczne.
Wracając jednak do Stoczni. Otóż Polacy to dumny naród, który bardzo ceni symbole, gesty, formę.
W tej sytuacji nawet najlepiej uzasadniony historycznie czy merytorycznie pomysł, który jednak uderza w dumę Polaków, po prostu nie zostanie zaakceptowany.
I nie pomoże tu żaden urzędowy nakaz, bo Stoczniowcy zawsze znajdą sposób na usunięcie lub zakrycie znienawidzonego napisu. Polski spryt i pomysłowość są przecież znane na całym świecie.
Na dziś najlepszym rozwiązaniem jest się z pomysłu „Lenina na bramie” po prostu wycofać.
Im szybciej, tym lepiej. Oszczędzi to choćby telewizyjnym widzom w całej Polsce oglądania gorszących scen awantur pod symbolicznym miejscem w Gdańsku. Miasto nie będzie już tracić na wizerunku, stoczniowcy nie będą tracić energii na awantury.
Tak będzie lepiej. Dla wszystkich.