Bezprawie pod „Dobrą zmianą”. Przywrócić „neminem captivabimus”!
Dziennikarz „Gazety Polskiej” – Piotr Nisztor dostał zlecenie żeby mi dokopać i jak tam potrafił tak się z zadania wywiązał. „Dobrą zmianę” rozsierdziła moja interpelacja jaką złożyłem do ministra nadzorującego służby specjalne – Mariusza Kamińskiego.
A złożyłem interpelacje po tym, jak funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wezwali mnie i przesłuchali w sprawie Mateusza Piskorskiego – przetrzymywanego w areszcie pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji.
Piskorski – były poseł Samoobrony, doktor politologii i prorosyjski dziennikarz i polityk, został zatrzymany w maju 2016 pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji i siedzi do dziś. W kwietniu dotarła do mnie jego żona z prośbą żebym za niego poręczył i uczyniłem to. Wiedziałem, że ściągnie to na mnie zemstę wszystkich szalonych, opętanych fobią antyrosyjską pomagierów Macierewicza. Ta antyrosyjskość posunięta do zupełnego absurdu stała się metodą na panowanie nad Polakami wedle zasady „szczuj i rządź”. Jedną z jej ofiar stał się właśnie Mateusz Piskorski – jestem bowiem przekonany na 99% że gość siedzi za poglądy, a nie za żadne tam szpiegowanie. Co mógł wyszpiegować dziennikarz pracujący oficjalnie dla rosyjskiej telewizji, ostentacyjnie uczestniczący w referendum na Krymie, nie zatrudniony w żadnej rządowej instytucji? Co on mógł wyszpiegować?
A przypominam, że szpiegostwo to nielegalne pozyskiwanie i przekazywanie informacji tajnych. Nie odwrotnie. Nie może być za szpiegostwo uznane promowanie poglądów korzystnych dla jakiegoś obcego państwa, bo inaczej musielibyśmy pozamykać w aresztach wszystkich polityków głoszących pochwałę Ameryki, Niemiec czy kogo tam jeszcze. Pierwszy trafiłby do ciupy Macierewicz oklaskujący amerykańskie wojska wkraczające do Polski.
Tak więc kiedy żona Mateusza Piskorskiego zwróciła się do mnie o poręczenie, postanowiłem go udzielić, choć wiedziałem że „Dobra zmiana”, która ma antyrosyjskiego zajoba, będzie mnie za to prześladować. Ale trudno – uważałem, że przetrzymywanie człowieka ponad rok w wiezieniu bez wyroku jest haniebne i ujęcie się za nim jest moim moralnym obowiązkiem, bo ja sam za komuny byłem przetrzymywany w więzieniach i też pod zarzutem działania na szkodę państwa. I też wyzywano mnie i moich kolegów z „Solidarności” od „pachołków Reagana”, tak jak dzisiaj ludzi którzy nie zgadzają się na to bezrozumne szczucie na Rosję wyzywa się od „agentów Putina”.
Nie ma zgody na bezprawie!
Nie zgadzam się bowiem na to, by ludzie byli więzieni za głoszenie swoich poglądów politycznych, choćby to były poglądy, z którymi bym się nie identyfikował. To podstawowy kanon wolności.
Nie zgadzam się na nadużywanie władzy i bezkarność prokuratury. Nie zgadzam się zatem na trwające miesiącami tzw. „areszty wydobywcze” gdzie najpierw wsadza się człowieka do aresztu, a potem miesiącami szuka się na niego haków.
Kodeks postępowania karnego w art. 310 określa czas zakończenia śledztwa na 3 miesiące. Daje – co prawda – prokuratorowi prawo do przedłużenia śledztwa do roku, prokuratorowi nadzorującemu na dalszy oznaczony okres, ale normą powinno być owe 3 miesiące, zwłaszcza kiedy wobec podejrzanego zastosowano areszt tymczasowy.
Te nadzwyczajne uprawnienia prokuratury są reliktem komuny. Ale jak się okazuje „Dobra zmiana” , która tak gardłuje o „dekomunizacji”, chętnie z tych postkomunistycznych mechanizmów korzysta.
Ale pamiętajmy, że bezprawie mogło się odbywać za komuny pod szyldem tamtej ideologii, po wykreowaniu wroga. Komuna uznawała za śmiertelnego wroga zachód i całą propagandę nastawiła przeciwko zachodowi i przeciwko wszystkim, którzy mieli inne zdanie. Wróg był potrzebny, żeby potem ludzi wsadzać do więzień pod zarzutem działalności na szkodę państwa. Tak właśnie trafiliśmy do więzień ja i moi koledzy z ówczesnej „Solidarności”.
Ja dzisiaj za moją działalność w PRL i prześladowania, które mnie wówczas spotkały ze strony komuny, dostaję medale. Ale przecież jako żywo nie zgadzam się na to, żeby w Polsce – mojej Ojczyźnie – władze – jakiekolwiek by one były, stosowały te same metody co komuna. Bezprawie jest bezprawiem czy powiewa nad nim sierp i młot czy ktoś zasłania ja świętokradczo sztandarem z Matką Boską. Nie ma na to mojej zgody – nie tylko jako posła. Po prostu protestuję jako człowiek, który ceni sobie swoje sumienie i nie zależy mi na karierze, która miałaby polegać na odrzuceniu elementarnych nakazów moralnych.
Przywrócić „neminem captivabimus”!
Żądam zatem, żeby Mateuszowi Piskorskiemu przedstawiono akt oskarżenia albo zwolniono go z aresztu. Półtora roku to wystarczający czas, żeby prokuratura potrafiła to uczynić. A jeśli nie potrafi to natychmiast należy wyrzucić z pracy odpowiedzialnych za ten stan rzeczy prokuratorów i funkcjonariuszy ABW. Albo są bowiem nieudolni, albo nadużyli swojej władzy na zlecenie polityczne.
I na koniec moich żądań, domagam się żeby przywrócono prawo ustanowione przez Władysława Jagiełłę – „Niemnem captivabimus” – mówiące o tym, że nie wolno zamykać w więzieniach ludzi, którym sąd nie udowodnił winy. Nieśmiało przypominam, że Konstytucja 3 Maja rozszerzyła to prawo na mieszczan.
Ech jak myśmy daleko odeszli od naszych korzeni!
Neminem captivabimus nisi iure victum (łac. nikogo nie uwięzimy bez wyroku sądowego) – zasada gwarantująca w Rzeczypospolitej nietykalność osobistą szlachcie, a więc zapewniająca, iż posiadający takie prawo nie zostanie uwięziony bez wyroku sądowego.
Jesteś fałszywy przyjaciel, w czasach Polski Ludowej słusznie siedziałeś w areszcie bo przekroczyłeś prawo, Mateusz Piskorski nie przekroczył prawa i siedzi. Nie rób z siebie męczennika, jesteś zwykłym hipokrytą i megalomanem, a do tego niszczycielem Polski Ludowej co jest hańbą.