Kto za tym wszystkim stoi? "Jesteśmy tylko pionkami" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 3.01.2020

Kto za tym wszystkim stoi? „Jesteśmy tylko pionkami”

Rosyjskie do perfekcji opanowały sztukę podstępnego wpływania, dezinformacji i inspiracji. Pozwolę sobie postawić tezę, że w tych dziedzinach znacznie wyprzedziły służby specjalne innych krajów, w tym zwłaszcza Stanów Zjednoczonych. Opieram się na wiadomościach zawartych w kilku (kilkunastu) książkach i na intuicji. Ta podpowiada mi także, że służby Stanów Zjednoczonych są najpotężniejsze finansowo, może także technologicznie. Ale najsprawniejsze, po rosyjskich, są służby zupełnie innych krajów.

W 1989 roku dokonał się (został przeprowadzony?) w Polsce przewrót ustrojowy. Przeżywający poważne problemy gospodarcze „obóz państw socjalistycznych” opuściła Polska, a po niej kolejne kraje „demokracji ludowej”. Dzięki temu mogły one przestać liczyć na „gospodarczą pomoc” Związku Radzieckiego (Rosji). Zostały także zwolnione z obowiązku świadczeń na rzecz tegoż Związku, zwłaszcza w dziedzinie wojskowej.

Polska stała się państwem granicznym pomiędzy Unią Europejską a Rosją. Nie zmieniło się położenie Polski w stosunku do sąsiadów mających ambicje ekspansjonistyczne. Warszawa nadal leży na osi Berlin – Moskwa. O gospodarczych skutkach „wyjścia z obozu” powiem tylko dwa zdania. Zlikwidowaliśmy przemysł. Przez trzydzieści lat płacimy chyba najwięcej spośród wszystkich europejskich krajów za dostarczany przez Rosję gaz ziemny. Tu zwrócę uwagę na ciekawą zależność. Gdy w Polsce pojawiły się pierwsze symptomy działań zmierzających do uniezależnienia się od tych dostaw (i pośrednio uniezależnienia od nich także Europy Zachodniej – wszak tranzyt gazu niemal w całości odbywał się przez terytorium Polski) – powstała koncepcja budowy Nord Stream. I została ona zrealizowana, zanim powstał w Świnoujściu, zanim udało się sfinalizować tylko rozmowy na temat budowy Baltic Pipe.

W Polsce rozpoczęła się budowa „niezależnego państwa”, wolnej Polski. Oprócz dwóch wskazanych wyżej elementów (likwidacja przemysłu i ceny gazu) wskażę kilka zjawisk, które warto byłoby dogłębnie przeanalizować. Wymienię tylko kilka: reformy ustrojowe, zmiany w armii, zmiany w służbach specjalnych, śmierć kilku istotnych dla Rzeczpospolitej osób (Piotr Jaroszewicz, Andrzej Lepper, Michał Falzmann), katastrofa smoleńska, akcje propagandowe mające gigantyczne skutki dla gospodarki kraju i przeciętnego obywatela („zielona energia”, „czyste powietrze”, obowiązkowe szczepienia „wszystkich przeciwko wszystkiemu”).

Niektóre skutki tych „zjawisk” to: zdecydowany rozkład jednolitości państwa, głębokie podziały społeczne, masowa emigracja najbardziej rzutkich mieszkańców Polski. Po reformach premiera Buzka mamy Polskę podzieloną na udzielne księstwa, którymi kierują może i demokratycznie wybrani, ale w znacznej części na pewno nie działający dla dobra wspólnego Rzeczpospolitej wójtowie, burmistrzowie, prezydenci. Potworzyli oni swoje lokalne kliki i kliczki, urzędy sprawują nieprzerwanie od dwudziestu lat. Zgodnie z prawem tworzą dla swoich małych ojczyzn „prawa lokalne”. Dziś już nikt nie wie, czy w danej miejscowości  (gminie) przysługuje mu ulga na komunikację miejską (ta w niektórych miejscowościach jest bezpłatna, w innych – płaci się wcale niemałe pieniądze za przejazd na odległość 2 km), czy nie.

Dziś w wielu przypadkach samorządowcy działają dokładnie odwrotnie niż rząd Rzeczpospolitej. Sprawa Westerplatte nie jest tu żadnym wyjątkiem. Jest w miarę dokładnym zobrazowaniem sytuacji w całym kraju. Jak Muzeum II Wojny Światowej, jak kwestia przyjmowania imigrantów (niektóre miasta zadeklarowały chęć przyjmowania ich wbrew stanowisku rządu Rzeczpospolitej – jak by nie było, także demokratycznie wybranego), jak blokowanie realizacji inwestycji o znaczeniu krajowym na terenach niektórych gmin.

