Fake newsy, czyli jak karmi się nas kłamstwami
„Proszę mi nie przerywać, ja panu nie przerywałem”. Oto najczęściej stosowany przez polityków opozycji argument w dyskusjach. Niestety, jedyny i ostateczny. Całkowity brak treści merytorycznej zostaje zastąpiony takim pseudo-wersalem.
To już tylko nudzi i irytuje słuchacza, a biedny wijący się na wizji polityk (na przykład marszałek Struzik) stosujący takie prymitywne triki, wcale nie wygląda mądrzej i bardziej kulturalnie. Wprost przeciwnie.
Jest z tym kłopot, bo takie wzorce, często może nawet nieświadomie, przejmują prości obywatele, dyskutanci, którzy brak rozsądnych i uczciwych argumentów pokrywają takimi właśnie wtrętami. Nawet nie wiem skąd taka dziwna moda się wzięła. Przecież w tysiącach dyskusji, które obserwowałem, a nawet brałem udział, płynna interakcja i natychmiastowa wymiana poglądów jest czymś jak najbardziej normalnym, więcej, pożądanym. Tak wygląda prawdziwy dialog. A nadużywając to głupie „proszę mi nie przerywać” mamy wygłaszanie monologów a nie dyskusję.
To tak na marginesie, jeżeli chodzi o pewien poziom kultury i wykształcenia. Lecz ludzie to widzą w telewizorach i tak zachowuje się ta cała niby elita, więc przyswajają sobie takie reakcje, sądząc, że właśnie tak trzeba.
Fake & Fuck
Dwa tytułowe, chyba znane wszystkim angielskie słowa są klamrą, która spina dzisiejszy obrót informacji, którą karmi się wszystkich zainteresowanych światem i polityką. I praktycznie każda dyskusja miedzy interlokutorami z przeciwnych obozów zaczyna się od „fake” i kończy się „fuck”. Czyli najpierw fałszywa „wrzuta”, a na koniec, gdy sam przekaźnik i propagator tego fałszu pojmuje, że gada bzdury, zamyka dyskusję staropolskim „pier*** się”.
Tak zwane fake newsy, co brzmi tak fajnie i nieco tajemniczo, to nic innego, jak ordynarne kłamstwa, lub tylko niedomówienia i przeinaczenia, które nigdy nie powinny mieć miejsca w publicznym obiegu informacji.
To zdobywanie i przekazywanie informacji to dziennikarstwo. Na całym świecie, wszyscy poważnie traktujący swój zawód dziennikarze, należą do jednego ze swoich stowarzyszeń i zobowiązują się przestrzegać Kodeksu Etycznego, który precyzyjnie określa metody pracy i obowiązki dziennikarza. Tak jak na przykład lekarz, albo sędzia musi przestrzegać swoich kodeksów, a złamanie zawartych tam praw wyklucza człowieka z zawodu, takie same zasady stosuje się wobec dziennikarzy. W swojej pracy MUSI on poruszać się tylko i wyłącznie w ramach zakreślonych przez swój zawodowy kodeks.
Odnośnie prawdy i fałszu kodeksy stowarzyszeń, czy związków zawodowych dziennikarzy [1] mają bardzo twarde stanowisko. Stowarzyszenie Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej (SDRP) wymóg prawdy umieszcza już w pierwszym paragrafie.
Podstawowym obowiązkiem etycznym dziennikarza jest poszukiwanie i publikowanie prawdy.
Niedozwolone jest manipulowanie faktami. Komentarz własny czy hipotezy autora powinny być wyraźnie oddzielone od informacji. W sytuacjach konfliktowych obowiązuje szczególna staranność w dotarciu do źródeł informacji wszystkich stron sporu. W razie trudności dotarcia do jednej ze stron sporu obowiązuje stwierdzenie, iż są to dane częściowe.
[…]
Żaden motyw, żadne naciski czy inspiracje nie usprawiedliwiają podania fałszywych czy niesprawdzonych informacji.[2]
Podobnie jest ze Stowarzyszeniem dziennikarzy Polskich (SDP).
I – Informacje i opinie
1. Informacje należy wyraźnie oddzielać od interpretacji i opinii.
2. Informacje powinny być zrównoważone i dokładne, tak by odbiorca mógł odróżnić fakty od przypuszczeń i plotek, oraz powinny być przedstawiane we właściwym kontekście i opierać się na wiarygodnych i możliwie wielostronnych źródłach.
3. Opinie mogą być stronnicze, ale nie mogą zniekształcać faktów i być wynikiem zewnętrznych nacisków.
4. Błędy i pomyłki wymagają jak najszybszego sprostowania, nawet jeśli nie były zawinione przez autora lub redakcję i bez względu na to, czy ktokolwiek wystąpi o sprostowanie.
Fake newsy to drastyczne złamanie któregokolwiek kodeksu na całym świecie i zaprzeczenie zawodowej misji dziennikarstwa. A dziennikarz, który propaguje fałszywe doniesienia powinien być natychmiast wykluczony z zawodu.
Fake newsy służą zawsze propagandzie i walce politycznej i, co jest oczywiste, kompletnie nie interesują się dociekaniem prawdy. Wprost przeciwnie. Mają do obiegu publicznego wprowadzić kłamstwo. Teoretycy i praktycy manipulacji prawdą, w naszych czasach mający swoje centra dowodzenia na Kremlu, lub kiedyś w hitlerowskim Reichstagu, opracowali szereg „naukowych” metod, jak najlepiej wprowadzać zakłamaną, fałszywą informację do obiegu.
Mamy więc zasadę pół-prawd – taki kogel-mogiel, gdzie jest trochę prawdy wymieszanej z ewidentnym kłamstwem. Gdy zostało to dobrze zhomogenizowane, to odbiorca informacji ma spory kłopot, by precyzyjnie stwierdzić, co jest prawdą, a co nie jest.
Mamy też słynną regułę Josepha Goebbelsa, mistrza do dzisiaj, nieetycznej propagandy i właśnie fake newsów – „Kłamstwo powtarzane 1000 razy staje się prawdą”.
Tak zwane „odwracanie kota ogonem” to też jedna z metod dezinformacji. Bardzo chętnie i często stosowana przez naszą totalną opozycję; gdy stawia się im konkretny, precyzyjny zarzut, to typową odpowiedzią jest: „a wyście za to zrobili tak, czy tak” – co ma dokładnie taki sam sens, jak niegdysiejsza, komunistyczna odpowiedź – „a u was biją murzynów!”
Co staje się bardzo niepokojące, to fakt, że w skutek rozwoju technologii świata mediów, głównie telewizji i komputerów, gdzie w szczególności „były telefon”, czyli obecny smartfon jest praktycznie małym komputerem zapewniającym również łączność internetową i praktycznie każdy wyposażony jest w kamerę pozwalającą rejestrować obraz i dźwięk, świadome produkowanie fake newsów staje się nagminne i nie stronią od tego najbardziej poważne i prestiżowe media.
Kłamią wszyscy
Pamiętam dobrze, tuż po transformacji, że podam tylko wyrywkowe, krańcowe przykłady, były dwa bieguny rzetelnej informacji: brytyjskie BBC – top-marka i wzorzec dziennikarstwa, a na drugim końcu tygodnik komunistycznego aparatczyka propagandy stanu wojennego, Jerzego Urbana, „NIE”.
W tej chwili niestety trzeba stwierdzić, że praktycznie, mniej lub bardziej, kłamią wszyscy.
Czy nie kłamie TVN? A przyłapana na ewidentnym kłamstwie redaktor Kolenda–Zaleska poniosła jakieś konsekwencje? Czy nie kłamie wybitnie antypolski tygodnik „Newsweek” (tu news w tytule!) z niegdysiejszym kandydatem na prezydenta RP (!!!) Tomaszem Lisem, wielokrotnym zdobywcą tytułu „Hiena Roku”?
Czy nie kłamie, jeszcze niedawno poważany, nawet pod zarządem Norwegów, tygodnik „Rzeczpospolita”?
Oraz tacy „redaktorzy”, jak Czuchnowski, Kim, Kublik i wielu, wielu innych, z tak zwanego głównego nurtu.
Z przykrością muszę tu, gwoli prawdy stwierdzić, że publicznej telewizji TVP, dyrygowanej przez prezesa Kurskiego, też zdarzają się wrzuty fałszywych informacji. Choć widać, że starają się ten problem ciągle minimalizować. Jacek Kurski wybrał nieco inną metodę tak, żeby nie można było wprost zarzucić produkowania fake newsa. TVP po prostu przemilcza niewygodne informacje. Pamiętamy, jak TVP milczało, podczas gdy zarówno Polsat i TVN na żywo transmitowały konferencję ex-posła Antoniego Macierewicza w sprawie smoleńskiej. Czy ktoś wyjaśnił dlaczego? Ba… czy ktoś chociaż z naszej strony zapytał się dlaczego? Może odwieczni przyjaciele – Sakiewicz i Karnowscy?
W ostatnich dniach takim ordynarnym przykładem fake newsa, stał się opis wizyty prezesa Kaczyńskiego w szpitalu na Szaserów. Wg doniesień, szpital zamknięto, otoczono, ruch na ulicy został wstrzymany, a biedni pacjenci nie mieli dostępu do lekarzy. Nic takiego oczywiście nie miało miejsca. Ale – „wiadomość powtarzana 1000 razy …”
Staram się nie pisać o politykach, bo ci już od stuleci łgają, jak bure suki. Mają to po prostu automatycznie wpisane w ten zawód. Wielu z nich już tak się zagubiło, że nie jest dalej w stanie rozróżniać między kłamstwem i prawdą. Ale pamiętamy to wygłoszone z mównicy sejmowej do całego narodu: – „W Smoleńsku przekopano ziemię na metr głębokości” – Ewa Kopacz, podobno naoczny świadek, wówczas minister zdrowia, późniejsza premier RP. Oczywiście – ohydne kłamstwo. A pamiętacie zapewne, jak po 11-XI-2017 euroidiota z Belgii, Guy Verhofstadt, grzmiał, tym razem z mównicy w Brukseli, że ulicami Warszawy maszerowało 60 tysięcy polskich faszystów. Ten stary komuch
w obsikiwaniu przeciwnika nie ma umiaru.
Fałszywy świat
Fake newsy i całe to manipulowanie fałszywymi informacjami zyskało już sobie poważną nazwę: – post-prawda. Wygląda na to, że będziemy coraz bardziej żyli w fałszywym świecie post-prawdy i odkrywanie prawdy i faktów będzie coraz cięższym zajęciem dla cierpliwych i wytrwałych.
Najtragiczniejsze jest jednak to, że to szybko rozwijające się dziennikarskie kłamstwo, zdobywa łatwy dostęp do ludzi o niedostatecznie ugruntowanych poglądach. Chwytliwe i semi-prawdziwe fake newsy, tak właśnie skonstruowane, by być atrakcyjne i odpowiadać na zapotrzebowanie trafiają na podatny grunt.
Wczoraj przekonywałem mądrą i kulturalną 80–letnią panią, która wiele lat temu, gdy nie było żadnego wyboru, przyzwyczaiła się do oglądania wyłącznie telewizji TVN. Trzeba im przyznać – telewizji na najwyższym poziomie technicznym i z grubą kasą (niepolską). Przez godzinę tłumaczyłem na prostych przykładach, że świat jest zupełnie inny. Że właśnie padła ofiarą „odwracania kota ogonem”. Wydaje mi się, że co nieco osiągnąłem.
Mam też dobrego kolegę, niegłupiego gościa, który łyka fake newsy, jak (by nie urazić), jak ja truskawki. Od dłuższego czasu faszeruje mnie sensacyjnymi, skrajnie emocjonalnymi wiadomościami, które na szczęście mają mało wspólnego z prawdą i rzeczywistością. Gdy w końcu zacząłem się nad tym głębiej zastanawiać, ujrzałem, że mimo gorących deklaracji o swych konserwatywno – prawicowych poglądach, pewien jestem, że szczerych, w głębi serca bardzo mocno przesiąknięty jest antypisem. Z tylko ostatnich paru dni – faszerował mnie, stosując w rozmowie opisaną metodę – „proszę mi nie przerywać, ja tobie nie przerywałem” kolejnymi sensacjami:
Rosjanie nie dopuszczą do wykonania przekopu Mierzei Wiślanej. Nieprawda. W zeszły piątek minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Marek Gróbarczyk przeciął publicznie plotki i spekulacje: – Pod koniec roku ma rozpocząć się budowa przekopu przez Mierzeję Wiślaną; – Inwestycja jest zgodna z prawem unijnym; – Jej dokumentacja ma być gotowa jeszcze w tym miesiącu. Czyli co – strachy na Lachy? Wiadomo tylko na pewno, że woj. warmińsko–mazurskie bardzo chce tego przekopu, a pomorskie Adamowicza (i nie tylko) nie chce. Pewnie kolega trafił na fejki od Budynia.
Kongres amerykański dokonał oszustwa i ohydnego nadużycia, przegłosowując niestawny Act 447, inaczej JUST,w sposób karygodny: – na sali nie było kworum! Tylko 47 kongresmenów! Czyli wszystko jest nielegalne. Prawda, że tylu głosowało, nieprawda, że nielegalne. W amerykańskim parlamencie nie musi być tak samo jak w polskim Sejmie. Też wprawdzie jest dwuizbowy: – izba niższa,House (435 kongresmenów) i Senate (100 senatorów, po dwóch z każdego stanu), ale procedowanie ustaw, jest nieco inne. Kto ma ochotę precyzyjnie to rozgryźć to polecam tutaj [3].
A pokrótce sprawa wygląda tak, że ustawę przygotowuje odpowiedni komitet, daje to do izby niższej, która to czyta, dyskutuje i głosuje. Potem temat przesłany jest do senatu, też do oceny. Jak nie ma specjalnych uwag i poprawek, to wraca ponownie do House i już bez specjalnych ceregieli (bo przecież już był raz głosowany) akt może przejść nawet bez jednego kongresmena na sali – po prostu przez umówioną aklamację. No i na koniec temat idzie do prezydenta, do zatwierdzenia. Więc gdzie jest ten niesłychany spisek i sensacja? Doprawdy nie wiem. Lecz zauważyłem, ze nawet paru publicystów i tzw. ekspertów, nie tylko w Polsce, nie zadało sobie trudu, by prześledzić proces legislacji i nie wypuszczać fake newsów.
No i trzecia bomba informacyjna za jednym zamachem. Prawdziwa petarda! Tym razem fejk typu „kogel–mogiel”. Szwedzi właśnie kupili od Amerykanów Patrioty (prawda). Kupili więcej niż my i zapłacili taniej (prawda+prawda). A na dodatek dostaną wszystko szybciej od nas (prawda). A precyzyjny stan faktyczny jest dobrze ukryty i wymaga nieco zachodu, nieco wiedzy w temacie i oczywiście – śledczej upierdliwości (albo odpowiedzialności za przekazywaną informację). Co więcej – o wielu sprawach, co tu piszę otwarcie mówiono, tylko kto by słuchał, tych palantów z rządu. No więc tak – Amerykanie wietrzą magazyny i ogłosili promocję. Wyprzedają więc sprzęty i broń, której już nie chcą używać. A szkoda wyrzucić. Więc najpierw Rumuni, teraz Szwedzi i jeszcze tam paru, biorą te Patrioty poprzedniej generacji (kupno as it is) i są zadowoleni.
