Janusz Lewandowski – mistrz manipulacji
Właśnie w mediach po raz kolejny ujawnił się mój ulubieniec, ekonomiczny „ekspert”, były komisarz Unii Europejskiej, obecnie po prostu europoseł, pan Janusz Lewandowski.
Ujawnił się i jak zwykle zmusił do skomentowania swoich wypowiedzi. Jakoś tak dziwnie się zdarza, że każda publiczna wypowiedź pana Janusza Lewandowskiego na tyle mnie zadziwia, zaskakuje i wywołuje we mnie na tyle ostry sprzeciw, że czuję się zobowiązany do jej skomentowania.
W zasadzie już przywykłem do tego, że pan Lewandowski bezpardonowo atakuje polski rząd i gdzie tylko może, stara się mu zaszkodzić, jak tylko może. A jako były komisarz, medialny (przynajmniej w niektórych mediach) „ekspert” ekonomiczny, możliwości szkodzenia ma wcale niemałe. Ponieważ w swych działaniach pan europoseł wykorzystuje także sztukę manipulacji, spróbuję w kilku słowach przybliżyć Państwu mój punkt widzenia na sprawy, które z wyżyn swojej medialnej pozycji pan Lewandowski usiłuje przedstawiać jako prawdę objawioną.
Występując ostatnio w telewizji niepublicznej mój bohater ogłosił, że oto pan Jarosław Kaczyński odkrył polityczne perpetuum mobile, nakręca spiralę naszej (w domyśle – pisowskiej, wszak wyborcy opozycji są od tej cechy wolni) niechęci wobec obcych i żyje politycznie z tej nakręcanej spirali. Stwierdza także, że jest to okaleczanie polskiego społeczeństwa i doprowadzić może do tego, że wkrótce zamienić się możemy w najbardziej rasistowski kraj w Europie. Wyraża także pewne zdziwienie, że poglądy strony rządowej na sprawę pomocy uchodźcom (migrantom) przyczyniają Prawu i Sprawiedliwości społecznego poparcia i najwyraźniej są aprobowane przez zdecydowaną większość Polaków.
Pozwolę sobie na kilka słów refleksji. Jeśli owo społeczne poparcie dla stanowiska rządu wobec pomocy uchodźcom dziwi pana Lewandowskiego, to dla mnie jest to miara oderwania się pana europosła od realnego świata. Mimo, że wszyscy zauważają, jak bardzo ten świat zmalał, dla pana Janusza odległość z Gdańska (Warszawy) do Brukseli jest wystarczająco duża, by zatracić nasze, polskie poczucie rzeczywistości. Nie tylko w kwestii migrantów.
Zwracam uwagę, że historia uczy (i w zasadzie nie widać wyjątków), że w każdym społeczeństwie (nie tylko narodzie, także w społecznościach lokalnych) istnieje obawa przed „obcymi”. Jakoś tak dziwnie się składa, że gdziekolwiek byśmy nie byli, gdy coś złego się stanie, ktoś popełni przestępstwo, zbrodnię, zawsze pierwszymi podejrzanymi są „obcy”. Oni jako pierwsi odczuwają to, że są elementem napływowym, w chwilach trudnych dla lokalnej społeczności – niepożądanym. Proponowałbym zapytać o tę sytuację na przykład Polaków mieszkających w Niemczech od powiedzmy, dwudziestu, trzydziestu lat. Nawet w drugim pokoleniu ich sytuacja w tym względzie się nie zmienia. Na niemieckiej ziemi oni są zaledwie tolerowani. Często są to ludzie dobrze wykształceni, wykonujący ważne, wysokokwalifikowane zawody (lekarze, inżynierowie, architekci). Znacznie gorzej mają w podobnej sytuacji na przykład Turcy, często przybywający do Niemiec w charakterze gastarbeiterów wykonujących prace najprostsze, których Niemcy wykonywać nie chcą (może uwłaczają ich „godności”). Tyle, że w „oficjalnych” mediach na ten temat się nie mówi. Ale, co podkreślam po raz kolejny, Niemcy nie są w tym względzie wyjątkiem.
Proponuję każdemu spróbować, jak łatwo jest zostać „swoim” wśród Kaszubów. Jeśli uda się to w trzecim pokoleniu, można mówić o integracyjnym sukcesie. Ale czy z tego powodu Kaszubi zasługują na jakąś negatywną opinię? Uważam, że wręcz przeciwnie.
Pan europoseł Janusz Lewandowski ma wielkie „zasługi” w budowaniu obecnej sytuacji Polski.
To między innymi dzięki jego działalności, którą ja uważam za przestępczą (jaka szkoda, że nie zostałem prokuratorem), z Polski wyjechało ponad dwa miliony ludzi. Uchodźców? Nie. Emigrantów, wyjeżdżających za chlebem.
Panie europośle Lewandowski! To między innymi pan skazał ich na to, że tam, gdzie obecnie żyją, są właśnie owymi „obcymi”. W najlepszym razie tolerowanymi. Przeciwko którym miejscowi zwrócą się, gdy tylko nastaną nieco trudniejsze czasy. Niech pan zastanowi się, ile złego musieliście, pan i pańscy koledzy dokonać, że te dwa miliony (to naprawdę wielka liczba) zdecydowały się porzucić własną Ojczyznę i szukać szczęścia (chleba) wśród obcych.
Dziś, w imię europejskiej „solidarności” chce pan zmusić Polskę i Polaków do przyjmowania imigrantów. (Uchodźców wśród nich „tylu, co kot napłakał”. Pokazują to między innym zdjęcia zamieszczone rozmaitych w mediach). Rozumiem, że w wielkich Niemczech pewna masa krytyczna została już przekroczona i rozpoczęła się reakcja łańcuchowa. Skutki tej reakcji (żeby nie powiedzieć – wybuchu) „nowoczesna” Europa chce przerzucić na inne kraje. Najlepiej byłego „bloku wschodniego”.
Powiem wprost. Tak, nie chcemy tego. Boimy się obcych. Obcych kulturowo, religijnie. Ale powiem jeszcze więcej. Panie europośle. Boimy się obcych także dlatego, że ciągle jeszcze pamiętamy hasło poprzedniej epoki: „Proletariusze wszystkich krajów! Łączcie się”. Najwyraźniej Polakom jeszcze nie przypadł do gustu proletariacki internacjonalizm. A swoją drogą, czy nie zauważa Pan, że wystarczy znaleźć tylko odpowiednie słowo – zamiennik owego „proletariatu”. Może to da Panu do myślenia. Pańskie stanowisko jest o tyle dziwne, że to Pan i pańscy polityczni koledzy twierdzicie, że owe hasła zostały przyniesione do Polski na bagnetach Armii Czerwonej. Zgadzam się z tym poglądem. Pan najwyraźniej w tę prawdę nie wierzy. To bardzo zaskakujące.
Panie Januszu! Dzięki swej, jak już powiedziałem, w mojej ocenie przestępczej działalności zapewnił pan sobie i swoim najbliższym taką pozycję, że nie będzie Pan dostępny dla przeciętnego Kowalskiego. Zamieszka Pan na chronionym, zamkniętym terenie. Pan będzie mógł sobie dobierać sąsiadów (zapewne spośród tych, z którymi realizował pan zapisane w historii najnowszej Rzeczpospolitej Polskiej programy: Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, Powszechnych Świadectw Udziałowych, Powszechnej Prywatyzacji, różnych restrukturyzacji, wygaszania, przemian i Bóg jeden raczy wiedzieć, jakich jeszcze.
Okażcie serce uchodźcom. Zaproście na te, zamknięte dla przeciętnego Kowalskiego tereny uchodźców, do przyjmowania których tak zachęcacie wspomnianych Kowalskich. Zapewniam, że jeśli będziecie chcieli na tych terenach postawić dla swoich gości meczet, sam chętnie dorzucę złotówkę lub dwie. Tylko gorąca prośba. Zostańcie, Pan, pańscy koledzy i wasi goście – uchodźcy na tych zamkniętych obszarach. Jakoś tam widzę wasze miejsce.