Czy za Amber Gold stał gangster Jan P. ps. Tygrys?
Czy za Aferą Amber Gold faktycznie stał trójmiejski gangster Jan P. – o czym od jakiegoś czasu donoszą media? Sprawdziliśmy wiarygodność tych doniesień w kilku źródłach. Wnioski są jednoznaczne.
Od jakiegoś czasu w mediach pojawiają się informacje o możliwym udziale w interesie Amber Gold m.in. lokalnych biznesmenów powiązanych ze światem przestępczym. Pada np. pseudonim „Tygrys”. Tym pseudonimem określany jest Jan P., znany trójmiejski biznesmen, powiązany ze światem przestępczym.
My postanowiliśmy sprawdzić na ile medialne doniesienia dot. „Tygrysa” w kontekście Amber Gold są wiarygodne. W tym celu spotkaliśmy się z oficerem Centralnego Biura Śledczego związanym ze sprawą.
– Z całą stanowczością dementuję te plotki, że za Marcinem P. i interesem Amber Gold stał trójmiejski gangster Jan P. ps. „Tygrys” – mówi oficer CBŚ. – To, że gdzieś padł pseudonim „Tygrys” nie oznacza, że stał on za Amber Gold! To są czyste spekulacje i plotki dziennikarskie. Nas, funkcjonariuszy to śmieszy, bo doskonale wiemy jakimi możliwościami, także finansowymi dysponuje Jan P. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że są one zdecydowanie zbyt skromne, aby mógł on finansować Amber Gold.
Informacje te potwierdzają także osoby z otoczenia Jana P. – Owszem Janek jest w posiadaniu kilku nieruchomości, prowadzi parę biznesów, ale nie na taką skalę! – śmieje się nasz informator z otoczenia P.
Skąd zatem wzięły się plotki?
– Wraz z rozwojem śledztwa będą pojawiały się kolejne nazwiska trójmiejskich biznesmenów, którzy robią tu interesy – mówi funkcjonariusz CBŚ. – To naturalne, ale już teraz wiadomo, że sprawa Amber Gold jest bardzo złożona i na proste odpowiedzi nie można będzie liczyć.
Kim jest Jan P. ps. Tygrys
Jan P. ps. „Tygrys”. Niegdyś nazywany królem gdańskich Stogów. To tu mieszkał od urodzenia, tu chodził do szkoły. Tu zbudował dom.
Swoją działalność „biznesową” rozpoczynał jeszcze w poprzednim ustroju. Zajmował się wydobywaniem bursztynu w nadmorskich lasach.
– Swego czasu tu była pustynia a nie lasy – tak zniszczyli teren tymi odwiertami – mówią mieszkańcy Stogów. – Mieli pompy, samochody „gaziki”, wszystko profesjonalne. Strach było wejść do lasu, bo można było wpaść do kilkumetrowej dziury i już nie wyjść. Tak to wyglądało. Ale to było dawno, teraz już raczej nikt nie kopie tu bursztynu.
W 1998 r. przeciwko Janowi P. i kilku inny osobom trafił do sądu akt oskarżenia. Sprawa dotyczyła przemyt za granicę kilkudziesięciu kradzionych aut. Proces dziwnie nie mógł jednak ruszyć, bo oskarżeni przez lata udowadniali swój zły stan zdrowia.
Później pojawiły się m.in. zarzuty napadu na policjantów w jednym z trójmiejskich barów, strzelaniny w ramach porachunków gangsterskich, nielegalnie postawionej nieruchomości itp.
Jan P. w swojej „karierze” siedział nawet jakiś czas w areszcie po spektakularnej akcji policyjnego pododdziału antyterrorystycznego, który zatrzymał go w jednym z domów na terenie Gdańska. Co istotne, zatrzymania dokonali policjanci ściągnięci do Gdańska z innego miasta…
Wymiar sprawiedliwości ostatecznie do dziś okazuje się być bezsilny wobec „Tygrysa”.