Fetor na wysypisku w Szadółkach jest i będzie. To wszystko za prawie 400 mln zł | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 30.10.2013

Fetor na wysypisku w Szadółkach jest i będzie. To wszystko za prawie 400 mln zł

„Gigantyczny przekęt”, „nadużycie”, „korupcja”, „oszustwo na wielką skalę” – tak mieszkańcy Gdańska komentują to, co przez ostatnie lata działo się wokół wysypiska śmieci na gdańskich Szadółkach.

Wysypisko śmieci na gdańskich Szadółkach

Dziennik Bałtycki, „niezależna” trójmiejska gazeta, opublikował ostatnio artykuł na temat wysypiska odpadów zlokalizowanego w Szadółkach. Z artykułu czytelnicy dowiedzieć się mogą, że w dzielnicach sąsiadujących z wysypiskiem nadal będzie emitowany.

Pobudowana za potężne pieniądze w praktyce nigdy nie działała i zapewne nie będzie działać w dającej się przewidzieć przyszłości. Pada nawet sugestia, że sortownię trzeba wybudować od nowa. Szkoda, że w artykule nie wspomniano o długotrwałej awarii kompostowni tunelowej, także wybudowanej w ramach modernizacji zakładu. Jak pamiętamy, Zakład Utylizacyjny był modernizowany w atmosferze skandalu za publiczne, niemałe pieniądze. (Hydrobudowa nie była jedynym podmiotem gospodarczym, który „przygarnął” pieniądze „za modernizację” i ogłosił upadłość).

Modernizacja miała przynieść określone efekty. Zmniejszyć uciążliwość Zakładu dla okolicznych mieszkańców, ograniczyć ilość odpadów kierowanych do składowania, a tym samym wydłużyć okres istnienia składowiska. Pamiętamy także, że jeszcze przed rozpoczęciem modernizacji np. mieszkańcy gminy Kolbudy poważnie powątpiewali w możliwość rzeczywistego uzyskania takich efektów. Życie pokazało, że mieli rację. Pieniądze (duże, mówi się o kwocie ok. 400 mln zł) wydano, tylko skutków nie osiągnięto. Powstaje pytanie, jaki był rzeczywisty, a nie ten oficjalny, cel wydawania tak wielkich pieniędzy? Kto odniósł korzyść? Bo mieszkańcy Gdańska na pewno nie.

Problemem, jaki może się jeszcze pojawić, jest fakt, że część pieniędzy wydanych na nieudaną modernizację pochodziła z funduszy unijnych. Może się zdarzyć, że po ewentualnej kontroli realizacji inwestycji część pieniędzy trzeba będzie zwrócić do unijnej kasy. Z artykułu dowiadujemy się także, że w Zakładzie Utylizacyjnym przeprowadzona została kontrola (wizytacja?) radnych Sejmiku Województwa Pomorskiego. Nie jest to pierwsza tego typu „gospodarska wizyta”. Oby nie okazało się, że ma ona na celu znalezienie w Zakładzie Utylizacyjnym „chłopca do bicia”.

GazetaBaltycka.pl pisała już (Kto naprawdę odpowiada za fatalną sytuację na wysypisku?), że w zakresie modernizacji Zakład Utylizacyjny nie był jednostką samodzielną. Zarząd każdą poważniejszą decyzję związaną z modernizacją musiał konsultować i uzgadniać z radą nadzorczą i właścicielem, w którego imieniu zapewne wypowiadał się Wydział Środowiska Urzędu Miasta Gdańska.

Teraz w Gdańsku zawarto kolejne porozumienie, które skutkować ma budową spalarni odpadów. Także za duże, przynajmniej częściowo publiczne pieniądze (mówi się o partnerstwie publiczno – prywatnym).

Ponieważ w Gdańsku od dłuższego czasu nie zmieniła się „grupa trzymająca władzę”, aż strach pomyśleć, jakie będą skutki realizacji kolejnej, tak potężnej inwestycji.

A może tematem powinny zająć się inne, poważne instytucje?

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika