Wszechobecna niemoc, czyli jak się robi politykę
Obserwując politykę z bardzo bliska od wielu lat, znając też tzw. „polityczną kuchnię” zarówno na poziomie samorządowym, jak i ogólnopolskim mogę stwierdzić, że poza ogólnym brakiem kompetencji po stronie polityków, dominuje w niej coś, co określam jako „imperatyw układania list”.
O co chodzi? Otóż dla środowisk politycznych (chyba wszystkich) najważniejsze są miejsca na wyborczej liście R11; kto, na którym miejscu, w jakim okręgu itp. Są w stanie walczyć o nie ze wszystkich sił, zrobić niemalże wszystko, aby być wyżej niż partyjny, najlepszy nawet kolega. Przy okazji zapominając o wewnętrznej współpracy, o tym, że partia polityczna powinna być jednym zespołem, którego członków łączy jakaś faktyczna idea, jakiś wspólny cel (poza oczywiście miejscem na liście wyborczej).
W efekcie zawsze kończy się to źle R11; konfliktami, rozłamami, podziałami, na końcu likwidacją partii. Zawsze tak jest i długo jeszcze będzie. O ile więcej można by zrobić, dobrze i mądrze współpracując między sobą?