Trudno wyobrazić sobie, by kolejne zmiany w armii wprowadzały ją na wyższy etap zdolności bojowej. Nieprzerwane karuzele kadrowe, zmiany koncepcji dowodzenia, zakupów uzbrojenia – to cechy armii wolnej Rzeczpospolitej, które zapamiętamy najdłużej. Ogłaszamy zakup za wręcz niebotyczną cenę śmigłowców bojowych. W krótkim czasie ogłaszamy, że nie są one polskiej armii potrzebne. W zamian powołujemy Wojska Obrony Terytorialnej, których zadania obronne są raczej nieokreślone. Teraz ogłaszamy zakup samolotów F35, niewątpliwie najdroższych, ale za to chyba najbardziej awaryjnych i wymagających specjalistycznego zaplecza, którego nie będziemy w stanie stworzyć w rozsądnym terminie. Ze wszystkich zmian w armii najważniejsze wydają się nieśmiertelne rogatywki. Pozostaje tylko cierpliwie poczekać na husarię (wszak koncepcje pociągów pancernych już się w przestrzeni publicznej pojawiły).

Przy okazji omawiania zagadnienia sił zbrojnych wypada wspomnieć o kolejnym pomyśle dzielącym społeczeństwo – gloryfikacja za wszelką cenę „żołnierzy wyklętych”. O zmianach w służbach specjalnych zbyt wiele powiedzieć nie możemy, bo są tak tajne, że aż zupełnie niewidoczne. Żeby zupełnie zniechęcić Polaków do służby dla Ojczyzny w „służbach”, ich funkcjonariuszom zmniejszono emerytury.

Już w wolnej Polsce zamordowano kilka znaczących osób. Do tej pory nie udało się wyjaśnić śmierci ani Michała Falzmanna, ani Andrzeja Leppera, ani Piotra Jaroszewicza. A każdy z nich miał zapewne ciekawe informacje. O powodach, dla których zginął Piotr Jaroszewicz, nic nie wiemy. Wiemy natomiast, że zarówno Michał Falzmann jak i Andrzej Lepper mieli ciekawe (niebezpieczne) informacje, którymi zamierzali podzielić się z szerszym kręgiem ludzi (żeby nie powiedzieć – z opinią publiczną).

Katastrofa smoleńska, podobnie jak wspomniane wyżej akcje propagandowe – do dziś dzielą Polskę i Polaków. Mniej więcej w proporcji: pół na pół. Przyznam, że nie znam zbyt wielu państw, zwłaszcza europejskich, w których opinia publiczna byłaby tak podzielona w tak wielu sprawach. Powstaje uzasadnione moim zdaniem pytanie: kto stoi za tymi podziałami. Na ile te wszystkie podziały są wynikiem inspiracji, dezinformacji, prowokacji?

Doświadczenie uczy, że autorem (sprawcą) jest ten, kto odnosi korzyść. Przyznam, że jako przywódca dowolnego państwa chciałbym mieć jako sąsiada kraj o tak skłóconym społeczeństwie jak Polska. W tym miejscu pozwolę sobie na pewną wróżbę. Przypuszczam, że w niedalekiej przyszłości wybuchnie w Polsce kolejna sprawa dzieląca Polaków. Słynna amerykańska ustawa 447, o której polskie władze milczą jak zaklęte, szybko wróci. Ewentualna uległość władz Rzeczpospolitej przed żydowskimi próbami rabunku Rzeczpospolitej może spotkać się z wybuchem społecznego niezadowolenia na skalę porównywalną z Sierpniem ’80. A to spowoduje, że amerykańskie władze, które uległy żydowskiemu lobby uchwalając tę skandaliczną ustawę, będą zmuszone znacząco ochłodzić dzisiejsze, w miarę dobre stosunki z Rzeczpospolitą. Zostaniemy osamotnieni. Nie po raz pierwszy w historii.

I znów wypadałoby spytać: kto nam to robi? Z powyższego wynika, że Polska jest tylko nic nieznaczącym pionkiem w grze gigantów światowej szachownicy. Ale jesteśmy w niezłym towarzystwie. Bo przecież nie jest przypadkiem postawa Turków w stosunku do polityki migracyjnej Unii Europejskiej. Bo nie są przypadkowe wypowiedzi prezydenta Macrona w odniesieniu do NATO, bo nieprzypadkowo Wielka Brytania pożegnała się z Unią Europejską, bo przecież separatystyczne działania Katalonii nie wzięły się znikąd, bo rosnące niezadowolenie społeczne w co najmniej kilku krajach Ameryki Południowej nie spadło z nieba. szachów trwa. I tylko maluczkim jak my trudno określić, kto siedzi za wielkim, szachowym stolikiem.

Na pocieszenie przypomnę tylko, że dobrze rozgrywany pionek w niektórych przypadkach przemienić się może w hetmana. I staje się wówczas wielką siłą na szachownicy. Czego Polsce i Polakom życzę.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika