„Gorący temat”
Obejrzałem w TV pewien program publicystyczny. Redaktor prowadzący zaplanował rozmowę z jakimś poważnym przedstawicielem służby więzienne (zdaje się, że dyrektorem okręgowym służby więziennej). Przedstawił go jako „klawisza z sercem”. Określenie to wzięło się stąd, że wspomniany „klawisz” wpłacił jakąś niewielką kaucję za skazanego i spowodował jego wyjście na wolność. Problem polegał na tym, że skazany zdaje się nie był w pełni sprawny intelektualnie, a ukarany został za to, że ukradł batonik o wartości 99 gr i nie zapłacił zasądzonej kaucji.
To miał być temat rozmowy pomiędzy redaktorem i jego gościem. Dla mnie sensacja zaczęła się, gdy prowadzący, po przedstawieniu (w sposób wyżej wspomniany) swego gościa i przedstawieniu planowanego tematu rozmowy stwierdził (cytuję z pamięci, mogę nie być precyzyjny, ale oddam treść tego, co padło na antenie): „panie dyrektorze. Wrócimy do tego tematu. Ale dziś mamy „gorący temat”. Sąd odmówił osadzenia Trynkiewicza w zakładzie do czasu uznania go za osobę sprawiającą zagrożenie i wyjdzie on na wolność”.
Pominę fakt, że z doniesień medialnych oraz wypowiedzi dziennikarzy (różnych) i ich gości wynikało jednoznacznie, że nikt z wypowiadających się w tej sprawie nie czytał „Ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób”.
Pewne zrozumienie rzeczywistej sytuacji i stanu faktycznego pojawiło się dopiero po konferencji prasowej Ministra Sprawiedliwości, Marka Biernackiego, który w krótkim, rzeczowym komunikacie wyjaśnił, jaką decyzję podjął sąd i na jakim etapie realizacji w stosunku do konkretnej osoby znajduje się omawiana sprawa, która stała się sensacją dnia.
Mnie jednak uderzyło coś innego. Jak sam redaktor powiedział, wszystkie inne tematy należy odłożyć, bo pojawił się „gorący temat”. „Temat Trynkiewicza”. Rozumiem, że dla pana redaktora temat niepełnosprawnego intelektualnie człowieka osadzanego w więzieniu za kradzież batonika o wartości 99 groszy nie jest „tematem gorącym”. Rzeczywiście. Biednym, prostym człowiekiem nie warto zawracać sobie głowy, gdy ma się takiego newsa jak Trynkiewicz i postanowienie sądu, którego nie rozumiemy. (Spotkałem się nawet z informacją, że w stosunku do Trynkiewicza „sąd wydał wyrok wypuszczający go na wolność”).
Jak widać z powyższego, w świadomości naszych dziennikarzy (w tym wypadku chodzi o redaktora zajmującego się wyjątkową wręcz pozycję w dziennikarskim światku) człowiek prosty, ubogi, nie mający siły przebicia – nie ma prawa pojawić się w mediach. Pewnie dlatego, żeby nie spadła oglądalność.
Przy okazji chciałem wyrazić głęboki podziw dla „klawisza z sercem”. Jak sam zdążył powiedzieć o sobie, jest prawnikiem. W związku z tym zapewne wiedział, że gdyby kwotę pieniędzy, którą wpłacił za skazanego, przekazał jego najbliższym w celu dokonania w imieniu skazanego wpłaty, wszystko byłoby w porządku (correct), facet zostałby zwolniony. Ale „klawisz z sercem” postanowił pokazać absurdy polskiego systemu prawnego. Wpłacił pieniądze bezpośrednio. I okazuje się, że w ten sposób sam „podłożył się pod paragraf”. Pewnie będzie miał z tego powodu kłopoty. Jego „podopieczny”, być może też.
Przyglądając się niektórym decyzjom podejmowanym przez nasz, polski wymiar sprawiedliwości, coraz częściej dochodzę do wniosku, że opaska na oczach Temidy nie ma służyć temu, by nie widzieć oskarżonego i każdego traktować równo. Opaska służy raczej do tego, żeby nie doczytać wszystkich informacji o poszczególnych osądzanych, żeby ewentualnie nie spalić się ze wstydu z powodu tego, że nie docieka się tzw. prawdy obiektywnej, żeby ewentualnie nikt nie rozpoznał naszej „temidy”.
Podsumowanie
Bardzo ważny panie redaktorze bardzo ważnej telewizji. Wiem, że w programie prowadzonym na żywo różne rzeczy zdarzyć się mogą. Ale wiem też, że niektórych rzeczy porządny człowiek po prostu nie robi. Dla mnie Pana postawa stanowi powód do co najmniej długoletniej dyskwalifikacji.
Szanowny Panie Dyrektorze Okręgowy Służby Więziennej. Składam wyrazy głębokiego szacunku i uznania za postawę godną i funkcjonariusza państwowego, i człowieka. Nawet, gdyby „system” miał uznać inaczej.