Turcja wkroczyła do Syrii. Czy to początek kolejnej wojny światowej? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 26.08.2016

Turcja wkroczyła do Syrii. Czy to początek kolejnej wojny światowej?

Media doniosły, że siły tureckie weszły w granice Syrii i rozpoczęły walkę z grupą nazywającą się państwem islamskim. Sytuacja w Syrii została w ten sposób tak skomplikowana, że nie widzę żadnej możliwości jej racjonalnego rozwiązania.

Przypomnę tylko, że: na terenie Syrii działa wspomniane państwo islamskie. Na terenie Syrii działają wojska walczące po stronie legalnego prezydenta tego kraju. Na terenie Syrii działają tureccy Kurdowie, mający spore problemy we własnym kraju (lub raczej starający się stworzyć własny kraj na części terenu dzisiejszej Turcji). Na terenie Syrii działa antyprezydencka (zbrojna) opozycja.

Prezydenta Turcji wspomaga Rosja (oficjalnie tylko przy pomocy lotnictwa i ewentualnych ataków rakietowych z terenu Rosji i Morza Śródziemnego). Rosja ma jednak na terenie Syrii jedyną obecnie bazę morską w basenie tegoż morza i korzysta z chyba z kilku baz lotniczych. Na terenie Syrii znajdują się wojska amerykańskie (oficjalnie wyłącznie w charakterze doradców). Na terenie Syrii znajdują się (prawdopodobnie) niewielkie specjalne jednostki brytyjskie.

„Konia z rzędem” każdemu, kto w prosty, logiczny sposób wyjaśni, kto z kim i przeciwko komu występuje w tym, obecnie chyba najbardziej niebezpiecznym rejonie ziemskiego globu. O tym, że sytuacja jest co najmniej poważna niech świadczą i wypowiedzi Amerykanów, że gdyby ich ludzie znaleźli się w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji, to będą się bronić, i działania Turków, którzy ewakuowali ludność z kilku miejscowości przygranicznych, i demonstracyjne działania Rosjan, którzy wykorzystują jako doświadczalny dla swoich pocisków rakietowych średniego zasięgu (i nieoczekiwanej precyzji).

Oficjalnie przyczyną wtargnięcia tureckich oddziałów na teren Syrii był ostatni zamach bombowy w miejscowości Gaziantep. Dla mnie jednak zamach ten jest czymś, co mógłbym porównać z „napadem na radiostację w Gliwicach” czy zamachem na arcyksięcia Ferdynanda.

Jak zapewne pamiętacie, drodzy Czytelnicy, oba wymienione wydarzenia stały się początkiem wielkich, światowych wojen. Oby moje skojarzenia były błędne. Odnoszę jednak wrażenie, że są w świecie siły, które najwyraźniej prą do konfrontacji militarnej. Nie od wczoraj, nie od dzisiaj.

Niebezpieczeństwo wybuchu konfliktu militarnego na niespotykaną skalę sygnalizowałem na naszych łamach już jakiś czas temu. (https://gazetabaltycka.pl/promowane/mala-i-wielka-wojna-rosji-ukraina-to-poligon-do-prowadzenia-wojny-hybrydowej, https://gazetabaltycka.pl/promowane/zestrzelenie-samolotu-nad-ukraina-wszyscy-liczacy-sie-przywodcy-swiatowi-maja-w-tym-swoj-udzial).

Dziś mogę stwierdzić, że sytuacja, jeśli się zmieniła, to raczej na gorsze. Przybliżyliśmy się do wojny światowej o kolejny krok. Nasz problem polega jednak na tym, że w żaden sposób nie jesteśmy do niej przygotowani. Ale, czy można przygotować się do wojny?

Jedno jest pewne. Gdyby do niej doszło, to najwyższą cenę zapłacą nie politycy, nie przywódcy, a przeciętni ludzie. Możni tego świata na niej jedynie zarobią.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>