My, mając tą Gwiazdę Śmierci – Kaliningrad pod bokiem musimy jednak mieć sprzęt klasy top of the art. Nie szwedzki, nie radziecki, tylko taką wersję, której nawet Amerykanie nie mają jeszcze w ostatecznym kształcie. Dlatego będziemy mieli nasze Patrioty PAC3 Configuration 3 z pociskami Lockheed Martina ERINT/MSE w nowej filozofii hit-to-kill (supermanewrowalne, wytrzymują 30G) a ponadto całkiem nowe centrum dowodzenia; centralną jednostką zarządzającą systemem Patriot jest moduł AN/MSQ-104 Engagement Control Station (ECS), wszystko praktycznie jest zupełnie nowe – pojazd, wyrzutnia, radary, komunikacja, komputery, radary.
Czy teraz jest zrozumiałe, że to musi kosztować drożej i że trzeba nieco dłużej poczekać? Lecz ten fake news jest tak sprytnie skonstruowany, żeby wykazać, że polscy negocjatorzy to dupy wołowe, których można orżnąć i oni przepłacą. Że Amerykanie to wredne świnie, które mówią o dozgonnej przyjaźni z Polską, a na boku sprzedają ten sam towar taniej. W rezultacie – tym całym polsko–amerykańskim stosunkom lepiej dokładnie się przyjrzeć. Kto wie, czy z Putinem, tym prawym i dzielnym Słowianinem nie zrobilibyśmy lepszego interesu. Przecież 30-letnie Mi 8 i Su 29 ciągle latają.
Tak to wygląda. Sprzedaje się fejki na kopy, a ludzie się strasznie podniecają. Uczciwie trzeba dodać, że jest paru popularnych publicystów, prawdziwych gurów dla niektórych (tzw. ciotek i wujów rewolucji), którzy jak tylko mogą, podkręcają atmosferę niepewności, budują niechęć do nowych władz i wymyślają takie banialuki, że aż się wierzyć nie chce.
Wie pan co? Słyszał pan o tych 40 tysiącach amerykańskich spadochroniarzy w Polsce. A widział pan jaką broń mają? I każdy w plecaku ma flagę z Gwiazdą Dawida. Jak dostaną rozkaz, zajmą Sejm i zainstalują tam Kneset. Prezydent Juda już świętuje w szabas. Podobno na nasze miejsce przyjmiemy 100 milionów Żydów z całego świata. Toczą się spory, czy hebrajski i idysz będzie językiem urzędowym. Tak panie… wyrwaliśmy się spod ruskiej niewoli, by wpaść na żydowsko–amerykańską minę. Zobaczy pan wkrótce.
Mój dobry kolega jest wychowany i kulturalny. Więc nie było na koniec fuck off! Tak więc „Fake & Fuck” nie całkiem się domknęło.
[1] Stowarzyszenie [ Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej – przyp. jk] zostało utworzone po 1989 w miejsce istniejącego wcześniej, utworzonego po wprowadzeniu stanu wojennego Stowarzyszenia Dziennikarzy PRL. Jedno z działających w Polsce stowarzyszeń dziennikarskich, obok Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, utworzonego w 1951 (zdelegalizowanego po wprowadzeniu stanu wojennego i reaktywowanego w 1989), Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, utworzonego w 1991 i Stowarzyszenia Dziennikarzy im. Władysława Stanisława Reymonta, utworzonego w 1998.
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Stowarzyszenie_Dziennikarzy_Rzeczypospolitej_Polskiej
[2] http://www.dziennikarzerp.pl/wp-content/uploads/2010/06/kodeks.pdf
[3] https://en.wikipedia.org/wiki/Procedures_of_the_United_States_Congress
Ja mam świeżego newsa . Maj ,zdaje się okres lęgowy ptaków ,a w oliwskich lasach dzisiaj wycinka drzew idzie w najlepsze.